Jeden set zadecyduje o tym, kto zagra w finale PlusLigi?

Na trzy kolejki przed końcem rozgrywek w PlusLidze siatkarze Asseco Resovii wyprzedzają PGE Skrę Bełchatów w tabeli tylko lepszym stosunkiem setów. Chodzi dokładnie o 0,0236 seta! Rywale wygrali o trzy mecze więcej, ale są niżej. Mówią o skandalu. Gra idzie o finał ligi.

Takiej sytuacji w PlusLidze jeszcze nie było. Od kilku kolejek trwa zażarta walka o drugie miejsce w tabeli, które da grę o złoto. W tym sezonie nie ma play-offów, a o mistrzostwo zagrają tylko dwie najlepsze ekipy po sezonie zasadniczym. Jedną jest już Zaksa Kędzierzyn-Koźle, drugą wyłonią dopiero ostatnie kolejki.

Na trzy rundy przed końcem sytuacja jest niezwykła, ponieważ druga Asseco Resovia i trzecia PGE Skra Bełchatów mają po 49 punktów, ale mistrzowie Polski są wyżej w tabeli przez lepszy stosunek setów, lepszy dokładnie o 0,0236 seta! Kilka dni temu wyżej byli jeszcze bełchatowianie, ale wygrali w Warszawie z Politechniką "tylko" 3:1, Asseco Resovia zwyciężyła z Indykpolem AZS-em Olsztyn 3:0 i ten jeden set zadecydował o zmianie w tabeli.

Po meczu żywo na taki obrót sprawy zareagowali siatkarze z Bełchatowa. Francuz Nicolas Marechal napisał na Twitterze o skandalu, wtórował mu Argentyńczyk Facundo Conte. Również trener Skry Miguel Angel Falasca wyrażał zdziwienie. "Nieprawdopodobne" - napisał. Tyle tylko, że zasady przecież były znane nie tylko od początku sezonu, ale także przed poprzednimi sezonami. - Każdy z udziałowców PLPS, czyli klubów, przed startem sezonu podpisywał regulamin, gdzie zasady ustalania tabeli były zapisane. Nikt przed sezonem ani w jego trakcie nie napisał żadnego pisma ani nie zgłosił żadnej uwagi dotyczącej punktacji czy klasyfikowania drużyn - mówi Kamil Składowski, rzecznik prasowy Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej, która zarządza rozgrywkami w PlusLidze, i dodaje: - W naszym regulaminie od początku istnienia zawodowej ligi męskiej, czyli od 15 lat, jest taki sam zapis, nigdy nie był modyfikowany.

Oburzenie bełchatowian wynika z faktu, że do tej pory wygrali oni 18 meczów, przegrali tylko 5. Asseco Resovia wygrała 15, przegrała 8. Ale to nie zwycięstwa decydują o kolejności w tabeli, a właśnie stosunek setów. Miejsce w tabeli determinuje zdobycz punktowa, gdy ta jest taka sama, decydują kolejno: stosunek setów i stosunek małych punktów. Gdy i te są równe, co jest mało prawdopodobne, wtedy decydujące są bezpośrednie pojedynki.

Zdziwienie zawodników Skry może wynikać choćby z tego, że od dwóch sezonów m.in. w Lidze Mistrzów czy Lidze Światowej liczą się przede wszystkim wygrane mecze, a dopiero później punkty, sety itp. W Polsce jednak nikt przepisów nie zmienił, a oburzenie regulaminem wybuchło dopiero na trzy kolejki przed końcem rozgrywek. Gdyby decydowały zwycięstwa, wyżej byłaby Skra, ale gdyby w siatkówce tabelę ustalano podobnie jak w piłce nożnej, koszykówce czy piłce ręcznej, nadal wyżej byłaby Asseco Resovia. Tam przy równej liczbie punktów najważniejsze są bezpośrednie pojedynki, a w tych lepsi byli rzeszowianie. Wygrali w Bełchatowie 3:1, a u siebie przegrali 2:3.

Możliwe, że zasady od przyszłego sezonu się zmienią. Już teraz kilku prezesów klubów z PlusLigi mówi wprost, że po punktach najważniejsze powinny być zwycięstwa. Ale od przyszłego sezonu. Teraz rozgrywka toczyć się będzie do ostatniego seta.

Na końcu w tabeli decydować może zaledwie ułamkowa część całego długiego sezonu.

- Oczywiście po zakończeniu sezonu, jeśli kluby przedstawią wniosek, że chcą zmian w regulaminie, że chcą, żeby zwycięstwa były brane pod uwagę po punktach, albo nawet żeby były najważniejsze, to będzie to dyskutowane na spotkaniu prezesów. Liga jest otwarta na zmiany, o ile będą ich chcieli udziałowcy, czyli kluby - mówi Składowski.

Wystarczy, że Asseco Resovia wygra ostatnie trzy mecze po 3:0. Wtedy nie będzie musiała patrzeć na wyniki Skry. Jeśli jednak się potknie, będzie musiała liczyć na podobne potknięcie bełchatowian. Ci kolejne spotkanie rozegrają 2 kwietnia z Cerrad Czarnymi Radom u siebie. Asseco Resovia do tego czasu zagra dwa pojedynki, z Effectorem w Kielcach (23 marca) i MKS-em Będzin w Rzeszowie (31 marca). Rywale to zespoły z dołu tabeli, dlatego faworytami będą rzeszowianie. Ale ostatni ich pojedynek to już mecz cięższej kategorii. W Gdańsku 6 kwietnia Asseco Resovia zagra z wicemistrzem Polski, Lotosem Treflem Gdańsk, który już stracił szanse na finał, ale może się okazać, że będzie musiał walczyć o czwarte miejsce, dające prawo gry o brązowe medale. Tego samego dnia PGE Skra zagra w Olsztynie z Indykpolem AZS-em, trzy dni później zakończy sezon u siebie z BBTS-em Bielsko-Biała. Asseco Resovia rozgrywki zakończy meczem w Gdańsku kilka dni wcześniej.

- Mamy wszystko w swoich rękach, dlatego nie patrzę na wyniki innych drużyn. Dopiero gdy nic nie będzie już zależeć od nas, będziemy patrzeć na rywali - mówi Andrzej Kowal, trener Asseco Resovii. - Wydaje mi się, że sety nie będą miały większego znaczenia. Ta liga jest tak nieprzewidywalna, że drużyny z czołówki jeszcze mogą stracić punkty - dodaje Fabian Drzyzga, rozgrywający mistrzów Polski.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.