Marcin Gortat znów zagrał w Tauron Arenie Kraków. Ale przegrał z wojskiem

Efektowne wsady i bloki, cheerleaderki i pojedynki maskotek. W niedzielę w Tauron Arenie Kraków można było poczuć się jak na meczu NBA. Wszystko za sprawą Marcina Gortata, który wraz z drużyną gwiazd po raz trzeci zmierzył się tu z reprezentacją Wojska Polskiego.

Kilkadziesiąt minut przed początkiem spotkania nad Krakowem przeszła potężna burza, ale do hali i tak dotarło kilka tysięcy kibiców. O tym, że idą na mecz z udziałem wojska mogli sobie przypomnieć już przed Tauron Areną. Stały tam wojskowe samochody, pomiędzy nimi przechadzały się panie i panowie w mundurach. Niektórzy demonstrowali działanie różnych wojskowych "przyrządów", takich jak wykrywacz metali.

W środku ich koledzy już po raz piąty zmierzyli się z drużyną Gortata. Jak co roku polski jedynak w NBA zaprosił do zespołu gwiazdy polskiego sportu i estrady. Tę pierwszą grupę reprezentowali m.in. Mariusz Wlazły, Urszula Radwańska czy Mariusz Czerkawski, tę drugą Ewa Farna, Mariusz Kałamaga czy członkowie zespołu Afromental.

Zanim wybrzmiał pierwszy gwizdek, na parkiecie na zaproszenie Gortata pojawił się Jacek Majchrowski. Prezydent Krakowa z okazji zbliżającej się rocznicy 14 lat na urzędzie dostał od koszykarza pamiątkową koszulkę. Potem zaczęła się gra.

Po dotychczasowych czterech meczach 3:1 prowadziła ekipa Gortata. Żołnierze wzmocnieni Garrettem Temple, kolegą Polaka z Washington Wizards oraz Agnieszką Szott-Hejmej z Wisły Can-Pack od początku meczu chcieli poprawić tę statystykę. Po kilku minutach prowadzili aż 10:0.

Pierwsze punkty dla teamu Gortata zdobył Adam Waczyński, koszykarz reprezentacji Polski. Chwilę po wejściu na parkiet celnym rzutem popisała się Radwańska, z czasem do kosza trafiła nawet Farna, ale żołnierze do końca kontrolowali grę. U nich szalał Temple, który kilka razy popisał się efektownymi wsadami.

- Będę blokował i robił wsady - odgrażał się przed wejściem na boisko znany z seriali Maciej Musiał. Drużynie Gortata nie pomógł nawet Piotr Gruszka. Były siatkarz chwilę po wejściu na boisko wykonał... blok. Na niewiele zdał się też celny rzut za trzy Kałamagi. - Wreszcie mi "siadło", szkoda, że dopiero teraz - kręcił głową.

Dużo działo się nie tylko w czasie gry, ale i w przerwach. Pokazy cheerleaderek przeplatały pokazy tańca... maskotek. W czasie jednej z przerw Radwańska wzięła do ręki rakietę i posyłała do kibiców piłki z podpisami, później w jej ślady poszedł Gortat.

Ostatecznie wojsko wygrało 71:62. Nie wynik był jednak w niedzielę najważniejszy. Dochód z biletów został bowiem przekazany na cele fundacji MG13 "Mierz wysoko".

W Krakowie rozegrano też finał kampów Gortata. Zwyciężył Norbert Maciejak: w nagrodę pojedzie do USA na mecz NBA. Zwycięzca utonął w objęciach mamy, ale po chwili powody do radości miała cała dziewiątka finalistów.

- Dzięki temu, że kupiliście bilety, wszystkie te dzieci pojadą do Stanów - powiedział Gortat do kibiców.

Więcej o:
Copyright © Agora SA