Wściekły skrzydłowy Flensburga: Komuś przydałyby się jaja!

Niemieccy zawodnicy mieli olbrzymie pretensję do sędziów po końcowym gwizdku rewanżowego meczu ćwierćfinałowego Ligi Mistrzów: Vive Tauron Kielce - Flensburg.

Niemcy byli niezadowoleni z ostatniej decyzji arbitrów z Francji. Natychmiast po końcowym gwizdku podbiegli do arbitra, domagając się rzutu karnego. Uważali, że Tomas Mogensen był faulowany przez Tobiasa Reichmanna i należała im się "siódemka". Gdyby rzucili rzut karny, to wtedy to oni awansowaliby do Final Four Champions League.

- Nie po to trenujemy każdego dnia i dajemy z siebie wszystko, by takie sytuacje decydowały o naszym losie. Jest mi wstyd za decyzje sędziów - mówił trener Ljubomir Vranjes, trener Flensburga.

- Jak mam wyjaśnić to co się stało w meczu mojemu 9-letniemu synowi, który sam gra w piłkę ręczną i zna jej wszystkie zasady - dodał Mattias Andersson, bramkarz Flensburga na swoim profilu na Twiterze.

Dosadnie decyzję arbitrów podsumował Svan Lasse. - Godziny treningów, 50 meczów i zostaliśmy odprawieni w ten sposób. Komuś przydałyby się jaja! - przyznał duński prawoskrzydłowy.

Zagraniczne media również są wściekłe na arbitrów. - Końcowy gwizdek zamiast karnego. To był ewidentny karny - napisała oficjalna strona Flensburga. Natomiast sport1.de podkreśla wpis Stefana Kretzschmara, byłego znakomitego reprezentacyjnego skrzydłowego reprezentacji Niemiec. - Niestety to jest duża wada naszego sportu. Zbyt wiele jest możliwości wpływania na sędziów. Szkoda. Wielka walka i szacunek - przyznał Kretzschmar.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.