Lech Poznań pod wodzą Nenada Bjelicy ma ryzykować i grać odważnie

- Gołym okiem widać, że trener Nenad Bjelica chce grać ofensywnie, agresywnie i wychodzić do przeciwnika. To oznacza, że będziemy podejmowali ryzyko - mówi Darko Jevtić z Lecha Poznań. - Uczymy się nowej taktyki, potrzebujemy na to czasu - dodaje Paulus Arajuuri.

Chorwat Nenad Bjelica debiutował jako trener Lecha Poznań najpierw w sparingowym meczu z Olimpią Grudziądz, a następnie w ligowym pojedynku z Pogonią Szczecin. W obydwu wypadkach Kolejorz przegrywał 0:1, by jednak odwrócić losy spotkania - z Olimpią wygrał 2:1, z Pogonią 3:1.

Za czasów poprzedniego trenera Jana Urbana, co więcej - nawet za czasów szkoleniowca Macieja Skorży takie sytuacje miały miejsce rzadko. Lech słynął z tego, że gdy stracił gola, nie był już w stanie tego odrobić. Utrata bramki, nawet w początkowej fazie meczu, oznaczała dla niego z reguły wyrok, który brzmiał: porażka. Taktyka Jana Urbana opierała się zatem na tym, by owego pierwszego (czytaj: żadnego) gola nie stracić. Zwolnionemu pod koniec sierpnia szkoleniowcowi zarzucano defensywne i nudne dla oka ustawienie, którego kwintesencją było aż dwóch defensywnych pomocników - Łukasz Trałka i Abdul Aziz Tetteh, biegających przed obrońcami. Były to podwójne zasieki, ale zabezpieczały one Lecha przed stratą gola. Jan Urban po prostu nie zamierzał ryzykować, skoro właśnie w ten sposób pozbierał rozbitego Lecha do kupy jesienią 2015 roku, gdy wydobywał go z głębokiego kryzysu i ostatniego miejsca w tabeli.

Nenad Bjelica od takiego podejścia odszedł. W meczu z Pogonią zrezygnował z jednego defensywnego pomocnika, przez co przesunął dodatkowego gracza do ofensywy. To pozwoliło mu zastosować agresywną i odważną grę opartą na ataku na przeciwnika pressingiem już daleko od własnej bramki. Kibicom bardzo się to podobało, choć trzeba pamiętać, że taka gra oznacza właśnie ogromne ryzyko. W dwóch ostatnich meczach skutkowało ono stratą gola na dzień dobry. Lechowi udało się to odrobić, trener Nenad Bjelica założył zresztą, że ma na tyle dobre karty w ręku, jeśli chodzi o ofensywę, że stać go na takie ryzyko.

Pytanie, czy będzie tak zakładał zawsze, w każdym spotkaniu i ryzykował ofensywną, efektowną dla kibiców grę, która jednak może skutkować ciosami od zespołu grającego z kontry znacznie lepiej i skuteczniej niż Olimpia Grudziądz czy Pogoń Szczecin?

Darko Jevtić jest w tej nowej taktyce piłkarzem kluczowym. Często rezerwowy w poprzednim ustawieniu, u Nenada Bjelicy wylądował na skrzydle. - Każdy, kto mnie zna, wie, że lubię grać w środku pomocy. Ważne, że w ogóle gram - mówi.

Przypomnijmy, że Darko Jevtić jest serbskim Szwajcarem, czy też szwajcarskim Serbem (urodził się w Szwajcarii, ale oba kraje uważa za swoje ojczyzny), więc teoretycznie mógłby być dobrym przekaźnikiem informacji i tłumaczem chorwackiego trenera w szatni. On jednak wyjaśnia: - Jeżeli już tłumaczę, to z angielskiego niektórym graczom, którzy jeszcze nie rozumieją. W szatni rozmawiamy bowiem po angielsku. Trener zna ten język i jest on zrozumiały dla większości piłkarzy Lecha.

A to ważne, bo propozycje gry ze strony Nenada Bjelicy są zupełnie nowe i opierają się na niestosowanych dotąd założeniach. Wymagają też czasu.

Paulus Arajuuri, fiński obrońca Lecha, mówi: - Nie we wszystkich zajęciach uczestniczyłem, bo byłem na zgrupowaniu reprezentacji Finlandii, więc nadrabiam zaległości. I widzę, że mamy sporo nowych rzeczy do nauki. Moja pierwsza reakcja na nową taktykę i nowy sposób gry jest pozytywna. Zyskaliśmy na agresji, na odwadze w grze i waleczności. To się podoba kibicom.

Darko Jevtić wyjaśnia: - Przecież to nie tak, że nagle staliśmy się agresywnymi wojownikami, a wcześniej nimi nie byliśmy. Otóż zawsze byliśmy. Jeśli nie było tego zawsze widać, to pamiętajmy, że niekiedy tak wynika z taktyki. Agresja, która się tak podoba kibicom, jest naturalną wypadkową pressingu, który stosujemy. Nie ma takiego wysokiego pressingu na rywalu bez agresji, więc jest ona widoczna. Musimy tak grać, bo tak stanowi taktyka.

I dodaje: - U trenera Urbana po prostu mieliśmy inne założenia taktyczne. Opierały się na tym, by poczekać na ruch rywala. Trener Bjelica powiedział nam od razu, że chce zaatakować go sam. Lech zatem nie stał się nagle inny mentalnie. Po prostu gra inną taktyką. A każda taktyka ma inne wymagania.

Szwajcar mówi, że jest optymistą. - Przy obecnej grze jest ryzyko, ale radzimy sobie z nim, jak widać - mówi. - Ważne, by za każdym razem zachowywać się tak, jak w meczach z Olimpią i Pogonią. To znaczy, jeśli nawet stracimy gola, to odpowiedzieć swoją bramką. I to odpowiedzieć bardzo szybko. To jest warunek, bo buduje grę. Im dłużej tkwisz w niekorzystnym wyniku, tym bardziej się denerwujesz.

Paulus Arajuuri gra w obronie, więc dla niego obecne ustawienie Lecha określone symbolem 1-4-1-4-1 jest bardziej ryzykowne. Defensywa Lecha nie ma już przed sobą takich zasieków jak wcześniej, złożonych z defensywnych obrońców, o których roztrzaskiwały się ataki przeciwników, nim dotarły w pole karne.

- Dla mnie to istotna różnica, ale myślę, że jesteśmy w stanie to ryzyko zminimalizować - stwierdza Fin. - Jeżeli będziemy mieli kontrolę nad grą, nad piłką, wówczas jesteśmy w stanie pressingiem ograniczyć okazje rywala do akcji ofensywnych. Możemy je stłamsić wcześniej, nie dać rywalowi zbyt wiele okazji do wyprowadzenia ataku. Bronimy się, tylko w innym miejscu boiska.

- Musimy się jednak tego nauczyć - dodaje od razu. - Takie zmiany wymagają czasu, trzeba nas zrozumieć.

Darko Jevtić przyznaje: - Jeszcze nie wszyscy się rozumiemy i dlatego czasami przeciwnik ma tak dużo miejsca na boisku. Jestem przekonany, że to się z czasem zmieni, ale to musi potrwać.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.