Polska - Portugalia w Alei Kibica: Jęk zawodu i przeraźliwa cisza po golu Quaresmy [DUŻO ZDJĘĆ]

Mimo ciemnych chmur nad miastem i groźby burzy w Alei Kibica na Bielanach Wrocławskich mecz Polska - Portugalia oglądało kilkaset osób. Kiedy Quaresma trafił z karnego do siatki, przesądzając o awansie Portugalii, słychać było tylko wielki jęk rozpaczy. A potem zapanowała przeraźliwa cisza.

W Alei Kibica było jak na prawdziwym piłkarskim stadionie. Większość ludzi ubrana w koszulki reprezentacji Polski, z obowiązkowymi szalikami w barwach narodowych. Wielu na policzkach ma wymalowane biało-czerwone flagi, niektórzy z ogromnymi kibicowskimi kapeluszami na głowie.

Aleja w euforii

Zanim wszyscy zdążyli wejść do specjalnej wygrodzonej Alei Kibica w środku zapanowała euforia. Na samym początku meczu Robert Lewandowski trafił do siatki i spowodował wielki wybuch radości w Alei Kibica. Fani głośno krzyknęli: jeeeeeeeest! skakali do góry i przybijali sobie "piątki".

Początek meczu był świetny w wykonaniu naszej reprezentacji i atmosfera w Alei Kibica też była wyborna. Udane akcje naszych piłkarzy zebrani kibice nagradzali wielkimi brawami, czasami skandowali: "Polska biało-czerwoni!" Jak na prawdziwym stadionie.

Niestety, gdy Renato Sanches doprowadził do remisu, do Alei Kibica rozległ się ogromny jęk zawodu, a potem zrobiło się cicho.

Ogolimy się na Pazdana

Jednak wiara w polską reprezentację była nadal ogromna. W przerwie meczu tuż przed strefą stało czterech młodych kibiców. Wszyscy ubrani w narodowe barwy, niektórzy w ogromnych kapeluszach. Damian, Marek, Patryk i Łukasz przyjechali z Kątów Wrocławskich.

- Jesteśmy tu pierwszy raz. Super atmosfera, bardzo nam się podoba - przekonywali i podkreślali: - Wygramy 2:1. Jeśli Lewandowski strzelił, to teraz musi coś Milik dorzucić. Dla nas wynik ma ogromne znaczenie, bo założyliśmy się, że jeśli awansujemy do pófinału Euro, to wszyscy zetniemy się na Pazdana, czyli na łyso - tłumaczył jeden z fanów.

Później, gdy zaczęła się już druga połowa meczu, inna grupa kibiców rytmicznie skandowała hasło: Pa-Pa-Pa-Pa, Pazdan!

Browary pijecie?

Kiedy po przewie częściej przy piłce była drużyna Portugalii w Alei Kibica rozlegały się gwizdy. I wielkie brawa, gdy pudłował Cristiano Ronaldo.

A polscy piłkarze często byli nagradzani brawami za swoje udane zagrania, przede wszystkim ofiarne interwencje w obronie.

Kiedy atmosfera wśród fanów "siadała", niektórzy próbowali poderwać do dopingu zebranych skandując: Kto dzisiaj wygra mecz? Polska, Polska, Polska!!! A później zaintonowano pieśń: "Polska, biało-czerwoni"

Kiedy w normalnym czasie gry pojedynek zakończył się remisem i czekała nas dogrywka, część kibiców pobiegła do strefy bufetowej, gdzie można było kupić piwo i kiełbaski.

Obok mnie jeden z kibiców przez telefon wymieniał fachowe uwagi z kolegą: - Grosicki mógł wtedy nieco inaczej zagrać, nie? A u nich ten młody, co poszedł do Bayernu (Renato Sanches - dop.red.) najlepszy. Ale rozgrywa! - zachwycał się rozmawiający. A na koniec zapytał: A wy jak, browary pijecie?

Brzmienie ciszy

Na boisku walka trwała dalej, a w Alei Kibica - mimo później pory - nadal było mnóstwo ludzi. Choć czasami zdarzało się, że niektóre panie już ziewały. No, ale zbliżała się północ.

Emocje sięgały zenitu, gdy rozpoczęła się seria rzutów karnych. Niektórzy stali mając ręce złożone jak do modlitwy. Głośno skandowali: "Fabian!", "Fabian!" chcąc dodać otuchy naszemu bramkarzowi. Po celnych strzałach polskich zawodników w strefie panowała euforia. Ale po strzale Kuby Błaszczykowskiego, po którym bramkarz odbił piłkę, rozległ się bolesny jęk zawodu.

Gdy chwilę później Ricardo Quaresma trafił do siatki, przesądzając o awansie Portugalii, znów słychać było tylko jęk rozpaczy. A potem zapanowała przeraźliwa cisza. Po chwili ktoś z wściekłością przebijał leżąc na ziemi balony, który głośno pękały. Inni w złości rzucali na ziemię kubki po piwie.

Większość kibiców szybko ruszyła do zaparkowanych samochodów i Aleja dość szybko zaczęła pustoszeć. Nikt nie skandował: "Polacy nic się nie stało".

Przed wejściem do strefy samotnie stał młody mężczyzna w białej koszulce z orłem na piersi - Marcin z Wrocławia.

- Jestem tu każdego dnia, bo lubię oglądać mecze na dużym ekranie. Poza tym w domu zepsuł mi się dekoder. Nasza drużyna i tak zrobiła więcej niż się spodziewałem. Liczyłem, że tylko wyjdziemy z grupy, a przecież doszliśmy trochę dalej. W pierwszym naszym meczu na Euro wygraliśmy, a ja dostałem prezent, bo wtedy miałem urodziny. Dziś już tak wesoło nie jest, ale i tak awans do ćwierćfinału jest naszym sukcesem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.