Vive Tauron w formie godnej ćwierćfinału. Rosiński: Myślę, że nie stracą już prowadzenia

Można to już śmiało napisać - Vive Tauron Kielce już na początku sezonu jest w wysokiej formie i pewnie zmierza po bezpośredni awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. - Myślę, że nie stracą już prowadzenia w tabeli - mówi Tomasz Rosiński, były rozgrywający kieleckiego klubu.

Podopieczni Tałanta Dujszebajewa są w zupełnie innym położeniu w porównaniu do ubiegłego sezonu. Wtedy już na inaugurację Ligi Mistrzów przegrali w Segedynie z Pick Szeged, a w trzeciej serii zremisowali na wyjeździe z Rhein-Neckar Löwen. W dodatku w PGNiG Superlidze stracili punkt w Szczecinie, co było największą sensacją całych rozgrywek. Wówczas w pierwszych spotkaniach Ligi Mistrzów musieli sobie radzić bez dwóch filarów obrony - Piotra Chrapkowskiego oraz Mateusza Kusa.

W tym sezonie nie mieli jeszcze żadnych strat i przegrali tylko jeden pojedynek - w półfinale klubowych mistrzostw świata z PSG. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa w Champions League trafili do łatwiejszej grupy, uniknęli konfrontacji z gigantami światowego handballu: PSG, Barceloną, Telekom Veszprem czy THW Kiel i bezwzględnie wykorzystują korzystne losowanie. Dotychczas grali trzy mecze w Lidze Mistrzów i mają na koncie komplet punktów. Przede wszystkim zdobyli jednak bezcenne dwa punkty z wyjazdu do Segedynu, jednego z głównych rywali do zajęcia pierwszego miejsca w grupie, gwarantującego bezpośredni awans do ćwierćfinału.

Wyniki, wynikami, ale warto również pochwalić kielecki zespół za samą grę. Zaczynając od fenomenalnego w bramce Filipa Ivicia (jego aklimatyzacja w Kielcach potrwała zadziwiająco krótko, z miejsca stał się kluczową postacią drużyny), poprzez nękaną dużymi problemami, ale skuteczną obronę, aż po do bólu skuteczną i efektownie wyglądającą ofensywę. Mistrzowie Polski dopiero zgrywają się z nowym mózgiem drużyny Deanem Bombacem, ale pierwsze tygodnie wyglądają więcej niż obiecująco. W niesamowitej formie jest zwłaszcza Krzysztof Lijewski, który jeśli utrzyma obecny poziom gry, z pewnością będzie to jego najlepszy sezon w kieleckich barwach. Jeśli nawet nie w całej karierze. Szybko o nieudanych igrzyskach olimpijskich zapomniał Uros Zorman, a po początkowym marazmie w kapitalnej dyspozycji jest Julen Aginagalde. Widowiskową grę Hiszpana co chwilę nagradzają dziennikarze EHF-u. W trzeciej kolejce Ligi Mistrzów jego trafienie uznano za najładniejsze w tej serii.

- Widać, że Vive Tauron już na początku sezonu jest w wysokiej formie. Kielczanie wygrali na gorącym i bardzo niewygodnym terenie w Segedynie. Każdej drużynie Europy ciężko się tam gra - mówi "Wyborczej" Tomasz Rosiński.

Obrońcy trofeum usadowili się na pierwszej pozycji w tabeli, ale muszą zachować czujność, bo tyle samo punktów ma Vardar Skopje. Podopieczni Raula Gonzaleza (był asystentem Dujszebajewa w Atletico Madryt i Ciudad Real) podobnie jak kielczanie odnieśli dwa wyjazdowe zwycięstwa - z IFK Kristianstad 28:23 i Celje Pivovarna Lasko 32:26 oraz jedno u siebie - z Mieszkowem Brześć 31:27. Oba te zespoły po raz pierwszy spotkają się ze sobą dopiero w szóstej serii - 12 listopada w Skopje.

Wydaje się, że to właśnie Vardar jest najpoważniejszym kandydatem do rywalizacji z Vive Tauron o pierwsze miejsce w grupie. Pozostali mocni rywale - Pick Szeged oraz Rhein-Neckar Löwen stracili już solidarnie po trzy punkty. Co prawda, jeszcze aż 11 kolejek do końca, ale przede wszystkim "Lwy" nie prezentują się już tak dobrze, jak w ubiegłym sezonie, okraszonym zdobyciem mistrzostwa Niemiec. - Rhein-Neckar nie trafił z formą na początku sezonu, stać ich na więcej, ale raczej nie na wygraną w grupie - stwierdza Rosiński.

Czy zatem Vardar może do końca walczyć z kielecką siódemką o prymat w grupie? - Za wcześnie jest, bym odpowiedział na takie pytanie. To dopiero trzecia seria, mądrzejszy będę za dwie, trzy kolejki. Oba zespoły bardzo dobrze się prezentują - odpowiada obecnie ekspert NC Plus.

W środę najlepsza drużyna Europy na chwilę zapomni o najmocniejszych rozgrywkach świata i zagra w Superlidze z Zagłębiem Lubin (godz. 18.30 w Hali Legionów). W sobotę (godz. 18) w czwartej kolejce Champions League zmierzy się z Celje Pivovarna Lasko. Trener Tałant Dujszebajew ma kolejny problem przed tym starciem. Z powodu niebieskiej kartki w Segedynie wypadł mu kolejny środkowy obrońca - Mateusz Kus. A to oznacza, że nie zagra aż czterech zawodników mogących występować w tej strefie boiska. O absencji Michała Jureckiego i Patryka Walczaka było wiadomo, ale wciąż przedłuża się przerwa Piotra Chrapkowskiego. Popularny "Chrapek" na pewno nie zagra w sobotę, nie wiadomo również, czy zdąży się wykurować na mecz piątej serii z Rhein-Neckar (23 października w Hali Legionów).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.