Sebastian Zieleniecki: "Chcę się odwdzięczyć Widzewowi" [ROZMOWA]

- Wyjazd do Włoch dał mi naprawdę dużo. Gdyby nie kontuzje, to wydaje mi się, że mógłbym być w całkiem innym miejscu - mówi Sebastian Zieleniecki, który wraca do składu Widzewa po kontuzji kolana

Rozmowa z

Sebastianem Zielenieckim

piłkarzem Widzewa

Maciej Nowocień: Jak zdrowie?

Sebastian Zieleniecki: Wszystko już jest w porządku. Wiadomo, że po serii urazów brakuje mi jeszcze ogrania i czucia na boisku. Ale najważniejsze, że zdrowie dopisuje. Powoli wracam do piłki. Bardzo mi brakowało grania. Mamy jeszcze trochę czasu do ligi, dlatego na pewno odpowiednio się przygotuję. Na pierwszy mecz wszystko powinno się zazębić.

Możesz powiedzieć "nareszcie", bo kontuzje więzadeł w kolanach w ostatnim czasie cię nie oszczędzały.

- Miejmy nadzieję, że wreszcie będę mógł spokojnie skupić się na grze w piłce. Teraz chcę dążyć do jak najlepszej formy.

Widzew jest dla ciebie klubem na odbudowanie formy?

- Wiadomo, że każdy stawia sobie jak najwyższe cele. Teraz jestem w Widzewie i chcę klubowi jak najbardziej pomóc. Nie po to przychodziłem zimą, żeby za pół roku odejść. Jestem w Łodzi i będę wspólnie z klubowymi kolegami walczył o awans do II ligi, bo to jest nasz priorytet.

Trudno było też nie skorzystać z oferty, jaką klub przedstawił ci zimą po tym, jak odniosłeś kontuzję.

- Prezes zachował się bardzo w porządku. Po tym, jak dowiedział się, że odniosłem kontuzję, w ciemno przedłużył ze mną kontrakt i pomógł mi w leczeniu. To była fajna opcja i teraz będę chciał się odwdzięczyć dobrą grą na boisku.

Wciąż jednak pozostaje pytanie, czemu trafiłeś do Widzewa, jeszcze przed kontuzją. Byłeś na testach w Cracovii, Chrobrym Głogów, Broni Radom...

- Jak już wspomniałem, mierzę wysoko. Chciałem walczyć o miejsce w klubie w jak najwyższej lidze. Byłem jednak świeżo po kontuzji, a dodatkowo był już koniec stycznia. Dlatego drużyny z wyższych lig miały już pozamykane kadry. Trenerzy szukali już tylko zawodników na konkretne pozycje i nie udało mi się nigdzie załapać. Trafiłem do Widzewa i chciałem pomóc klubowi w IV lidze. Niestety znów mi się przydarzyła kontuzja kolana i na boisko wracam dopiero teraz...

Wcześniej grałeś we włoskim Cremonese. To była szkoła życia?

- Do Włoch wyjechałem zaraz po mistrzostwach Europy do lat 17, w których wspólnie z kolegami zdobyliśmy brązowy medal. Dostałem propozycję z Cremonese, gdzie miałem dalej uczyć się grać w piłkę. Muszę przyznać, że zaplecze tego klubu jest bardzo, bardzo dobre. Ciężko w Polsce o taki ośrodek sportowy, gdzie można szkolić piłkarzy. Grałem też ze znakomitymi zawodnikami, więc miałem się od kogo uczyć. Naszym szkoleniowcem był były trener Sampdorii Genua z Serie A. Trafiłem tam w wieku 18 lat, a do Polski wróciłem już mając 21 lat. Trochę tam pograłem, sporo się nauczyłem i chcę to teraz dalej wykorzystać.

Mówisz, jakby to był inny piłkarski świat.

