Jak wejść na wyjazdowy mecz Widzewa? Wystarczy zostać "dziennikarzem" [KOMENTARZ]

Mecze Widzewa cieszą się ogromną popularnością, również na wyjazdach. Kibice często mają problem, bo rywale obawiając się o bezpieczeństwo, często odmawiają przyjmowania gości z innych miast. Wielu fanów z znalazło sposób, by oglądać mecze: zostali dziennikarzami. Wystarczy otworzyć stronę internetową czy pisać w serwisach społecznościowych.

Dlaczego o tym piszę? Nauczony przykrymi doświadczeniami już we wtorek rano zadzwoniłem do biura Huragana Wołomin, najbliższego rywala Widzewa, by poprosić o dwie akredytacje dla "Wyborczej" (dla siebie i fotoreportera), największej gazety w kraju. Zapytałem, czy trzeba wysyłać specjalny wniosek czy zostanę wpuszczony na legitymację prasową. Usłyszałem, że dostali już ponad 40 wniosków akredytacyjnych, że na stadionie nie ma tylu miejsc dla prasy, a poza tym "dziennikarze wprowadzają kiboli" lub ktoś po prostu się podaje za przedstawiciela mediów. Grzecznie wytłumaczyłem, że klub powinien weryfikować składane wnioski. Wystarczy poprosić o legitymację lub sprawdzić w internecie, czy dziennikarz faktycznie ma coś wspólnego z mediami. Albo po prostu wprowadzić limit dwóch wejściówek na redakcję.

Pytanie, kto wysyłał te 40 wniosków na trzecioligowy mecz? Na ławkach dla mediów podczas łódzkich meczów Widzewa nigdy nie było nawet 20 dziennikarzy. Podejrzewam, że w Wołominie, a wcześniej w Tomaszowie, gdzie doliczyli się ponad stu zgłoszeń, akredytacje dostały nawet portale typu www.kochamwidzewek.buziaczek.pl. W efekcie poważne media, którzy piszą o klubie, mają problem z wejściem na stadion. I nie piszę tylko o sobie, ale koledzy z innych łódzkich gazet, portali czy rozgłośni radiowych skarżyli się, że odmawiano im akredytacji, bo limit został wcześniej wyczerpany. I podkreślę raz jeszcze: na czwartym szczeblu rozgrywkowym w Polsce.

Co z tym zrobić? Może śladem siatkarskiej Zaksy Kędzierzyn-Koźle, to klub powinien pośredniczyć w zdobywaniu akredytacji? Wtedy uda się wyeliminować dużo przypadkowych osób i nie będziemy słyszeć, że "dziennikarze" narozrabiali.

PS. Na razie nie wiem, czy w "Wyborczej" przeczytacie o sobotnim meczu Widzewa, bo nie mam odpowiedzi z Huragana.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.