Śląsk wygrywa z Termaliką i zapewnia sobie utrzymanie w Ekstraklasie!

Śląsk pokonał na własnym stadionie Termalikę Bruk-Bet Niecziecza 2:1. Dzięki temu zwycięstwu wrocławianie zapewnili sobie utrzymanie w Ekstraklasie na kolejny sezon.

W meczu z Termaliką trener Mariusz Rumak postanowił dać szansę rezerwowemu napastnikowi Kamilowi Bilińskiemu, który w ostatnim meczu z Górnikiem popisał się efektowną bramką niczym z gier komputerowych. W pierwszej "jedenastce" pojawił się też Czech Marcel Gecov. Na ławce rezerwowych tym razem wylądowali Tomasz Hołota i Bence Mervo.

Pierwsze minuty spotkania we Wrocławiu nie powalały tempem. Obie drużyny raczej starały się cierpliwie budować akcje i grać zachowawczo w defensywie niż dynamicznie atakować. Ale noty za efektowny styl gry w pierwszej połowie podniósł niezawodny Ryota Morioka. W 18. minucie Japończyk popisał się lekkim, ale precyzyjnym uderzeniem zza pola karnego, zaskakując golkipera gości Sebastiana Nowaka. Dla Morioki było to piąte trafienie w polskiej lidze!

Z kolei blisko zdobycia pierwszej bramki w 2016 roku był Robert Pich. Słowak choć oddał potężny strzał, to trafił wprost w bramkarza Termaliki. Picha wyjątkowo motywować do gry nie trzeba, bo 27-letni piłkarz walczy o miejsce w reprezentacji Słowacji na Euro 2016. W czwartek otrzymał od selekcjonera tamtejszej drużyny Jana Kozaka powołanie do szerokiej kadry. Czy pojedzie na turniej do Francji okaże się 30 maja - wtedy trener Słowaków ogłosi 23-osoby zespół, który pojedzie na mistrzostwa Europy.

Swoje okazje w pierwszej części meczu mieli też goście. Najlepsze marnował Tomasz Foszmańczyk. Najpierw strzał pomocnika Termaliki po efektownej, solowej akcji zblokował Piotr Celeban. Kilka minut później Foszmańczyk znów stanął przed niezłą okazją, a w jednej z głównych ról ponownie wystąpił kapitan Śląska. Tym razem jednak Celeban nie porozumiał się z Adamem Kokoszką i w konsekwencji żaden z nich nie wybił piłki. Dopadł do niej Foszmańczyk, ale nie zdołał jej opanować przy drugim kontakcie i akcję przytomnie "skasował" Abramowicz.

Dość szybko bo już w 55. minucie na boisku pojawił się węgierski snajper Bence Mervo. Zastąpił Bilińskiego, który choć na boisku dwoił się i troił, to zagrożeniem dla bramkarza Termaliki nie był ani razu

W 62. minucie plan na zwycięstwo Śląskowi pokrzyżował boczny defensor wrocławian Lasha Dvali, który pechowo skierował piłkę... plecami do własnej bramki. Jak się jednak okazało trafienie Gruzina, nie było jedynym samobójczym golem w tym spotkaniu. Na pięć minut przed końcem swoje bramkarza zaskoczył też obrońca Termaliki Patryk Fryc. Defensor gości starał się zatrzymać mocne dośrodkowanie Jacka Kiełba, ale piłka odbiła się od jego nogi i przeleciała obok bezradnego Nowaka. Jak się okazało, ta bramka zapewniła drużynie Śląska utrzymanie w Ekstraklasie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.