- Wydaje się, że to tylko Serie C, ale to jest "aż" Serie C. Moim zdaniem to był znakomity krok, choć miałem jeszcze propozycję od trenera Radosława Mroczkowskiego, który prowadził wówczas Widzew w ekstraklasie. Nie mogłem jednak cofnąć transferu, ale nie żałuję. Wyjazd do Włoch dał mi naprawdę dużo. Gdyby nie kontuzje, to wydaje mi się, że mógłbym być w całkiem innym miejscu. Niestety urazy pokrzyżowały mi wszystkie plany. Cóż, trzeba pracować dalej.

Podobno jeszcze za czasów gry w UKS SMS interesowały się też tobą inne kluby z zagranicy, nie tylko Cremonese.

- Miałem jakąś propozycję z Anglii, ale szczerze mówiąc, to nawet nie znałem nazwy klubu. Ostatecznie obrałem kierunek Włochy, bo ta oferta była konkretna.

W wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" mówiłeś, że do Polski nie chcesz wracać. Czyli zrobiłeś krok w tył?

- To nie tak. Podczas pobytu w Cremonese mówiłem, że akurat w tamtym momencie nie chcę wracać do Polski. Chciałem tam zostać po prostu jak najdłużej. Dziennikarz źle zrozumiał moje słowa.

Brązowy medal młodzieżowych mistrzostw Europy też robi wrażenie w twoim piłkarskim życiorysie.

- To prawda. Kto nie spojrzy w moje CV, mówi, że wygląda fajnie. W wieku 21 lat mam za sobą cztery lata w młodzieżowej reprezentacji Polski i tyle samo spędzonych w zagranicznym klubie. Niestety wszystko zbiega się do tej nieszczęsnej kontuzji... Sama gra w reprezentacji Polski, z orłem na piersi to niesamowite przeżycie i świetna przygoda. W kadrze również można sporo się nauczyć od innych piłkarzy i trenerów, a także otoczki reprezentacyjnej. Grałem z takimi zawodnikami, jak Karol Linetty czy Mariusz Stępiński. Inni piłkarze z naszego rocznika '95 teraz także występują w dobrych klubach.

Linetty i Stępiński pojechali w tym roku już na seniorskie Euro do Francji.

- Żeby dużo osiągnąć w życiu, nie można liczyć tylko na umiejętności. Trzeba mieć też dużo szczęścia i jedni je mają, a drudzy mnie. Nie wiadomo jeszcze, co będzie za dwa czy trzy lata. Ja na pewno się nie poddam. Będę dalej pracował i chciałbym, żeby omijały mnie kontuzje.

Wracając do tematu Widzewa, wydaje się, że jesienią masz pewne miejsce w składzie.

- Ja jestem innego zdania. Każdy zawodnik, który jest teraz w kadrze, czy grał w Widzewie w czwartej lidze, nie może czuć się jak pewniak. Na każdym treningu pracujemy od zera i pierwszy skład trzeba sobie wywalczyć. Tym bardziej, że mamy naprawdę dużo fajnych piłkarzy, a każdy chce grać. Teraz na każdej pozycji mamy po kilku zawodników, a to znacznie podwyższy rywalizację, a co za tym idzie - poziom gry tej drużyny. Każdy będzie się bił o skład. W Widzewie nie ma jedenastki pewniaków, która będzie grała w każdym meczu.

Przez lato stoperów w łódzkim klubie się trochę namnożyło.

- To prawda, a jeszcze chodzą słuchy o Marcinie Nowaku, który być może do nas dołączy. Ja jestem piłkarzem, moją rolą jest trening i gra w meczach, a nie komentowanie, ilu piłkarzy mamy w kadrze. Rywalizacja jest potrzebna.

Przed wami ciężkie zgrupowanie. Na szczęście na naturalnej murawie.

- Dlatego nie powinniśmy zrobić sobie krzywdy. Tym bardziej, że słyszałem, że boisko w Wolborzu będzie naprawdę dobrze przygotowane. Dlatego skupimy się nie na bieganiu czy sile, ale bardziej taktyce i rozegraniu piłki, czyli to, co będziemy robić w lidze. Poza tym, dzięki zgrupowaniu będziemy mogli się lepiej poznać i spokojnie potrenować. Czeka nas także kilka meczów kontrolnych, więc sprawdzimy także swoje umiejętności na tle innych rywali.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.