Światowa gwiazda squasha: Grałem na wszystkich kontynentach. W Krakowie niezwykła jest publiczność

- Grałem w squasha na każdym kontynencie, w kilkudziesięciu różnych krajach. Do najbardziej spektakularnych miejsc należy z pewnością Kair, gdzie korty są ustawiane na tle piramid - mówi Nick Matthew, Brytyjczyk, trzykrotny mistrz świata, ośmiokrotny mistrz Wielkiej Brytanii, gwiazda tegorocznej edycji Drużynowych Mistrzostw Polski w Squashu. Mecze do soboty będą rozgrywane pod Galerią Krakowską.

W 2015 roku został nawet wydrukowany plakat mistrzostw z pańską podobizną, ale ostatecznie kontuzja nie pozwoliła panu przyjechać do Krakowa. Nareszcie się udało...

Nick Matthew: - Tak. Miałem wcześniej trzy zaproszenia do waszego kraju na turnieje oraz na mistrzostwa Europy, które odbyły się w maju tego roku, ale za każdym razem na drodze stawała kontuzja. Czułem, że nad moim przyjazdem do Polski ciąży jakaś klątwa. Tym razem się udało, może dlatego, że zabroniłem organizatorom drukowania plakatu z moją podobizną (śmiech).

Jak pierwsze wrażenia?

- Fantastyczne. Przede wszystkim muszę powiedzieć, że wasza publiczność jest niezwykła, spontaniczna. To pozytywnie wpływa na graczy. Szklany kort w centrum miasta też robi wrażenie. Nie zdążyłem jeszcze zwiedzić, ale wygląda na to, że Kraków jest piękny.

Szklane korty ustawiane w spektakularnych miejscach, w centrach miast, to nie jest dla pana nowość?

- To prawda, rozegrałem wiele turniejów w różnych miejscach. Grałem w squasha na każdym kontynencie, w kilkudziesięciu różnych krajach. Do najbardziej spektakularnych miejsc należy z pewnością Kair, gdzie korty są ustawiane na tle piramid, a mecze odbywają się w nocy - wrażenia są niesamowite. Co roku gram w mistrzostwach w Nowym Jorku, kort ustawiony jest na Grand Central Station, gra się wśród tysięcy ludzi, którzy przechodzą przez ten wielki dworzec. Grałem także w Hongkongu i w największym porcie morskim na świecie, czyli w Szanghaju.

W Anglii najczęściej gramy centrach handlowych, bo tam prawdopodobieństwo opadów jest zbyt duże (śmiech). Korty mają różne kształty, oświetlenie jest dostosowane do warunków otoczenia. Squash to zresztą sport, który można uprawiać wszędzie, wyjść z nim do ludzi, co służy jego promocji. Oglądanie mistrzostw w takich lokalizacjach pobudza wyobraźnię młodych zawodników, oni także chcieliby tam kiedyś zagrać. Takie wyjście ze squashem na ulicę służy jego popularyzacji i mam nadzieję, że przyczyni się także do tego, by stał się dyscypliną olimpijską.

Z naszych statystyk wynika, że squash w Polsce bardzo dynamicznie się rozwija...

- Słyszałem, że squash w waszym kraju rozwija się obecnie najszybciej w Europie. Mogę to potwierdzić po pierwszym dniu rozgrywek. Widać to zarówno w poziomie gry zawodników jak i w zainteresowaniu tym sportem wśród publiczności. Nie spotkałam nigdzie wcześniej takiej atmosfery i entuzjazmu. Dla rozwoju gry w Polsce ważne jest, by polscy zawodnicy mieli szanse zagrać i zobaczyć najlepszych. To najlepsza ścieżka rozwoju, sam przez nią przeszedłem. Za kilka lat możemy się spodziewać Polaków na wysokich miejscach w światowym rankingu.

Jak pan zaczynał grać w squasha?

- Zacząłem w wieku ośmiu lat, za mną są lata treningów, turniejów, mistrzostw. To bardzo wyczerpujący sport, wymaga dobrej kondycji. Przez godzinę gry musisz być w pełnej dyspozycji, pracuje twoje ciało, ale też wszystkie zmysły. Starasz się przewidzieć, gdzie przeciwnik uderzy piłkę, musisz być zarówno silny, jak i szybki.

Sam mam dziś 34 lata i dużo zmieniam w treningach. Bardziej stawiam na inteligencję i przewidywanie, wykorzystuję doświadczenie. To, co jest piękne w squashu, to fakt, że można zacząć grać w każdym wieku, postawić sobie cele i je realizować. To czas na odreagowanie, spotkanie z przyjaciółmi, pozytywny reset.

Więcej o:
Copyright © Agora SA