Przegrany sezon Wisły Kraków, ale światełko w tunelu zaświeciło

W ostatnim meczu wiślakow było jak przez cały sezon w ich wykonaniu - jak w kalejdoskopie. Z Podbeskidziem dwa razy odrobili straty, dwa razy na prowadzenie wychodzili, a raz je tracili. Wygrali 4:3

Sezon można podzielić na trzy okresy: remisy, porażki, zwycięstwa. Pierwszy to czas Kazimierza Moskala - w 17 meczach pięć wygranych i dziewięć remisów. Gdy szkoleniowiec został zwolniony, Wisła był na czwartym miejscu - najwyższym w sezonie. Drugi okres to tymczasowy trener Marcin Broniszewski, a w środku jednej z najkrócej pracujących trenerów przy Reymonta - Tadeusz Pawłowski. Efekt? W dziewięciu meczach zero zwycięstw i sześć porażek. Wisła niemal sięgnęła dna - była 15. i realnie przy Reymonta obawiano się spadku.

Wtedy nadszedł trzeci okres - taki, jakiego właściciel Bogusław Cupiał zwykle oczekuje. Gdyby ułożyć tabelę tylko od przyjścia trenera Dariusza Wdowczyka, Wisła byłaby najlepsza. W 11 meczach - tylko jedna porażka i siedem zwycięstw. Zabrakło jednak najważniejszej wygranej - z Zagłębiem Lubin, by krakowianie wyszli z twarzą w tym sezonie. Piłkarzom nie pozostało nic innego, jak wygrać grupę spadkową. Taki cel wyznaczył Dariusz Wdowczyk. By go zrealizować, jego piłkarze musieli wygrać w Bielsku-Białej, gdzie rywalem był spadkowicz z ekstraklas.

Trener Wdowczyk zapowiedział, że da szanse tym piłkarzom, którzy grali mniej lub wcale, i słowa dotrzymał. W podstawowym składzie pojawili się Piotr Żemło (pierwszy raz w tym sezonie), Rafał Pietrzak (do tej pory 5 występów - 420 minut), Krzysztof Drzazga (6 - 137 minut) i Alan Uryga (23 mecze, ale dopiero drugi raz po przyjściu Wdowczyka).

Choć Podbeskidzie spadło z ekstraklasy, to chciało się godnie pożegnać z ligą i po serii błędów doświadczonych wiślaków objęło prowadzenie. Rutyniarze z Wisły szybko jednak wyrównali. Niepilnowany Paweł Brożek zdobył 14. bramkę w tym sezonie i 132. w historii występów w ekstraklasie. Gospodarze za wszelką cenę chcieli jednak wygrać i tym razem zawiedli młodzi wiślacy. Krzysztof Drzazga nie zdążył za rywalem i do przerwy było 2:1 dla Podbeskidzia.

W przerwie Wdowczyk dodał jedenastce doświadczenia. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Wisła odrobiła straty i wyszła na prowadzenie, ale brak w komunikacji sprawił, że i bielszczanie wyrównali. Strzelaninę zakończył Krzysztof Mączyński i piłkarzom z Krakowa udało się zrealizować cel szkoleniowca.

- Z tego i ze zdobytych punktów się cieszę. Niestety muszę skrytykować zespół, bo taka gra w defensywie jest niedopuszczalna. Dobrze, że to ostatni mecz w tym sezonie i nie musimy tego analizować, ale zawodnicy usłyszeli w szatni kilka gorzkich słów - podkreślił Wdowczyk.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.