Ekspert o Cracovii: Nie chodzi o to, by doczołgać się do pucharów [WYWIAD]

W decyzjach działaczy Cracovii nie widać spójności. Przecież nie chodzi o to, by doczołgać się do Europy, a potem przegrać pierwszy mecz gdzieś w Kazachstanie - rozmawiamy z Krzysztofem Przytułą, byłym piłkarzem, trenerem, który komentował piątkowy mecz Legia - Cracovia

Jarosław K. Kowal: Legia ograła Cracovię aż 4:0. Przepaść między tymi drużynami naprawdę jest tak duża?

Krzysztof Przytuła: Cracovia, szczególnie u siebie, od czasu do czasu pewnie jest w stanie wygrać z każdym. Ale jeśli popatrzymy na ligę całościowo, to tak, przepaść jest widoczna - zarówno pod względem finansowym jak i dotycząca indywidualnych umiejętności zawodników. Nie ma się co oszukiwać. Trener Jacek Zieliński w studiu po piątkowym meczu wypowiedział zresztą kilka ostrych słów, które pokazują, co się dzieje w krakowskim klubie.

Powiedział, że Cracovia nie jest jeszcze gotowa na europejskie puchary.

- Jeśli dobrze pamiętam, trener zawsze mówił, jak jest. Nigdy nie zasłaniał się szczególną dyplomacją, tylko nazywał rzeczy po imieniu. Można się jedynie zastanawiać, czy te słowa były potrzebne. Teraz wszystko zależy od mądrości piłkarzy. Przecież jedni mogą poczuć się urażeni, a inni w przypadku porażki będą mieli gotowe usprawiedliwienie. Z drugiej strony mówienie, że wyniki są ponad stan, to w pewnym sensie zdejmowanie ciężaru.

Zresztą, w Cracovii bardzo mi brakowało jasnego przekazu, że myśli się tam o Europie. I mam na myśli głównie zimowe transfery. Słowa trenera i piłkarzy to jedno, ale najważniejsze są czyny. Każdy może powiedzieć, że chce grać w pucharach, a jednak drużyna jest zwyczajnie słabsza niż jesienią. Popatrzmy na to, co się stało w Gdańsku, nawet w Gliwicach. Wszyscy się wzmocnili, a Cracovia nie zrobiła żadnego konkretnego ruchu.

Więc co konkretnie mecz z Legią powiedział o brakach Cracovii?

- Że są w zasadzie w każdej formacji. I widać je gołym okiem. Np. w obronie nie było ostatnio piłkarza, o którym można byłoby powiedzieć, że jest w dobrej dyspozycji, że jest liderem. Jedynie środek pola jest ogarnięty - Cracovia ma Kapustkę, Covilę, Dąbrowskiego, do tego Budziński. Ale inne pozycje wymagają dużej poprawy.

Z tego wynika, że latem test czeka raczej działaczy, niż trenera i piłkarzy? Tym bardziej że kilku może odejść.

- Jeśli chodzi o Bartosza Kapustkę, to sprawa jest przesądzona. On w Cracovii jest już ostatni miesiąc. Potem będzie Euro 2016 i odejdzie, jestem o tym przekonany. Pytanie, co z innymi? Bo np. Damian Dąbrowski to dla niektórych klubów pewnie transferowy cel numer jeden.

A jeśli chodzi o transfery do Cracovii - w klubie nie robią już kominów płacowych, jak kiedyś, gdy np. Saidi Ntibazonkiza zarabiał, jak na polskie warunki, bardzo dużo. I dobrze, bo to było złe dla drużyny.

Dziś klub potrzebuje 16-17 piłkarzy na podobnym poziomie, by potem nie trzeba było powtarzać: "nie mamy kim grać". To jest fakt, Cracovia faktycznie nie ma kim grać, ale przecież coś za tym idzie. Szczerze? Poza Kapustką nie ma piłkarza, który byłby wartością dodaną. Chyba że pan kogoś wskaże?

Mateusz Cetnarski?

- OK, zgadzam się. Ale jak na drużynę, która chce grać w europejskich pucharach, to trochę mało. W obecnej formie Cracovia to dla mnie słabsza drużyna od Zagłębia Lubin, od Lechii Gdańsk, nawet od grających w grupie spadkowej Śląska Wrocław i Wisły Kraków. Wszystko przez to, że zima była przespana. Dużo powie najbliższy mecz. Jestem ciekawy, jak Cracovia będzie wyglądała na tle Ruchu Chorzów.

Są w ogóle jeszcze szanse na to, że Cracovia zagra w europejskich pucharach?

- Zostały cztery mecze. Być może uda się dzięki niestabilnej formie innych drużyn? Ale nie w tym rzecz, by teraz doczołgać się do Europy, a potem przegrać pierwszy mecz gdzieś w Kazachstanie. To byłaby chyba słaba reklama dla klubu, dla profesora Janusza Filipiaka. Chodzi o to, co będzie potem, a ambicje działaczy nijak mają się do jakiejkolwiek wizji. W ich ruchach nie widzę spójności.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.