Arka - Śląsk 2:0. Bolesne przebudzenie i koniec bezbramkowej serii piłkarzy Mariusza Rumaka

Śląsk przegrał na wyjeździe z Arką Gdynia 0:2. Dla wrocławian były to pierwsze stracone bramki i pierwsza porażka w nowym sezonie.

Środowa kontuzja Portugalczyka Augusto (złamane żebro) stała się szansą na występ dla Kamila Dankowskiego. Ale wbrew przedmeczowej grafice telewizyjnej, młody zawodnik nie zajął miejsca w defensywie, a na prawym skrzydle. W obronie grali natomiast kolejno od prawej strony Mariusz Pawelec, Piotr Celeban, Adam Kokoszka i Lasha Dvali.

Spotkanie fatalnie rozpoczęło się jednak dla wrocławian, a przede wszystkim dla Dankowskiego. W 13. minucie zawodnik Śląska próbował wślizgiem zblokować dośrodkowanie Marcina Warcholaka, ale zrobił to nieudolnie i trafił w kostkę rywala. Sędzia odgwizdał rzut karny, który na bramkę zamienił Yannick Kakoko. I w ten sposób dobiegła końca świetna seria spotkań drużyny Rumaka bez straconej bramki. Wrocławianie z czystym kontem w nowym sezonie zdołali ugrać 373 minuty.

Śląsk starał się odpowiadać stałymi fragmentami gry. Najpierw z rzutu wolnego strzelał Alvarinho, ale z próbą Portugalczyka bez problemów poradził sobie golkiper Arki Konrad Jałocha. Kilka minut później podanie z rzutu rożnego Ostoi Stjepanovicia na bramkę starał się zamienić Bence Mervo, ale strzał Węgra zablokował jeden ze stoperów gospodarzy.

W pierwszej połowie gra zespołu Mariusza Rumaka nie mogła się podobać i zwiastować korzystnego wyniku dla Śląska. Wrocławianie nie potrafili swobodnie rozgrywać piłki, przegrywali sporo fizycznych starć z rywalami. Na domiar złego nadal wysokiej formy z poprzedniego sezonu nie odnalazł rozgrywający WKS-u Ryota Morioka. Japończyk w obecnych rozgrywkach nie imponuje niekonwencjonalnymi zagraniami, kreatywnością i wykończeniem. W Gdyni prezentował się bardzo kiepsko.

Chcąc dać impuls swojej drużynie do zmiany stylu gry trener Rumak jeszcze przed rozpoczęciem drugiej połowy dokonał dwóch zmian. Słabych Moriokę i Dankowskiego zastąpił dynamiczni Łukaszem Madejem i mający ostatnio bardzo niskie notowania u szkoleniowca Śląska Andrasem Gosztonyim.

Gra Śląsk mimo to nie uległa jednak poprawie. Wrocławianie nadal grali dużo słabiej od beniaminka ekstraklasy. W 65. minucie Śląsk powinien przegrywać 0:2, ale prawidłowo zdobytej bramki przez Marcusa da Silvę nie uznali arbitrzy tego spotkania, sygnalizując pozycję spaloną Brazylijczyka. Ostatecznie Arka po 90 minutach prowadziła jednak 2:0. Bramkę kilka minut przed końcem spotkania zdobył Rafał Siemaszko.

Dla Śląska była to pierwsza porażka w sezonie. Natomiast piłkarze Arki podtrzymali świetną passę zwycięstw przed własną publicznością. Po awansie do Lotto Ekstraklasy wygrali trzeci z rzędu mecz w Gdyni.

Więcej o:
Copyright © Agora SA