Podopieczni Czesława Michniewicza z nawiązką wykonali plan na sezon zasadniczy. Szczecinianie po 30. kolejkach mieli spokojnie awansować do górnej "ósemki", tymczasem zrobili swoim fanom miły prezent i do decydującej części sezonu przystępują z trzeciego miejsca. To nie tylko prestiż i świetna pozycja wyjściowa, ale także możliwość rozegrania czterech spotkań na własnym stadionie.
- Bardzo cieszę się, że wykonaliśmy pierwszą część planu. Trzecia pozycja pokazuje, że przez ten rok wykonaliśmy duży postęp - mówi trener, Czesław Michniewicz. - Prawdziwa walka zaczyna się jednak dopiero teraz. Przed nami siedem bardzo trudnych spotkań.
Portowców czeka morderczy maraton. Pierwsze trzy spotkania rozegrają zaledwie w ciągu tygodnia. W piątek podejmą u siebie Ruch, we wtorek na wyjeździe zagrają z Lechią Gdańsk, a w następną sobotę przy Twardowskiego zmierzą się z Lechem Poznań. Stawka jest jednak bardzo duża. Pogoń ma realną szanse na czwarty medal w całej historii klubu oraz wywalczenie przepustek do europejskich pucharów.
- Dla wielu zawodników to prawdopodobnie najważniejszy miesiąc w dotychczasowej karierze - mówi Sebastian Rudol. - Tacy piłkarze jak Rafał Murawski czy Jarosław Fojut już sporo w piłce osiągnęli, ale dla wielu z nas zbliżające się mecze to wielkie wyzwanie i zarazem szansa.
W piątek do Szczecina przyjedzie Ruch, który jest jedyną drużyną, która pokonała Pogoń w tym roku. Nieco ponad miesiąc temu (7 marca), "Niebiescy" wygrali przy Twardowskiego 3:2. Spotkanie miało kuriozalny przebieg, a granatowo-bordowi pewne zwycięstwo wypuścili z rąk przede wszystkim przez fatalny w skutkach błąd Jakuba Słowika. Bramkarz sprokurował sytuację, po której w polu karnym powalił napastnika rywali. Dostał czerwoną kartkę, a Ruch strzelił gola z karnego.
- Nie rozpamiętujemy tego co się wtedy stało - zapewnia Michniewicz. - Po prostu wyciągnęliśmy wnioski.
Ruch dopiero w poniedziałek dowiedział się, że będzie grał w grupie mistrzowskiej. Wszystko przez zamieszanie związane z Lechią Gdańsk, której tuż przed 30. kolejką anulowano odjęcie jednego punktu. Ostatecznie gdańszczanie zdecydowali się odpuścić temat, który wywrócił całą ligę do góry nogami i tym samym do "ósemki" wskoczyli właśnie chorzowianie.
- Uważam, że to całe zamieszanie nie będzie miało wpływu na postawę Ruchu na boisku - twierdzi Michniewicz. - Oni zasłużyli na grę w grupie mistrzowskiej. Absolutnie nie można twierdzić, że dostali się tam kuchennymi drzwiami.
Szkoleniowca Pogoni przede wszystkim cieszy jednak sytuacja kadrowa. Śmiało można stwierdzić, że w tym roku nie była jeszcze tak komfortowa jak przed piątkowym spotkaniem. Nikt nie musi pauzować z powodu nadmiaru żółtych kartek, a wszyscy kontuzjowani ostatnio piłkarze są już zdrowi. Dotyczy to nawet Jakuba Czerwińskiego, który ostatecznie nie poddał się operacji i wrócił do normalnych treningów.
- Zdecydowaliśmy, że będziemy leczyć więzadło w sposób zachowawczy - mówi stoper Pogoni. - Na razie wszystko wygląda obiecująco. Zobaczymy jak noga będzie reagować na większe obciążenia.
Jedynym powodem do zmartwień może być natomiast frekwencja. Niewiele zostało bowiem z entuzjazmu i biletowego szaleństwa jakie ogarnęło Szczecin przed poprzednim meczem z Legią. Sobotnie spotkanie z warszawianami oglądało ponad 14 tysięcy kibiców. Wszystko wskazuje na to, że w piątek na trybunach stadionu im. Floriana Krygiera nie zasiądzie nawet połowa z tej okazałej liczby.
Początek spotkania Pogoni z Ruchem w piątek o 18:00. Relacja na żywo na szczecin.wyborcza.pl