Sekcja koszykówki Legii w kłopotach

Koszykarze Legii Warszawa nie dostali żadnej wypłaty od początku sezonu, nie mówiąc o zaległościach z poprzedniego. W poprzednim tygodniu w ramach protestu przez jeden dzień nie trenowali. A w klubie nie ma już prezesa, który obiecywał im poprawę sytuacji.

Legia przegrała trzy z czterech dotychczasowych meczów, w tym niespodziewanie wysoko w sobotę w Inowrocławiu (62:89). Warszawiacy zagrali fatalnie, zwłaszcza na początku, przegrywając pierwszą kwartę 12:30. - I właściwie było po meczu - mówi trener Jacek Gembal, wspominając też o przedłużającej się podróży autobusem na mecz, przez którą Legia dotarła na miejsce dopiero 1,5 godziny przed pierwszym gwizdkiem.

Okazuje się jednak, że główną przyczyną kłopotów Legii są zupełne pustki w kasie. - Nie dostaliśmy w tym sezonie jeszcze ani grosza, a za poprzedni są także spore zaległości. Na dodatek trenujemy w spartańskich warunkach, bo w związku z remontem naszej hali nie ma w niej ciepłej wody pod prysznicami ani ogrzewania. Nie ma pieniędzy nawet na wodę do picia podczas treningów i masażysta nalewa kranówkę do butelek - opowiada kapitan zespołu Wojciech Majchrzak.

W tej sytuacji legioniści w połowie zeszłego tygodnia przez jeden dzień nie trenowali. Protest niewiele mógł dać, więc ćwiczą dalej. - Niby trenujemy, ale jakie to trenowanie, kiedy myślimy zupełnie o czym innym. Ja jestem najlepszym przykładem, jakie są tego skutki [Majchrzak w Inowrocławiu nie trafił żadnego z siedmiu rzutów z gry - przyp. red]. Zastanawiamy się, co robić dalej. Zobaczymy, czy ktoś teraz się pokwapi i poda nam rękę. Choć z drugiej strony ciężko będzie znaleźć w PLK klub, w którym jest dużo lepiej... - mówi Majchrzak.

Co ciekawe, trenerzy Legii zapewniają - i zawodnicy temu nie przeczą - że są podpisane umowy z dwoma sponsorami mające w całości pokryć zapotrzebowanie sekcji. Tyle tylko że pieniądze wpłyną po 15 listopada. - Wierzymy w te zapewnienia, choć prezes Włodziemierz Całka, który nam różne rzeczy obiecywał, okazał się oszustem. A teraz podobno nawet już nie jest prezesem, tak nam powiedziano. Z kolei jakiś nowy prezes ma z nami się spotkać dopiero wtedy, jak będą pieniądze. A my nie możemy przecież czekać półtora miesiąca - mówi Majchrzak.

Trener Gembal wraz z asystentem Robertem Chabelskim są właściwie jedynymi ludźmi, którzy na co dzień zajmują się sprawami klubu. - Staram się namówić szefów, żeby załatwić sprawę, może poprzez pożyczkę. Musimy sobie jakoś poradzić, ale na razie zanosi się, że do listopada będziemy stale borykali się z problemami. Wiem, że zawodnicy są rozbici psychicznie. Jednak jak może być inaczej, jeśli muszą oszczędzać na jedzeniu? - pyta retorycznie Gembal.

Prezes Całka, który zajmował się aktywniej klubem tylko podczas półrocznej przerwy w sprawowaniu urzędu wiceburmistrza Bemowa, złożył dymisję. - Tydzień temu czy coś koło tego - jak mówi Chabelski. Jego następcą został dotychczasowy członek zarządu sekcji Andrzej Szymański znany z działalności w sekcji piłkarskiej w pierwszej połowie lat 90.

- Chcieliśmy jakiś dialog przeprowadzić, ale na razie nie było z kim - narzeka kapitan Majchrzak. Może nowy prezes - już czwarty w ciągu roku (po Włodzimierzu Nowaku, Wojciechu Kozaku i Całce) jednak odważy się porozmawiać z zespołem? Inaczej obiecująca ekipa wkrótce może przestać istnieć.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.