Apoloniusz Tajner: Tak. Dramaturgia konkursu była mocna, ale skończyło się wspaniale. Na drugim miejscu Adama, razem z dobrym kolegą Goldbergerem. Obaj mają tego samego sponsora. Wygrana Peterka jest trochę niespodziewana, ale Słoweniec wykorzystał warunki w pierwszej serii. Takiego wiatru nie miał już nikt. On tym pierwszym skokiem zapewnił sobie zwycięstwo w konkursie. W drugim skoczył spokojny.
- Perfekcyjne. On tu miał pięć fantastycznych skoków. Dwa treningowe we wtorek, jeden próbny w środę i oba konkursowe. Zaczął wreszcie skakać równo i powtarzalnie i perfekcyjnie. Myślę, że to mu już zostanie. Chyba znowu złapał czucie progu. Ta ostatnia kostka w całej tej układance nam wreszcie zaskoczyła.
On tu nie miał żadnej wpadki. Cały grudzień na to czekaliśmy. On się męczył, choć czasem był drugi, czasem trzeci. Teraz jest już na swoim miejscu.
- Nie wybrzydzajmy. Niech skacze tak, jak tu.
- Radość. Cieszyłem się, że będzie w trójce.
- Na pewno. Ale nie były takie złe. Owszem, Adam skakał gorzej, ale wiedziałem, że wszystko wisi w powietrzu. Wszystko, czyli powrót jego formy. Wiedziałem, że w całej układance któraś z kostek była wysunięta. Musiała wskoczyć na swoje miejsce. I to się stało tu, w Ga-Pa.
- Tu się nam to rozwiązanie sprawdziło. Ale, co będzie dalej, zobaczymy. Weźmiemy to pod uwagę. Nie wiemy, co nas czeka, czy to będzie korzystne czy nie. Decyzję podejmiemy w ostatniej chwili.
- Wszystko to sprawa wiatru. Ahonen skoczył doskonale. A jeszcze pod koniec powiało mu po narty i odleciał kilka metrów dalej. To go poniosło. Ale 129 to było za dużo, by ustał. Już dwa lata temu, kiedy Adam skoczył tu 129,5 m mówiło się, że tego rekordu nikt nie pobije, a jeśli już, to nie ustoi skoku. Tak daleko skoczyć i nie upaść mógł tylko Małysz w formie sprzed dwóch lat. I to się potwierdza. Dla Hannawalda za daleko było 124 m. Ahonen jest wyższy, cięższy i nie wytrzymał potężnej siły, która przygniotła go do ziemi.
- Śnieg był bardzo twardy i prowadzenie po nim nart było bardzo utrudnione. Przy lądowaniu trzeba było zachować maksymalną koncentrację, do samego końca strefy. Nie wolno było skończyć skoku na dotknięciu stopami ziemi. Trzeba było cały czas być w gotowości, koncentracji, aż do zatrzymania się na końcu wybiegu skoczni. Kto tego nie robił, miał kłopoty. Upadki wynikały z lekceważącego podejścia do lądowania.
- Ależ ja go nie straciłem. Tak myślę, że byłem uśmiechnięty....