Stołeczne drużyny na starcie PLK

Trzy zespoły z regionu warszawskiego rozpoczynają w sobotę i niedzielę rywalizację w Polskiej Lidze Koszykówki. Trzeci sezon z rzędu MKS Pruszków, Polonia i Legia Warszawa grają w ekstraklasie razem, ale po raz pierwszy liderem w tym gronie będą ?Czarne Koszule?

W ostatnim sezonie nasze zespoły zajęły piąte, szóste i siódme miejsce. Warszawscy kibice, o których walczą nawet w Pruszkowie (o czym mówił wiele razy właściciel klubu Paweł Gmoch), liczą, że przynajmniej jeden z zespołów znajdzie się w czołowej czwórce. Realnie patrząc, szanse mają wszyscy, ale równie dobrze może się to nie udać żadnemu z tej trójki.

Polonia - mnóstwo Polaków

Warszawski zespół będzie miał w składzie wielu polskich graczy, których działacze Polonii ściągnęli do drużyny, licząc na ich "głód gry". Żaden z nich nie występuje w reprezentacji. W pozostałych czołowych zespołach myśli się zupełnie inaczej, ale może ta właśnie koncepcja jest lepsza? W każdym razie wydaje się, że tacy zawodnicy jak Michał Hlebowicki, Krzysztof Dryja, Roman Prawica czy Krzysztof Sidor - jeśli mają w sobie jeszcze jakąś sportową ambicję - powinni walczyć o jak najlepsze występy Polonii i powrót do reprezentacji Polski.

Ma to na uwadze także trener Jarosław Zyskowski. - Stajemy przeciwko drużynom z wieloma obcokrajowcami i mam nadzieję, że pokażemy w praktyce, jak wygląda hasło: "Teraz Polska". Głęboko wierzę, że tym zawodnikom zależeć będzie na powrocie do reprezentacji - mówi.

Jednak młody i obiecujący trener ma wiele innych kłopotów. Może nim być wpasowanie do zespołu Eda O'Bannona, zawodnika o specyficznym stylu gry. - Pewnie, że życzyłbym sobie, by Ed zdobywał 20 pkt. i miał 10 zbiórek w każdym meczu. Ale nie można liczyć tylko na niego - mówi Zyskowski.

Polonia chce grać inaczej niż w poprzednich sezonach. - Już chyba w czasie turnieju Mazovia Cup widać było, że chcemy grać szybciej. Mamy innych zawodników i dlatego zamierzamy zmienić styl. Mam nadzieję, że pod względem widowiskowości zadowolimy kibiców - mówi trener.

Rywale jednak się wzmocnili i Polonii na pewno będzie ciężko. Dziesięciu wyrównanych graczy w składzie (od grudnia wraca dodatkowo po kontuzji Leszek Karwowski) powinno jednak zagwarantować rywalizację o miejsce na boisku, więc także wyższy poziom. Warszawski klub na pewno stać na medal mistrzostw Polski. - Oby dzięki naszej dobrej grze hala AWF okazała się za mała dla kibiców - mówi Zyskowski. I trzeba się z nim zgodzić.

Legia - nie szalejemy

Polonia jest jedynym z naszych zespołów, który może spokojnie myśleć o grze i nie kłopotać się o finanse. Na dobrej drodze w tym samym kierunku jest Legia. Co prawda nadal niektóre długi są nieuregulowane, ale podpisane właśnie umowy z dwoma sponsorami pozwalają na optymizm. Firmy z branży budowlanej Marciniak i Archon mają od listopada dostarczyć do klubu około 2 mln zł, co w zupełności - i to z nadwyżką - wystarczy na potrzeby zespołu zbudowanego przez trenerów Jacka Gembala i Roberta Chabelskiego. - Na razie mamy zespół optymalny na nasze możliwości. Nie szalejemy z wydatkami. A może w drugiej części sezonu okaże się, że stać nas na solidne wzmocnienie z zagranicy i powalczymy o coś więcej? - zastanawia się trener Jacek Gembal.

