Trzy sekundy Adama Romańskiego: Iskra boża

1 W poprzednich ligowych ?Trzech sekundach? pisałem o planowanym usunięciu z zespołu Old Spice Pruszków najlepszego strzelca zespołu Sherrela Forda.

Trenerowi Arkadiuszowi Konieckiemu zarzuciłem, że woli mieć w zespole pracusiów-walczaków bez iskry bożej niż utalentowanego lecz niezdyscyplinowanego gracza, który jednak pomógł wygrać co najmniej dwa ważne dla zespołu mecze. Koniecki nie zgadzał się ze mną na tyle mocno, że protestował przeciwko takim sformułowaniom nawet na sobotniej konferencji prasowej po meczu. Według niego jego zawodnicy nie zasłużyli na taką ocenę.

2

Przykładem na iskrę bożą zespołu z Pruszkowa miał być sobotni mecz z Ideą w Pruszkowie. Chłopcy Konieckiego rzeczywiście zaskoczyli wszystkich po raz drugi w tym sezonie (pierwszy raz wygrywając w Ostrowie). Mecz z Ideą nie zapowiadał się na nadzwyczajne wydarzenie aż do ostatniej kwarty. Wtedy to niesamowite akcje Milosa Sporara i właśnie Sherella Forda - tego ostatniego także w obronie (strefowej), pozwoliły zniwelować 17 pkt. przewagi mistrzów Polski i pewnie wygrać. Niesamowite! Czy jednak ten niesamowity szpurt pruszkowian zdarzyłby się bez fenomenalnego w tym meczu Forda? Wątpię. Co jednak nie znaczy, że nie zmieniłem zdania na temat jego pozostania w Pruszkowie. Jak teraz wiadomo, miesiąc temu z alkoholem we krwi Ford rozbił w Pruszkowie samochód, uderzając w słup. Nie wyjechał z Polski tylko dlatego, że mu nie wolno. Tylko dlatego, że nadal był w Polsce, wrócił do zespołu Old Spice, bo na jego miejsce szykowany był inny zawodnik. Pozostanie tu zapewne jeszcze tylko przez miesiąc - i słusznie. Jak pokazał pozaboiskowy fakt, o którym nie miałem pojęcia trzy tygodnie temu, nie można mu zaufać.

3

Wracając do iskry bożej. W sobotę pokazał ją niewątpliwie także Sporar, grający z entuzjazmem i talentem. No i Ford, wykonujący niesamowite akcje w czwartej kwarcie. Czy jednak rzeczywiście jest się o co spierać? Sam trener Old Spice przyznał w rozmowie, że jego zawodnicy na niedawnym zgrupowaniu w przerwie w rozgrywkach (Forda tam nie było) pracowali po siedem godzin dziennie. Czemu w takim razie mieliby się obrazić na nazwanie ich walczakami-pracusiami? Skoro ich waleczność i pracowitość wystarczają do pokonania mistrzów Polski po trudnym meczu. Skoro mimo zmiany całego składu i braku wiary wielu - także pruszkowskich kibiców - są nadal w górnej połówce tabeli. Niech walczą dalej, ale oby nie zatęsknili w styczniu za niesfornym i niepracowitym Sherellem F.

Copyright © Agora SA