Lech Poznań - Jagiellonia Białystok. Powrót do gry jednym napastnikiem, receptą na nieskuteczność?

- Stwarzamy sytuacje i to mnie cieszy. Ale rozczarowujemy pod względem skuteczności - mówi Jan Urban, trener Lecha Poznań, przed piątkowym spotkaniem z Jagiellonią Białystok.

- Czy po dwóch kolejkach ligowych można wyciągać takie wnioski, że któryś z naszych napastników się nie nadaje? - pytał trener Urban na konferencji prasowej przed meczem z Jagiellonią Białystok. Pytał, bo zewsząd słyszy, że Kolejorz powinien sprowadzić nowego napastnika i zareagować tym samym na rażącą nieskuteczność w meczach ze Śląskiem Wrocław i Zagłębiem Lubin. W obu tych spotkaniach lechici nie zdobyli bramki nawet pomimo tego, że Urban wystawił w pierwszym składzie wszystkich zdrowych napastników ze swojej kadry. Wszystkich, czyli dwóch - Marcina Robaka i Nickiego Bille.

Lech stracił pięć punktów już na starcie sezonu i zajmuje czternaste miejsce w tabeli ekstraklasy. Urban jednak próbuje uspokajać: - Najważniejsze, że dochodzimy do sytuacji. Bardziej bym się martwił, gdybyśmy tych okazji na gole nie mieli. Ale mamy. I to sporo.

I faktycznie - Lech w obu meczach stwarzał sobie więcej okazji na zdobycie bramek od rywali. Eksperci z EkstraStats wyliczyli dla pierwszych dwóch kolejek Lotto Ekstraklasy współczynnik ExpG, czyli goli oczekiwanych. Metoda obliczeń polega na podzieleniu boiska na 12 stref i przypisania każdej z nich prawdopodobieństwa na zdobycie z niej bramki. Na tę mapę nakłada się miejsca, z którego dany zespół oddawał strzały w trakcie meczu i dzięki temu otrzymujemy "oczekiwaną liczbę goli". Lech w meczu ze Śląskiem według obliczeń EkstraStats powinien zdobyć 0,79 bramki, rywal uzyskał wynik 0,46 gola. Z kolei podczas meczu z Zagłębiem w oczekiwanych golach było 1,69 do 0,38 dla Kolejorza. To pokazuje, jak bardzo nieskuteczny był Lech.

Te wyliczenia są jednak tylko ciekawostką, za którą Lech nie zyska punktów w tabeli. A tych potrzebuje, by nie powielić scenariusza sprzed roku, gdy osunął się na długie tygodnie do strefy spadkowej. Wtedy jednak drużyna grała w europejskich pucharach i słabą postawę w lidze można było tłumaczyć dużym natężeniem spotkań. Dziś poznaniacy mogą się skupić tylko na lidze, a i tak gubią punkty.

- Przyjdzie czas, że będziemy wykorzystywać okazje i strzelać gole - mówi Marcin Robak. Okazja nadarza się już w najbliższy piątek, gdy Lech zagra u siebie z Jagiellonią. - Ten zespół trochę przypomina mi Lecha za czasów Semira Stilicia. W Jagiellonii jego rolę spełnia Konstantin Wasilijew. Po odbiorze szybko oddają mu piłkę i on napędza kontry. Wiemy o tym, ale przed meczem z Zagłębiem też wiedzieliśmy, że strzelają dużo goli po dośrodkowaniach, a i tak straciliśmy tak bramkę. Teraz musimy być bardziej uważni - uważa Urban.

W meczu z Jagiellonią na pewno nie wystąpią Szymon Pawłowski i Dawid Kownacki, którzy wciąż leczą urazy, a także Paulus Arajuuri, który po spotkaniu z Zagłębiem trafił do szpitala. Fin ma rozciętą skórę pod okiem po starciu z Michalem Papadopulosem, niezbędne było szycie i założenie szwów. Z kolei Radosław Majewski i Darko Jevtić wracają do zdrowia po urazach, lecz mogą nie zdążyć wykurować się w pełni na piątkowe starcie.

Wygląda też na to, że Jan Urban porzuci pomysł z grą na dwóch napastników. - Nie sprawdził się ten system - przyznaje trener Lecha. Z przodu zagra więc Marcin Robak.

Początek meczu o 20.30, transmisja w Canal+ Sport.

Więcej o:
Copyright © Agora SA