Final Four Ligi Mistrzów. Asseco Resovia bez brązu. Lube lepsza po horrorze

Bez medalu kończą turniej finałowy Ligi Mistrzów siatkarze Asseco Resovii. W meczu o 3. miejsce krakowskiego turnieju mistrzowie Polski przegrali z Cucine Lube Civitanovą 2:3, po niezwykle zaciętym spotkaniu. Na koniec to jednak Włosi mieli więcej powodów do radości.

Chcesz wiedzieć wszystko o Final Four Ligi Mistrzów? Wejdź na RZESZOW.SPORT.PL

- Dla nas ten mecz będzie jak finał - zapowiadał przed pojedynkiem Fabian Drzyzga, rozgrywający Asseco Resovii. I z takim nastawieniem rzeszowianie wybiegli na boisko, choć nie eksplodowali tak, jak w sobotnim meczu z Zenitem Kazań. Tym razem dali się nieco zaskoczyć bardziej doświadczonym rywalom. To Lube rządziła na boisku, a znakomitą formą imponował 38-letni Alessandro Fei, który tym razem zagrał na pozycji atakującego, zamiast o rok młodszego Serba Ivana Miljkovicia. Zresztą cały włoski zespół imponował grą na siatce, mając aż 78-procentową skuteczność w ataku. To poziom w siatkówce kosmiczny. Asseco Resovia grała w ataku też bardzo poprawnie, ale do poziomu Lube nie mogła doskoczyć.

Podobnie było z zagrywką, która nie robiła rywalom praktycznie żadnej szkody. Amerykanin Micah Christenson mógł rozgrywać co tylko chciał, stąd też jego atakujący mieli taką skuteczność w zbiciach. Włosi od pierwszej piłki odskoczyli mistrzom Polski i trzymali bezpieczną przewagę. Asseco Resovia próbowała gonić, ale nie miała argumentów na dobrze nakręconą włoską maszynę.

Rzeszowianie, chcąc wygrać z Włochami musieli sami się nakręcić podobnie jak oni. W drugiej partii ich gra zaczęła wyglądać zdecydowanie lepiej. Sporo ożywienia wniósł Damian Wojtaszek, który zmienił na pozycji libero Krzysztofa Ignaczaka. "Mały" uwijał się w obronie, podbijając sporo piłek, a w kontrach niezawodny był Olieg Achrem. To kapitan rzeszowian nakręcał zespół dobrą grą w ataku, pomagał też Bartosz Kurek.

Ale wynik wciąż trzeba było trochę gonić. W samej końcówce, gdy na zagrywce pojawił się Dawid Dryja, resoviacy wreszcie dopięli swego. Grając bez rozgrywającego skończyli jedną kontrę, za chwilę zablokowali niesamowitego Kubańczyka Osmany Juantorenę i wyszli na prowadzenie. Wszystko jednak musiało się rozstrzygnąć dopiero w grze na przewagi. Tutaj po profesorsku zagrał Achrem, obijając ręce rywali, a za chwilę skuteczny blok resoviaków dał wyrównanie w meczu. Właśnie skuteczne bloki były kluczowym elementem tej partii.

Przegrana końcówka seta trochę zdeprymowała Włochów. Zanim się obejrzeli przegrywali już 4:8. Dwa razy zablokowany został Juantorena, chwilę później resoviacy dołożyli asa i... zaczęli trwonić przewagę. Lube zagrało skutecznie blokiem, oddało asem i wyszło na prowadzenie 13:12. Znów trzeba było gonić i znów zadziałało to samo, co na początku seta. Zablokowany został Fei, asem popisał się Amerykanin Russell Holmes i rzeszowianie byli bliżej objęcia prowadzenia w meczu. Lube już tak dobrze nie atakowało, skrzydłowi mieli problem, by skończyć choćby co trzecią piłkę. A w szeregach Asseco Resovii szalał Achrem.

Włosi musieli coś zmienić w swojej grze. Postawili więc na innego 38-latka, Amerykanina Williama Priddiego. Ten uspokoił przyjęcie, nieźle spisywał się w ataku, a do tego na pojedynczym bloku potrafił złapać Kurka. Dwie akcje później kolejne dwa bloki, tym razem na Dimie Paszyckim, dały Lube prowadzenie 8:5.

Trener Andrzej Kowal nie czekał długo i wpuścił na boisko drugiego rozgrywającego Lukasa Tichacka oraz Dawida Dryję. I zaczęła się pogoń. Tichaczek mądrze kierował grą kolegów, ci pomagali zagrywką i... oczywiście blokiem. Znów ten element zrobił różnicę. Resoviacy szybko odrobili całe straty, a po chwili wyszli na prowadzenie. Skrzydłowi Lube mylili się w ataku, nadziewali się na nasz blok, ale wynik wciąż oscylował wokół remisu. Asseco Resovia odskoczyła na dwa punkty dopiero w końcówce, którą kibice w Tauron Arenie Kraków oglądali na stojąco. Niestety błędy rzeszowian doprowadziły do kolejnej gry punkt za punkt. W tej blok włączyli Włosi (trzy punkty tym elementem) i doprowadzili do remisu. O tym, kto założy brązowe medale musiał zadecydować tie-break.

Gry nerwów nie wytrzymali siatkarze z Rzeszowa. Zaczęli od dwóch błędów Dryji, zablokowany został Achrem, a Kurek posłał zagrywkę w siatkę. Lube prowadziło już 5:2. Gospodarze nieco podgonili, ale za chwilę wpadł as i blok na Kurku i było praktycznie po meczu. Włosi prowadzili 8:4 i takiej przewagi nie mogli wypuścić z rąk. Doświadczenie Włochów zdecydowało o wszystkim. Resoviacy więcej psuli, oddawali sporo punktów, a rywale szanowali piłkę i po ostatniej akcji mogli cieszyć się z wywalczenia brązowych medali.

W finale krakowskiego turnieju zagrają rosyjski Zenit Kazań i włoskie Trentino Diatec. Obie drużyny wygrywały już po trzy razy Ligę Mistrzów. Ktoś zgarnie to trofeum po raz czwarty. Początek spotkania o godz. 18. Relacja na żywo na rzeszow.sport.pl .

Sety: 20:25, 27:25, 25:22, 22:25, 10:15.

Asseco Resovia: Drzyzga, Jaeschke, Holmes, Kurek, Achrem, Paszycki oraz Ignaczak (libero), Penczew, Wojtaszek (libero), Dryja, Tichacek.

Cucine Lube: Christenson, Juantorena, Podrascanin, Fei, Cebulj, Stanković oraz Grebennikov (libero), Priddy.

Sędziowali: Ralph Barnstorf (Niemcy) i Goran Gradinski (Serbia)

Widzów: 13 tys.

Final Four Ligi Mistrzów na Facebooku! Śledź z nami, co dzieje się w Tauron Arenie Kraków!

Więcej o:
Copyright © Agora SA