Start - Prokom 70:93

Wicemistrz Polski Prokom Trefl Sopot nie pozostwił debiutującym w PLK koszykarzom lubelskiego Startu nawet cienia złudzeń, kto wygra w tym meczu. Znakomite spotkanie rozegrał Amerykanin Drew Barry.

Lublinianie przystąpili do tego meczu praktycznie w krajowym składzie, bo od lat mieszkającego w Polsce Brahimy Konare, który osiadł na Lubelszczyźnie na stałe trudno zaliczać do obcokrajowców. Nie zagrał Samo Plevnik, z którym nie załatwiono jeszcze wszystkich formalności kontraktowych. Ponoć w następnym meczu ze Stalą Ostrów Wielkopolski Słoweniec już wystąpi.

Gospodarze zaczęli bardzo nerwowo. Właściwie nie wyglądało na to, że Start przestraszył się naszpikowanych zagranicznymi gwiazdami rywali, ale lublinianie byli po prostu o wiele słabsi. W pierwszej piątce drużyny z Sopotu nie było ani jednego Polaka. Lublinianie ani razu w tym meczu nie prowadzili. Najmniej gospodarze przegrywali w czwartej mniucie, kiedy po rzucie Pawła Kosiora Start zniwelował straty do jednego punktu (7:8). Potem już przewaga rywali rosła.

W drugiej kwarcie trener gości Eugeniusz Kijewski wprowadził na parkiet drugą piątkę i lublinianie zaczęli poczynać sobie coraz śmielej. Zaczęło się od trójki Michała Sikory, a potem bardzo dobrą zmianę dał Piotr Miś, który grał bardzo skutecznie. W rezultacie tuż przed końcem tej części meczu Start zmniejszył przewagę gości do pięciu punktów (33:38). Do przerwy Prokom Trefl wygrywał 42:35. - Nie zagraliśmy olśniewającego meczu, zwłaszcza w drugiej kwarcie - stwierdził po spotkaniu szkoleniowiec Prokomu Trefla. - W tej części meczu grali rezerwowi i mieliśmy sporo kłopotów ze zbiórkami. Jednak po przerwie się sprężyliśmy i spokojnie zwiększaliśmy przewagę. Uważam, że Start ma duże szanse na utrzymanie się w lidze. Lublinianie mają silnych graczy podkoszowych.

Oczywiście trener Kijewski miał rację, bo Jacek Olejniczak bardzo uprzykszał życie Jrziemu Židkowi, tak że Czech nie pograł sobie w Lublinie za wiele.

Trzecią kwartę goście rozpoczęli pierwszą piątką i przewaga Prokomu Trefla była coraz bardziej widoczna. Znakomitą partię rozgrywał Berry. Amerykanin świetnie dyrygował kolegami, a kilka jego asyst było najwyższej klasy.

- Na pewno nie cieszę się z porażki - mówi Arkadiusz Czarnecki, trener Startu. - Jednak graliśmy z zespołem, który walczy o tytuł mistrza Polski, więc ta przegrana wstydu nam nie przynosi. Jestem zadowolony z postawy zespołu w pierwszych dwóch kwartach. Na początku trzeciej goście zaczęli lepiej bronić, a my straciliśmy 13 punktów z rzędu i wszystko stało się jasne. Widać było różnicę klasy. Myślę, że to była bardzo dobra lekcja dla młodych zawodników. Jeśli chodzi o cenzurki indywidualne, to po pierwszym meczu nie chciabym ich jeszcze wystawiać.

Start Lublin - Prokom-Trefl Sopot 70:93

Kwarty: 13:23, 22:19, 15:27, 20:24.

Gracz meczu: Drew Barry

tylko sześć punktów, ale znakomite asysty

Start: Sikora 16 (4), Kosior 9 (1), Olejniczak 6, Konare 4, Marciniak 0 oraz Miś 11, Łuszczewski 11 (1), Bielak 7, Ostrowski 4, Miszczuk 2.

Prokom-Trefl: Vranković 18 (1), Jagodnik 16 (2), Żidek 11, Masiulis 8, Barry 6 oraz Jankowski 12 (1), Dylewicz 7, Maskoliunas 7, Krzykała 6, Marković 2.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.