WIsła - Zawisza 5:0. Klęska na koniec mrzonek o ekstraklasie

- Po co się męczyć z Zawiszą Bydgoszcz w ataku pozycyjnym, skoro wystarczy raz kopnąć piłkę do przodu i jest gol - powiedział Wojciech Kowalczyk, komentator Polsatu Sport. Nic dodać, nic ująć. Bydgoszczanie skompromitowali się w Płocku.

Wisła i Płock były przygotowane do świętowania awansu do ekstraklasy. Na parkingu obok stadionu stał odkryty autobus, którym po meczu z Zawiszą piłkarze mieli pojechać na rynek w Płocku i tam celebrować sukces.

Bydgoszczanie mieli ambicję im w tym przeszkodzić. Dla nich, jeszcze teoretycznie istniała szansa na prześcignięcie Wisły mimo aż siedmiu punktów straty. Warunek - musieli wygrać. To był dla nich również pojedynek o honor. Przegrali go z kretesem.

Nie da się rady jednak zwyciężać, jeśli traci się gole w juniorskim wręcz stylu. W 16 min piłkę od własnej bramki wybił Sergiusz Kiełpin. Przeleciała 60 metrów na połowę Zawiszy - w sektor boiska strzeżony przez środkowych obrońców. A tam napastnik Wisły, Mikołaj Lebedyński wygrał pojedynek główkowy z Piotrem Stawarczykiem i to wystarczyło, żeby prawoskrzydłowy Damian Piotrowski wybiegł sam na sam z bydgoskim bramkarzem Damianem Węglarzem. Minięcie, strzał do pustej bramki i 1:0 dla gospodarzy.

Komentujący ten mecz dla Polsatu Sport Wojciech Kowalczyk skwitował - Po co się męczyć z Zawiszą Bydgoszcz w ataku pozycyjnym, skoro wystarczy raz kopnąć piłkę do przodu i jest gol.

Przy drugim golu, wkrótce po przerwie, drugi ze środkowych obrońców zaliczył asystę. Toni Markić wygarnął piłkę prosto pod nogi Arkadiusza Recy, który wykorzystał potem sytuację sam na sam z Węglarzem.

Trzeci gol w 61 min był konsekwencją kolejnych błędów w defensywie, ale strzelił go przynajmniej piłkarz Wisły, bo gol nr 4 to już autorstwo zawiszan. Złe podanie na własnej połowie Gala Arela do Wasiła Panajotowa, Bułgarowi piłka się odbija, przejmuje ją Reca i pokonuje Węglarza. Potem był jeszcze piąty gol kompromitujący obrońców, przyglądających się we własnym polu karnym, co robi Lebedyński.

Nasz zespół miał niewiele do powiedzenia w tym meczu. Jedynie w 44 min po rozegraniu rzutu rożnego główkował Stawarczyk, ale piłka przemknęła tylko po poprzeczce.

Wisła Płock - Zawisza 5:0 (1:0)

Bramki: 1:0 Piotrowski (16.), 2:0 Reca (51.), 3:0 Wlazło (61.), 4:0 Reca (64.), 5:0 Lebedyński (79.)

Wisła: Kiełpin- Stefańczyk, Szymiński, Sielewski, Stępiński- Rogalski, Wlazło- Piotrowski (76. Hiszpański),Iliew, Reca (70. Kun)- Lebedyński (81. Drozdowicz)

Zawisza: Węglarz- Kamiński, Marić, Stawarczyk, Igumanović (66. Widelski)- Arel, Drygas- Smektała, Mica (39. Angielski), Panajotow- Lewicki (76. Włosiński)

Żółte kartki: Stefańczyk (Wisła)

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.