Zagłębie Sosnowiec chce przejść do historii. Dobra zmiana na Lecha Poznań

Zagłębie Sosnowiec szykuje się na święto, czyli mecz z Lechem Poznań w półfinale Pucharu Polski. Spotkanie ma być odtrutką na ostatnie niepowodzenia w lidze. Początek wtorkowego meczu o godzinie 18.

ŚLĄSK.SPORT.PL na Twitterze. Obserwujesz? >>

Zagłębie ma w kolekcji cztery Puchary Polski, ale ostatni z nich zdobyło w zamierzchłym roku 1978. Najstarszego dziś piłkarza zespołu z Sosnowca, czyli Krzysztofa Markowskiego (rocznik 1979) nie było jeszcze wtedy na świecie...

Zagłębie musi we wtorek odrobić straty z pierwszego meczu w Poznaniu, który mistrz Polski wygrał 1:0. Po trzech kolejnych porażkach w lidze w Sosnowcu trudno o optymizm, ale jak mówi prezes Marcin Jaroszewski piłka nożna zna nie takie historie. - Na boisku wszystko może zmienić się z minuty na minutę. Zespoły przewracają się i powstają z kolan. Od skrajności do skrajności. My obecnie mamy problemy, ale musimy wyjść na boisko z czystymi głowami. To święto dla Sosnowca. Mecz, na jaki czeka się latami - przypomina prezes.

Kto będzie odpowiadał za wynik zespołu we wtorkowym spotkaniu? Po piątkowym meczu z Miedzią Legnica trener Artur Derbin stwierdził, że "ciężar decyzyjności" został przesunięty na Roberta Stanka - dyrektora sportowego klubu.

O tym, że coś jest na rzeczy było wiadomi już podczas gry. Derbin przesiedział całe spotkanie na ławce rezerwowych. Co musiało dziwić, gdyż wcześniej zawsze wspierał zespół stojąc tuż przy linii bocznej boiska. - Nie rozumiem o co to całe zamieszanie? Czy klub wydał jakikolwiek komunikat o zmianie trenera? Czy ja to potwierdziłem? Przed meczem z Miedzią postanowiliśmy coś zmienić. Szukaliśmy impulsu, pozytywnego bodźca. To miał być powód do refleksji - tak dla sztabu trenerskiego, jak i piłkarzy. Nie wyszło. Wszyscy jesteśmy z tego powodu źli. Dalej jesteśmy jednak razem. Jesteśmy jedną drużyną. Sztab szkoleniowy się nie zmienia - mówi Jaroszewski, który potwierdza, że pierwszym trenerem wciąż jest Derbin.

- Nie jesteśmy fabryką łożysk tocznych. Gdy podejmujemy jakąś decyzję, to kibice to widzą. Dyskutują o niej. Musimy szukać rozwiązań na wyjście z kryzysu, bo o takim trzeba mówić po trzech porażkach z rzędu. Na czas świąt wziąłem urlop. Przegraliśmy wtedy dwa mecze. Wciąż byłem na telefonie. Wciąż trwały ważne rozmowy i konsultacje. Wracałem też na konferencję prasową ze sponsorem. To dla nas trudny czas, ale wszyscy wierzymy, że sobie z tym poradzimy, a zacznie się to już od wtorkowego meczu z Lechem - mówi Jaroszewski.

Zagłębie nie gra wiosną tak skutecznie i porywająco jak jesienią. Piłkarze często biegają po boisku w jednym tempie. Brakuje dynamiki i pomysłów. - Nikt nie może utrzymywać się na topie bez końca. My byliśmy na swoim szczycie przez rok. To długo i teraz dopadł na kryzys, z którym prędzej czy później musi zmierzyć się każdy zespół - dodaje.

Na koniec wróćmy jeszcze do meczu z Lechem... - To duże wyzwanie organizacyjne. Mecz zobaczy komplet kibiców [około 5 tysięcy osób - przyp.red.]. Na stadion wybiera się też wielu gości. Nasz obiekt nie jest przystosowany do organizacji tego typu wydarzeń. Nasza trybunka dla VIP-ów w szczególności. Dlatego już teraz proszę wszystkich o cierpliwość i wyrozumiałość. To jednak nie będzie mecz, jak wszystkie - kończy prezes.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.