Górnik przegrał ze Śląskiem, ale utrzymał się w ekstraklasie

W ostatniej kolejce ekstraklasy piłkarze Górnika Łęczna ulegli Śląskowi we Wrocławiu 2:3. Na szczęście jego imiennicy z Zabrza nie zdołali w Niecieczy pokonać Termaliki Bruk-Bet, zaledwie zremisowali - i to oni spadli do I ligi.

Presja, jeśli chodzi o łęcznian była przed tym meczem ogromna. Praktycznie do utrzymania się drużynie trenera Andrzeja Rybarskiego wystarczał remis, a nawet przegrana jej nie degradowała, pod warunkiem, że w korespondencyjnej potyczce - także walczący o ligowy byt zabrski Górnik przegra, bądź zremisuje w Niecieczy z Termalicą Bruk-Bet, co się zresztą stało. - Na pewno nie zagramy we Wrocławiu o jeden punkt, bo to jest bardzo niebezpieczne i można zostać skarconym, chcemy wygrać - deklarował przed spotkaniem pomocnik łęcznian Grzegorz Bonin. Natomiast gospodarze przystępowali do tej potyczki na pełnym luzie, bo u nich wchodził w grę tylko ewentualny awans w ligowej hierachii.

Niestety mecz nie zaczął się pomyślnie dla łęcznian. Już w piątej minucie gospodarze uzyskali prowadzenie. Japończyk Ryota Marioka wymanewrował defensywę Górnika i z linii 16 metrów strzelił na bramkę, a piłka wylądowała w siatce. Rozochoceni golem wrocławianie nie zwalniali tempa, natomiast drużyna z Łęcznej miała kłopoty z przedarciem się na pole karne rywala. Z czasem Górnik zaczął sobie poczynać coraz śmielej. W 16. minucie groźnie było po akcji Grzegorza Piesio z Przemysławem Pitrym. Chwilę później piłka po uderzeniu Piesio trafiła w słupek. Łęcznianie jednak wreszcie dopięli swego. W 20 min. Tomasz Nowak zagrał do Pitrego, a ten przelobował wysuniętego na piąty metr Mariusza Pawełka.

Potem wprawdzie w posiadaniu piłki częściej byli wrocławianie, ale niewiele z tego wynikało. W 33. minucie szanse na strzelenie bramki miał Bence Mervo, lecz Węgier przegrał pojedynek z Sergiuszem Prusakiem. Z kolei w Górniku świetnym rajdem popisał się Grzegorz Bonin, ale jego uderzenie na bramkę było już dużo gorszej próby i ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1:1.

Po zmianie stron wyraźnie było widać, że obie drużyny nie zamierzają grać na remis. Akcje przenosiły się spod jednej bramki pod drugą. Skuteczniejsi jednak byli gospodarze. W 58. minucie Peter Grajciar dośrodkował na pole karne, Radosław Pruchnik nie upilnował Tomasza Hołoty, który strzałem głową odzyskał prowadzenie dla Śląska. Jeszcze piłkarze z Łęcznej dobrze się nie otrząsnęli po stracie gola, a już otrzymali kolejny cios. Po raz drugi w tym meczu bramkę strzelił Marioka - i też zza pola karnego.

W 66. minucie boisko opuścił kontuzjowany stoper łęcznian Tomislav Bożic, a jego miejsce zajął napastnik Jakub Świerczok. Chwilę później Pitrego zmienił Bartosz Śpiączka. Niestety siła ofensywna Górnika specjalnie przez te roszady nie wzrosła. Gospodarze mogli strzelić jeszcze jedną bramkę, ale Kamil Biliński przegrał pojedynek sam na sam z Prusakiem. Ambicji jednak łęcznianom odmówić nie sposób, walczyli do samego końca i już w doliczonym czasie gry kontaktowego gola strzelił Śpiączka, ale po chwili arbiter zakończył spotkanie.

DYSKUTUJ Z NAMI O LUBELSKIM SPORCIE NA FACEBOOKU

Śląsk Wrocław 3 (1)

Górnik Łęczna 2 (1)

Bramki: Marioka (5., 60.), Hołota (58.) - Pitry (20.), Śpiączka (

Ślask: Pawełek - Zieliński Ż, Kokoszka, Celeban, Dvali - Hateley, Hołota - Grajciar (61. Kiełb), Marioka, Pich (90. Dankowski) - Mervo (82. Biliński Ż).

Górnik Łęczna: Prusak - Sasin (79. Mierzejewski), Bozić (66. Świerczok), Pruchnik, Leândro - Szmatiuk, Bednarek - Bonin, Nowak, Piesio - Pitry (73. Śpiączka).

Sędziował: Paweł Raczkowski z Warszawy.

Copyright © Agora SA