Będąc 10-letnim chłopakiem Przemysław Mońka zaczął kopać piłkę w Liswarcie Krzepice. W 2007 roku trafił do Rakowa i w klubie z Limanowskiego spędził blisko osiem lat. W kadrze Rakowa był jeszcze jesienią 2015 roku, zimą został wypożyczony do Gryfa Wejherowo.
Przemysław Mońka: - Wolałbym, żeby Gryf dzisiaj wygrał. Przyjechaliśmy po zwycięstwo, a wywalczyliśmy remis, który raczej niczego nam nie da. W tym meczu, zarówno dla nas, jak i dla Rakowa liczyły się tylko trzy punkty. Jest remis, który nikogo nie zadowala...
- W tej ostatniej minucie poszedłem za piłką, wiedziałem, że nie dostanę jej głową, ale może uda się dobić. I tak właśnie było. Kolega uprzedził bramkarza, ja wystawiłem nogę i piłka wpadła do bramki. Trafiłem i wydaje mi się, że generalnie nie było to złe spotkanie w moim wykonaniu. W drugiej połowie wszyscy graliśmy dużo lepiej. Pełnej satysfakcji jednak nie mamy. Nie pierwszy raz gramy dobrze, momentami lepiej od przeciwnika, ale nie mamy wystarczającej liczby punktów, żeby się cieszyć na koniec sezonu.
- W pierwszej połowie to Raków więcej grał piłką, a my się cofnęliśmy. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że nie mamy nic do stracenia i musimy zaryzykować. To ryzyko się opłaciło. Stworzyliśmy kilka sytuacji i strzeliliśmy wyrównującego gola.
- Fajnie było wrócić na stadion, na którym zaczynało się przygodę z seniorską piłką. Jakiś szczególny mecz to jednak nie był. Raczej normalny, który moja drużyna chciała wygrać.
- Przed rozpoczęciem drugiej rundy byłem przekonany, że Raków awansuje. Boisko pokazało jednak coś innego. Smutno mi z tego powodu. Z całego serca życzyłem Rakowowi awansu, uważam, że ten klub zasługuje na I ligę. Matematyczne szanse jeszcze są i trzeba próbować do końca, ale wiadomo, że będzie niezwykle trudno.