Pruszkowski (z pochodzenia) szkoleniowiec zbudował w Legii zespół z zawodników, których już dobrze zna i których styl gry mu odpowiada. Z czterech nowych graczy w tym sezonie dwaj są mu już znani z współpracy w innych klubach. Z Marcinem Stokłosą pracował w Tarnowie, a z Aleksiejem Olszewskim w Białymstoku. Tomasza Przewrockiego i Kamila Sulimę zna jako rywali swoich drużyn. - Siłą tego zespołu będzie właśnie zespół. Predyspozycje do bycia liderem ma Wojtek Majchrzak, który zdobył sobie miejsce w reprezentacji. Ale siła powinna tkwić w drużynie - powtarza Gembal.

Majchrzak, niedoceniani Wojciech Żurawski i Tomasz Cielebąk oraz kilku strzelców z dystansu może zapewnić Legii kilka niespodzianek. Kłopotem może być gra pod koszem z bardzo wysokimi rywalami, gdzie do dyspozycji Gembal ma tylko często kontuzjowanego Łukasza Kwiatkowskiego (205 cm) i niedoświadczonego Bartłomieja Błaszczyka. Można być za to spokojnym, że szansę dostaną liczni - po raz pierwszy od lat - wychowankowie Legii. Czterech 18-latków (rozgrywający Kamil Kozłowski oraz skrzydłowi Piotr Otto, Grzegorz Malewski i Karol Dębski) przy ciężkiej pracy, jaką lubi Gembal, może niedługo stać się trzonem nowego zespołu Legii.

- Chcą pracować i robią postępy. Ale wiadomo, że na nich czas przyjdzie za dwa lata, może za rok - mówi trener Legii.

Czy będzie to więc spokojny sezon dla Legii, po raz pierwszy od kilku lat? - Chciałbym bardzo. Może po sezonie udałoby się wyjechać na jakiś urlop? W tym roku nie miałem takiej możliwości, tyle spraw było do załatwienia - mówi Gembal.

MKS - wielka niewiadoma

Najmniej przed sezonem można powiedzieć o zespole z Pruszkowa. Zdani na jednego właściwie tylko sponsora [Canal+ przejął to miano od UPC i obiecuje dalsze wpłaty do końca kontraktu w grudniu 2003 r. - red.] toną w długach z poprzedniego sezonu. Jeśli z koszykarzami z tamtego składu nie uda się pójść na ugody, a większość z nich straszy MKS sądem, niedługo na kontach klubu może położyć rękę komornik i żaden sponsor nie pomoże. Głosy dochodzące z klubu są niepokojące, bo przy niejasnej sytuacji prezesa Janusza Wierzbowskiego (nie odnowiono z nim na razie kontraktu na prowadzenie klubu) i stałej nieobecności w Polsce drugiego członka zarządu Jacka Gmocha, proces decyzyjny w MKS jest czasami mocno zakłócony.

Zespół zbudowany przez "dwugłowego" menedżera (Wojciech Michałowicz i Arkadiusz Koniecki) na papierze wygląda jednak całkiem nieźle. Są solidni gracze podkoszowi i agresywni rozgrywający, wielu młodych, chętnych do walki zawodników, jakich lubi trener Koniecki. Jednak czy z tego wszystkiego - w bardzo krótkim czasie - uda się zbudować drużynę? I jak pruszkowska publiczność przyjmie zespół, który po raz pierwszy od ośmiu lat nie jest budowany z myślą o walce o medale? Czy hala Znicz wypełni się chociaż w połowie?

A początek sezonu może się okazać dla pruszkowian kluczowy. W związku z zastosowaną przez PLK kompletnie bez sensu zasadą rozstawienia zespołów w terminarzu według pozycji z poprzedniego sezonu w pierwszych pięciu kolejkach MKS zagra po kolei z zespołami z miejsc 8.-11. z poprzednich rozgrywek i beniaminkiem z Lublina. Żeby myśleć o - jak najbardziej realnym - miejscu w pierwszej szóstce, po 22 meczach trzeba z tych spotkań ze cztery wygrać.

Sezon PLK znów będzie długi - po 22 meczach w I rundzie zespoły czeka 10 spotkań w "szóstkach" i w końcu play off. Kibicom na Mazowszu na pewno emocji nie zabraknie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.