25-latek do Szczecina przyjechał dopiero wczoraj. Po wygranym turnieju we włoskiej Genui musiał jeszcze odwiedzić rodzinną Łódź. W parze ze zmęczeniem po długiej podróży szły również problemy z kontuzjowaną nogą (kolano, mięsień). Mimo przeciwności losu, Janowicz poradził sobie jednak z pierwszą przeszkodą.
Świetnie serwował (raz ponad 230 km/h) i efektowną, nierzadko ryzykowną grą wygrywał większość stykowych wymian.
Mecz nie zaczął się po myśli naszego reprezentanta, bo już po kilkunastu minutach gry Gruzin odebrał mu serwis i objął prowadzenie. Janowicz, niesiony dopingiem szczecińskich fanów, zdołał odrobić straty i losy pierwszej partii musiały się rozstrzygać w końcówce. Tę lepiej rozegrał łodzianin, który raz jeszcze przełamał rywala i zwyciężył 7:5.
Drugi set to natomiast konsekwentna gra gem za gem aż do stanu 6:6. Kwestia zwycięstwa ważyła się do samego końca, ale ostatnie piłki znów padły łupem Janowicza, który w tie-breaku wygrał w stosunku 7:5.
- Ten pierwszy mecz był najważniejszy. Nie czułem się dobrze, ale mimo nie najlepszego samopoczucia udało się wygrać. Jestem po długiej podróży, a po finale w Genui szybko nie zasnąłem. Wiadomo, że po takim meczu nie zasypia się jak po Teletubisiach - śmiał się jedyny Polak, który awansował dalej w turnieju singla. - Spodziewałem się trudnej przeprawy, ale teraz powinno być już lepiej.
Kolejny mecz Polak rozegra w czwartek. Będzie miał cały dzień na odpoczynek i regenerację sił.
Warto zaznaczyć, że wtorkowe spotkanie Janowicza oglądała rekordowa liczba 3700 widzów! To był nadkomplet, ponieważ pojemność trybun kortu głównego wynosi tylko 3500.
Marcel Granollers zakończył udział w turnieju Pekao Szczecin Open. Z powodu kontuzji mięśni brzucha musiał poddać pojedynek z Francuzem Jonathanem Eyssericem.
Hiszpan jest klasyfikowany na 45. miejscu w ranking ATP. W szczecińskim challengerze był rozstawiony z nr 1 i należał do ścisłego grona faworytów. To właśnie 30-latek z Barcelony miał być pierwszym zawodnikiem z Hiszpanii, który przełamie klątwę i wygra Pekao Szczecin Open. W 23-letniej historii turnieju, ta sztuka nie udała się jeszcze żadnemu tenisiście z Półwyspu Iberyjskiego.
Granollers był zdecydowanym faworytem pojedynku z Eyssericem (281. miejsce w rankingu ATP) i potwierdził to w pierwszym secie. W dobrym stylu wygrał go 6:3.
W kolejnej partii zaczęły się problemy Hiszpana. Jego rywal grał coraz lepiej, a 30-latkowi zaczął doskwierać ból. Granollers przegrał 4-6. Trzeciego seta już nie dokończył i musiał poddać mecz.
- Ból uniemożliwiał mi poruszanie się po korcie - skomentowała turniejowa jedynka. - Nie lubię tak kończyć meczów, więc jeszcze wrócę do Szczecina.
Dalej awansował inny faworyt Dustin Brown. Niemiec miał jednak zaskakująco dużo problemów z Estończykiem Władimirem Iwanowem, ale ostatecznie wygrał 2:1.
- Przeciwnik postawił dziś ciężkie warunki i mecz na pewno nie należał do łatwych - mówił podwójny triumfator z 2014 roku. - Miałem szansę wygrać w dwóch setach, ale się niestety nie udało i na własne życzenie trzeba było grać trzecią partię. Cieszę się, że wygrałem i dalej mogę występować w Szczecinie. Z tym turniejem łączą mnie dobre wspomnienia, czuję się tu bardzo pewny siebie i dlatego zawsze chętnie biorę udział w Pekao Szczecin Open.
Dalej gra również deblowa para Mariusz Fyrstenberg/Colin Fleming, która w dwóch setach ograła młodych Pawła Ciasia i Piotra Matuszewskiego.