Bez miedzi ani rusz. Mizerny sezon Startu w TBL

Krótka piłka. Felieton Wiesława Pawłata

Sezon dla występujących w Tauron Basket Lidze Koszykarzy Startu dobiegł końca. Można by rzec - nareszcie kres tych męczarni. Rozgrywki drużynie lubelskiej zupełnie nie wyszły. Czerwono-czarni wygrali zaledwie cztery mecze i ponieśli 28 porażek. To, oczywiście, sprawiło, że Start zajął ostatnie miejsce. Tym razem jeszcze nie grozi to żadnymi konsekwencjami, bo zgodnie z regulaminem zespół musi dwa razy z rzędu uplasować się w strefie spadkowej, aby zostać zdegradowanym. Niestety, jedno koło ratunkowe już zostało wykorzystane i w przyszłym sezonie taryfy ulgowej nie będzie. Dlatego też działacze i sztab szkoleniowy muszą zrobić wszystko, aby ta sytuacja się nie powtórzyła.

Fachowcy twierdzą, że dla beniaminka najtrudniejszy jest drugi sezon po awansie i w tym przypadku to się potwierdziło. Inna sprawa, to jak mówi stare porzekadło "kto nie ma miedzi, ten w domu siedzi". Niski budżet klubu sprawił, że zbudowano zespół na miarę możliwości finansowych, a te niewiele przekraczają dwa miliony złotych. Oczywistym więc jest, że gwiazd za te pieniądze sprowadzić się nie da. Myślę, że nie trafiono również z transferami - szczególnie zagranicznymi, bo w zasadzie tylko Nick Kellogg spełnił to, czego od niego oczekiwano. Pozostali nie dotrwali do końca sezonu i zostali wymienieni na innych, którzy szczerze mówiąc też nie błyszczeli. Najlepszym dowodem słabości graczy jest to, że nie mogło sobie z nimi poradzić aż trzech trenerów. Zaczął Paweł Turkiewicz, od którego pałeczkę przejął Dusan Radović, a Serba zastąpił Michał Sikora. Temu ostatniemu przyszło firmować końcową lokatę w tabeli. Wszystko wskazuje na to, że w przyszłym sezonie nie będzie on już w Starcie pierwszym po Bogu, ale trudno go winić za rezultaty, bo to młody, zdolny szkoleniowiec, który po raz pierwszy prowadził samodzielnie zespół, i to od razu w najwyższej klasie. Niemniej jednak zdobyte doświadczenia powinny w przyszłości procentować, a do CV będzie sobie mógł wpisać, że pod jego wodzą Start ograł mistrza Polski Stelmet Zielona Góra. To już jednak przeszłość, z której trzeba wyciągnąć wnioski. Przede wszystkim należy powalczyć o większy budżet, w przeciwnym wypadku można założyć, że nadchodzący sezon będzie podobny do minionego, a wtedy kibice, którzy są spragnieni koszykówki na dobrym poziomie, mogą się od klubu odwrócić. Zresztą nikt nie lubi jak jego drużyna staje się obiektem kpin i wyliczania niechlubnych rekordów, typu ilości porażek z rzędu, co w tym sezonie dotknęło drużynę czerwono-czarnych. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że na walkę o medale nas nie stać, ale liczę na to, że na nadchodzące rozgrywki uda się zbudować drużynę, która przynajmniej będzie próbowała nawiązać do chlubnych tradycji lubelskiej koszykówki.

DYSKUTUJ Z NAMI O LUBELSKIM SPORCIE NA FACEBOOKU

Copyright © Agora SA