Lech Poznań w sześciu kolejkach ligowych zdobył zaledwie trzy bramki. W ekstraklasie tylko Śląsk Wrocław strzelił mniej goli, ale i stracił o siedem bramek mniej. Nie ma wątpliwości, że Kolejorz ma ogromny problem ze skutecznością i potwierdzają to nie tylko statystyki, ale i wypowiedzi choćby trenera Jana Urbana.
Piłkarze Lecha pytani o powody takiego stanu odpowiadają, że sami mu się dziwią, bo na treningach gole padają i to regularnie. - We wtorek tak chłopaki strzelali, że nic nie mogłem obronić. Wszystko wpadało, strzał za strzałem, nie do obrony - przyznaje bramkarz Matus Putnocky.
Zdaniem lechitów problem tkwi w przełożeniu formy z treningów na spotkania ligowe.
Asystent pierwszego trenera Mirosław Kmieć broni sztab szkoleniowy przed zarzutami, że Kolejorz zbyt rzadko trenuje wykończenie akcji: - Dobór środków treningowych nie jest zależny od wyników. Nad skutecznością pracuje się cały czas i robimy to od początku naszej pracy w klubie. Z różnymi efektami. Runda wiosenna zeszłego sezonu była słabsza, rozpoczęcie tego sezonu dawało optymizm, bo strzeliliśmy Legii Warszawa cztery gole. Zdobywaliśmy też bramki w meczach sparingowych, ale pracujemy nad tym - tłumaczy.
Mało tego - na treningach prowadzona jest klasyfikacja strzelców. Na tej podstawie trener Urban i prezesi klubu mówią, że wierzą w Marcina Robaka, który na zajęciach jest najskuteczniejszym snajperem w drużynie. - Nasi piłkarze trafiają do bramki na każdym treningu i mamy na to statystyki, które prowadzi trener Kibu Vicuna. Mamy wewnętrzną klasyfikację strzelców. Każda bramka jest zapisywana i na koniec sezonu mamy czarno na białym kto strzelił najwięcej goli. To nie jest tak, że nasi napastnicy przestali strzelać, po prostu nie ma tego przełożenia na mecze - mówi trener Kmieć.
Dwie pośród trzech dotychczasowych bramek zdobytych przez Lecha w lidze to trafienia autorstwa Marcina Robaka. Dwa inni napastnicy - Dawid Kownacki i Nicki Bille - w ekstraklasie jeszcze w tym sezonie nie strzelili gola.