Chcesz współtworzyć nasz portal? Polub nas na Fejsie >>
Po drugiej porażce w tym roku, Mateusz Szczepaniak widział głównie to, że jego zespół się cofnął i grał zbyt głęboko. - Tak grając, ciężko jest wygrać spotkanie, bo stwarza się mniej sytuacji i przeciwnik z reguły przejmuje inicjatywę. Mieliśmy kreować grę na połowie Termaliki, ale tego nie robiliśmy - analizował po spotkaniu zrezygnowany Szczepaniak.
Na pomeczowej konferencji prasowej dziennikarz "Gazety Wyborczej" zacytował Robertowi Podolińskiemu wypowiedź jego napastnika. - Skoro Mateusz tak uważa. - mówił do tego stopnia zdziwiony szkoleniowiec, że wyraz jego twarzy wywołał pomruk śmiechu dziennikarzy w sali konferencyjnej. - W bardzo podobny sposób rozgrywaliśmy ostatni mecz. Termalika zresztą też nie wychodziła wysoko, widać było ich przewagę w pojedynkach powietrznych i to było coś w czym na pewno dominowali - dodał.
- W pierwszej połowie mieliśmy ogromne problemy z grą w powietrzu; nie wiem czy dobrze grający głową Mateusz Szczepaniak wygrał jakikolwiek pojedynek z Artemem Putiwcewem albo Pavolem Stano. Paweł Baranowski tych pojedynków z Wojciechem Kędziorom wygrał bardzo dużo, więc chcieliśmy go przesunąć w pole karne przeciwnika, bo nastawialiśmy się na grę długą piłką - tłumaczył powody przesunięcia defensora do ofensywy i ściągnięcia z boiska Szczepaniaka.
- Kluczem do tego, żeby się utrzymać jest wygrywanie - remisy nam nic nie dają. Dzisiaj zagraliśmy trochę zbyt asekuracyjnie, ale uczymy się na błędach - zapewnił z kolei Szczepaniak.