Chcesz wiedzieć wszystko o żużlowcach Stali Rzeszów? Wejdź na RZESZOW.SPORT.PL
- Miło tu wracać, ale nie mogę być zadowolony z wyniku mojego zespołu - mówił po meczu Janusz Ślączka, który przed powrotem do Rzeszowa przez lata był trenerem właśnie w Łodzi. Tym razem stanął po drugiej stronie i... dostał ze swoim zespołem sromotne lanie. Orzeł to jednak lider tabeli, faworyt rozgrywek.
O sukces było tym bardziej trudno, ponieważ rzeszowianie do Łodzi pojechali tylko w sześcioosobowym, polskim składzie. - Do soboty jeszcze wszystko wyglądało pięknie. Nicolas Covatti miał zarezerwowany hotel, miał przyjechać do Łodzi. Scott Nicholls miał przylecieć do Warszawy o 11.30, ale został opóźniony. Nie było więc sensu, by przylatywał. Myślę, że zarząd wyciągnie z tego jakieś wnioski i konsekwencje. Bo to jest dla nas wstyd - zakończył Ślączka.