Trener wicelidera IV ligi: "Widzew to jedyny zawodowy klub w lidze" [ROZMOWA]

- W porównaniu ze wszystkimi innymi zespołami IV ligi Widzew organizacyjnie wygląda całkiem inaczej - mówi Zbigniew Podsiebierski, trener KS Paradyż, czyli rywala Widzewa w walce o III ligę

ROZMOWA ZE

ZBIGNIEWEM PODSIEBIERSKIM,

trenererm KS Paradyż

Maciej Nowocień: Widzew wygrał wszystkie 13 wiosennych meczów. W czym tkwi jego siła?

Zbigniew Podsiebierski: Patrząc z boku, mogę skromnie powiedzieć, że to w zasadzie jedyny zawodowy klub w naszej lidze. W Widzewie wszystko jest postawione w kierunku awansu. I łodzian na pewno stać na grę w III lidze. Zresztą, tradycja rozkazuje, by tak zasłużony klub nie pałętał się po niższych szczeblach rozgrywkowych. To w końcu klub z bogatą historią.

Po przegranym meczu w Łodzi podkreślał pan, że miał pan problem ze skompletowaniem drużyny na spotkanie w środę.

- Dlatego wolałbym grać z Widzewem w weekend. W porównaniu ze wszystkimi innymi zespołami IV ligi Widzew organizacyjnie wygląda całkiem inaczej. Ja, jako trener innego czołowego klubu rozgrywek, nie mam asystenta, a masażysta przyjeżdża tylko na mecze. Widzew z dużym budżetem może pozwolić sobie na wiele innych istotnych spraw i to wygląda już tak, jak w wyższych ligach. Inne drużyny pozostawione są same sobie. U nas piłkarze normalnie pracują zawodowo. Postawiłem im jednak warunek, że nie może to być praca zmianowa, bo wymagam obecności na treningach. Poza tym, w IV lidze jest aż 20 drużyn, a organizacja meczów i wyjazdy to dla nas ogromny koszt finansowy i fizyczny. Od trzech tygodni gramy co trzy dni. Niektórzy z naszych graczy wstają o godzinie 3 rano, by iść do pracy, a o 12 wsiąść w autokar, dojechać na mecz i jeszcze go rozegrać. Czasem wolę nie myśleć, jak zmęczeni przychodzą na zbiórkę.

Widzew to też marka.

- Dlatego jest mu łatwiej pozyskać piłkarzy. My musimy sami znaleźć zawodnika, zaproponować mu jakieś warunki, dojazd. Do Widzewa wszyscy się garną. Chcą grać w takim klubie i dlatego jest łatwiej skompletować dobrą drużynę. Piłkarzy przyciąga sama tradycja czy nazwa, nawet w niższych ligach. Zawsze można wpisać sobie w CV, że grało się w Widzewie. Dlatego do Łodzi chętnie przychodzą także piłkarze z wyższych lig.

Grając w Widzewie trzeba się jednak liczyć z presją.

- Łodzianie mają rzesze kibiców, którzy wspierają drużynę, ale także wymuszają na niej odpowiednią postawę. Nawet gdy piłkarze są już bardzo zmęczeni, muszą wydobyć jeszcze ostatnie pokłady. Kibice dyscyplinują piłkarzy.

Widzew przesądził już o losach awansu do III ligi?

- Nie chcę, by zabrzmiało to tak, że już klękamy przed Widzewem, ale zdajemy sobie sprawę, że łodzianie zrobili wszystko, by nie zostać na dłużej w IV lidze. Wiedzieliśmy, że ciężko będzie zachować pozycję lidera. Siedem punktów straty do takiej drużyny jak Widzew to bardzo dużo. Tym bardziej, że łodzianie pokazali, że fotel lidera im się należy, bo odrobili wszystkie zaległości z jesieni i jeszcze nas wyprzedzili. Zawodnicy niektórych drużyn już zrozumieli, że w zasadzie nie ma już bodźca, który sprawiłby, że awansuje inna drużyna, niż Widzew. Wszystko idzie w takim kierunku, że to łodzianie w przyszłym sezonie zagrają ligę wyżej. W IV lidze leją wszystkich po kolei, nie przegrywają, więc na to zasługują.

Widzew poradzi sobie w III lidze z aktualnym składem?

- Aby wypowiadać się na ten temat, raczej trzeba być w środku zespołu. Trener Marcin Płuska na pewno wie, którzy zawodnicy zagwarantują mu odpowiedni poziom. Ale drużyny, które ostatnio wchodziły do III ligi i nie robiły wzmocnień, a wręcz rewolucji w składzie, wracały szczebel niżej. Tym bardziej, że ligę czeka reorganizacja i zostaną same zespoły z czołówki. Wzmocnienia będą więc niezbędne.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.