Ekstraklasa. Zagłębie Lubin, czyli równia pochyła. Co się stało z rewelacją poprzedniego sezonu?

W zeszłym sezonie byli rewelacją ligi, ten zaczęli bardzo dobrze, wręcz doskonale, ale potem już tylko pikowali. I pikują nadal, bo końca kryzysu w Zagłębiu Lubin na razie nie widać.

W sobotę drużyna Piotra Stokowca tylko zremisowała 1:1 ze Śląskiem Wrocław. Ten remis oznacza, że zamiast znowu grać o puchary, będzie w ostatnich siedmiu kolejkach walczyć o utrzymanie.

- Popsuliśmy Zagłębiu sezon - mówił po meczu Jan Urban, trener Śląska, któremu ten remis w zasadzie nic nie dawał (jeszcze przed 30. kolejką był pewny, że bić się będzie o utrzymanie).

Prawda jest jednak inna. To wcale nie Śląsk popsuł sezon Zagłębiu, tylko popsuło go sobie samo Zagłębie. Co się stało z drużyną Piotra Stokowca, która w poprzednim sezonie była trzecią siłą ekstraklasy (za Legią i Piastem), a latem w eliminacjach Ligi Europy radziła sobie z faworyzowanym Partizanem Belgrad?

Po pierwsze - puchary

- Trzy drużyny, które grały w europejskich pucharach skończyły sezon zasadniczy w grupie spadkowej - napisał z wykrzyknikiem w sobotę na Twitterze Zbigniew Boniek. Jego spostrzeżenie można zbagatelizować, można się śmiać, ale prawda jest taka, że puchary to dla polskich drużyn "pocałunek śmierci" (tak o nich mówi Michał Probierz, trener Jagiellonii).

Wystarczy spojrzeć na poprzednie sezony, by zobaczyć, że tak jest. Że Zagłębie, Piast i Cracovia, to nie są pierwsze polskie kluby, które poprzez grę w Europie, wpadają w turbulencje w ekstraklasie. W podobne kłopoty władowały się rok temu Jagiellonia i Śląsk. Dwa lata temu z ekstraklasy spadł Zawisza (zdobywca Pucharu Polski, grał w eliminacjach LE), a Ruch (brązowy medal mistrzostw Polski, eliminacje LE) drżał o utrzymanie niemal do ostatniej kolejki. To samo sezon wcześniej spotkało Piasta i Śląsk, które też kończyły sezon w grupie spadkowej.

Zaburzony cykl przygotowań odbija się naszym klubom czkawką od dawna. Tak też jest teraz w przypadku Zagłębia, które choć sezon zaczęło dobrze (przez pierwsze trzy kolejki było samodzielnym liderem ekstraklasy), to z każdym kolejnym tygodniem grało gorzej - poprzedni rok kończyło na 6. miejscu w tabeli. A na wiosnę zdobyło ledwie osiem punktów - tylko o trzy więcej od ostatniej w tym zestawieniu Arki.

Po drugie - transfery

Tu Zagłębie też nie miało szczęścia. A może nawet nie tyle szczęścia, ile wyczucia, bo wydało na zakupy w sumie ponad milion euro (więcej wydała tylko Legia - 4,5 mln euro). I nie trafiło z transferami ani latem, ani zimą.

Zwłaszcza ze sprowadzeniem Martina Nešpora, który miał być najważniejszym napastnikiem Miedziowych. Nie był - w tym sezonie strzelił ledwie trzy gole - i nadal nie jest, to ten sam Nešpor, którego pamiętamy z zeszłego sezonu, kiedy - strzelając 11 goli i zaliczając sześć asyst - zdobył z Piastem wicemistrzostwo Polski.

Drużynie niespecjalnie pomógł też sprowadzony zimą Kamil Mazek, który więcej minut zaliczył w czwartoligowych rezerwach, niż w pierwszym zespole. Stokowiec stawiał na niego rzadko - wiosną ledwie cztery razy, z czego po raz pierwszy w wyjściowym składzie dopiero ostatnio - w sobotę, przeciwko Śląskowi.

Po trzecie - młodzież

- Obojętnie czy my w tej górnej ósemce będziemy czy nie, nie zejdziemy z obranej drogi. Nie chodzi mi o wyniki, a o pracę z młodzieżą. Ona może być przykładem dla całej Polski. Jej jakość zaprowadzi kiedyś Zagłębie do mistrzostwa Polski lub przynajmniej do bycia w czołówce - mówił Stokowiec po meczu z Jagiellonią (3:4).

W Zagłębiu dużo i chętnie mówi się o stawianiu na młodzież. Problem w tym, że tego ostatnio nie widać. W meczu z Jagiellonią średnia wieku wyjściowej jedenastki wynosiła 28,8. Zaniżał ją mocno jedynie Dominik Jończy; 19-letni stoper, który zadebiutował tylko dlatego, że 31-letni Sebastian Madera nie zdołał w pełni wyzdrowieć po kontuzji.

Ale to nie tylko o Maderę chodzi, bo w składzie Zagłębia aż roi się od piłkarzy powyżej 30. roku życia. Lubomir Guldan skończył już 34 lata. Aleksandar Todorovski - 33. Tyle samo skończy niebawem Djordje Cotra. Do 32 zbliża się Sebastian Madera i Łukasz Piątek, a Jakub Tosik w maju będzie miał 30.

Co dalej z Zagłębiem?

Kadrę z pewnością trzeba odmłodzić, ale problemów jest więcej. I przybywa pytań. Choćby o przyszłość Stokowca - o to, czy brak awansu Zagłębia do grupy mistrzowskiej może sprawić, że zaraz straci pracę.

Robert Sadowski, prezes Zagłębia, przed 30. kolejką zapewniał "Gazetę Wrocławską", że szkoleniowiec może spać spokojnie. Ale z drugiej strony powiedział wprost, że oczekuje od niego awansu do ósemki i podobnego rezultatu jak w zeszłym roku.

Już wiadomo, że powtórki z udanego sezonu nie będzie. Końca kryzysu w Zagłębiu też nie widać.

***

Kto będzie mistrzem, a kto spadnie z ligi?

Zespół EkstraStats przeprowadził symulację grupy mistrzowskiej i spadkowej. Ktoś powie, że to tylko zabawa, ale prawda jest taka, że podobne symulacje rok i dwa lata temu wyłaniały mistrza Polski. Kto nim będzie tym razem? CZYTAJ WIĘCEJ >>

Jakby jutra miało nie być! Szalona radość Korony

W sobotę Korona przegrała z Bruk-Bet Termalicą 0:1, ale mimo to awansowała do pierwszej ósemki. Awans zapewnił jej gol Wisły Płock w doliczonym czasie gry. Po meczu w kieleckiej szatni zapanowała trudna do opisania radość. CZYTAJ WIĘCEJ >>

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.