Nieprzyjemne zetknięcie z II ligą. Bolesna porażka Polonii z imienniczką z Bytomia

Niemrawa gra w pierwszej połowie i katastrofalne błędy w drugiej. Piłkarze Polonii Warszawa przegrali na inaugurację sezonu 0:3 z Polonią Bytom.

Był doliczony czas gry. Rezerwowy Polonii Bytom Piotr Ceglarz przejął piłkę, dobiegł spokojnie w pole karne i pokonał bramkarza. To był koniec. Piłkarze Igora Gołaszewskiego położyli się na murawie a sędzia już meczu nie wznowił. Pierwsze zetknięcie Polonii z II ligą okazało się nieprzyjemne. Ale nieprzyjemne trochę na własne życzenie, bo goście wszystkie bramki zdobyli po katastrofalnych błędach warszawiaków.

- Teraz będzie nam łatwiej przeskoczyć kolejny poziom. W II lidze nie musisz zostać mistrzem, grać potem w barażach, by awansować. Dajemy sobie na niego dwa lata. Wiadomo jednak, że zrobimy wszystko, by przedrzeć się do I ligi już pierwszym sezonie - mówił w czerwcu Gołaszewski po tym, jak z drużyną wywalczył awans do II ligi.

Awans upragniony, bo po trzech latach od degradacji z ekstraklasy Gołaszewski w końcu wygramolił się z zespołem na szczebel centralny. - Wielkiej rewolucji nie planujemy. To będzie raczej ewolucja. Zaplanowana, bo nad transferami pracujemy od kilku miesięcy - zapowiadał pod koniec poprzedniego sezonu trener "Czarnych Koszul"

Latem Polonia nie straciła ważnych zawodników. Pozyskała pięciu nowych: Fabiana Pawelę z Olimpii Grudziądz, Dominika Puska i Piotra Ćwika z Ursusa, Marcina Leszczyńskiego z Raszyna, Cezarego Sauczka z MKS Polonii i Michała Oświęcimkę z Górnika Wałbrzych.

W niedzielę od pierwszej minuty zagrali Ćwik i Oświęcimka. Nie zachwycili. Zresztą jak cała Polonia, która choć dłużej utrzymywała się przy piłce, wymieniała mnóstwo podań, próbowała konstruować atak pozycyjny, to nie stworzyła sobie żadnej dobrej okazji. W przeciwieństwie do gości, którzy choć atakowali rzadziej, to robili to groźniej. Ale też nie znaczy, że groźnie, bo do przerwy obie Polonie nie stworzyły sobie żadnej sytuacji bramkowej.

Mecz nie porywał. Atrakcji było niewiele. Przed przerwą właściwie tylko jedna - na Trybunie Kamiennej, gdzie kibice Polonii Warszawa pod koniec pierwszej połowy rozwiesili powstańczą oprawę, odpalili świece dymne i odśpiewali cztery zwrotki hymnu.

Było doniośle i dumnie. Nikt na Konwiktorskiej nie spodziewał się katastrofy. Ta nadeszła niespodziewanie - zaraz po przerwie, kiedy błąd przed polem karnym popełnił Marcin Bochenek, zostawiając Arkadiuszowi Kowalczykowi wolną drogę do bramki. Sześć minut później Kowalczyk trafił po raz drugi. Tym razem pomógł mu Ćwik, który stracił piłkę.

Gołaszewski zaraz po stracie drugiej bramki wpuścił na boisko Pawelę i Sauczka. Zmiany wniosły niewiele, by nie napisać, że nic. Gospodarze do końca meczu nie mieli pomysłu, jak odrobić straty. Ani razu nie zagrozili bramce bytomian, a dostępu do swojej też pilnowali słabo. Wciąż popełniali błędy, które mogły się skończyć jeszcze wyższą porażką.

Za tydzień "Czarne Koszule" pojadą do Opola, gdzie zagrają z Odrą, która w pierwszej kolejce wygrała 3:0 ze Stalą Stalowa Wola.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.