Michał Probierz: Mamy trochę za duże wymagania

- Zdaję sobie sprawę, że po takiej porażce można narzekać, ale my mamy piłkarzy którzy się uczą. Ja to cały czas mówię, tylko nikt nie słucha - stwierdza trener Michał Probierz po przegranej 1:5 Jagiellonii w Krakowie z Wisłą

BIALYSTOK.SPORT.PL NA FACEBOOKU - POLUB NAS

Co się dzieje z drużyną?

Michał Probierz, trener Jagiellonii: - W spotkaniu z Wisłą straciliśmy bardzo szybko zawodnika [w siódmej minucie czerwoną kartką ukarany został Igors Tarasovs - red.], ale do tego momentu graliśmy bardzo dobrze w piłkę, grając na wyjeździe utrzymywaliśmy się przy piłce. Nie ma jednak co ukrywać - my mamy trochę za duże wymagania. Zdaję sobie sprawę, że po takiej porażce można narzekać, ale my mamy piłkarzy którzy się uczą. Ja to cały czas mówię, tylko nikt nie słucha. Jesteśmy takim klubem, który musi zawodników wychowywać, który musi zawodników promować - najwyższy czas żeby to niektórzy zrozumieli.

Cały czas mamy szanse na pierwszą ósemkę, walczymy o nią do końca. A niech ktoś sobie przypomni, że dwa lata temu był zespół bardziej doświadczony i nie dostał się do pierwszej ósemki. Trochę na ziemię musimy zejść.

Mamy zespół, który potrafi zagrać w jednym tygodniu bardzo dobrze, a w kolejnym bardzo słabo. Zdarza się jedna czy druga sytuacja w spotkaniu i to ich załamuje. Tak jak to było w Krakowie. W pierwszych minutach graliśmy dobrze, do straty pierwszej bramki graliśmy dobrze, ale nie można chociażby od Jacka Góralskiego wymagać żeby był doświadczonym piłkarze, jak rok temu grał w I lidze. Po meczu też można mówić, że zdjęcie z boiska Konstantina Vassiljeva nie było dobre, ale chcieliśmy ludzi którzy będą biegać. Liczyliśmy na to, że z kontry uda nam się strzelić bramkę, a potem będziemy się umiejętnie bronić. Stało się jednak inaczej, ale taki jest sport i trzeba to przyjąć. To dotyczy też kibiców. My potrzebujemy kibiców w tych trudnych momentach które są. Wiadomo, że rok temu było fajnie jak wygrywaliśmy i wszyscy byli w euforii. Jednak zawodnicy, którzy od nas odeszli grali wcześniej bardzo długo na poziomie ligi. Taki Maciek Gajos, który był krytykowany, grał trzy-cztery lata w lidze. Dziś ci zawodnicy którzy grają to dopiero do ligi wchodzą. Na pewno jednak też musimy wstrząsnąć trochę, bo nie może być takiej sytuacji, że niektórzy doświadczeni zawodnicy w taki sposób popełniają błędy. Trzeba być też jednak cierpliwym i robić wszystko żeby się załapać do pierwszej ósemki. Nadal wszystko mamy w swoich rękach.

Najgorsze jest jednak to, że po czerwonej kartce Tarasovsa zespół stracił nie tylko zawodnika, ale też wiarę w to, że uda się jakiś korzystny wynik osiągnąć. Wyglądało to trochę tak jakby zawodnicy pogodzili się z myślą, że stracą kilka bramek. Pytaniem było ile.

- Nie do końca tak było. My jesteśmy zespołem, który w niektórych meczach grając jedenastu na jedenastu się męczy, a wiadomo, że jak ma się jeszcze o jednego zawodnika mniej to jest jeszcze trudniej.

Mecz ułożył się Wiśle idealnie. Rywale zdobyli jedną bramkę, potem drugą i ten drugi gol rozbił nasz zespół. Ważne było to żeby w szatni w przerwie to jeszcze poskładać i to nam się udało. W drugiej połowie nie skompromitowaliśmy się. Powiedziałem zawodnikom, że w drugiej połowie meczu możemy uratować swój honor, nie stracić więcej bramek. Udało nam się strzelić bramkę i żebyśmy w pierwszej części meczu grali tak konsekwentnie jak w drugiej to wynik spotkania mógłby być inny. Za wielu zawodników gra emocjami i jak nie wyjdzie im jedno czy drugie zagranie to jest problem. To nie są zawodnicy, którzy nagle wezmą odpowiedzialność, nad tym trzeba bardzo dużo pracować.

A kto popełnił większy błąd na początku spotkania, Vassiljev źle podając, czy Tarasovs faulując rywala?

- Wspólnie go popełnili. Trzeba było mieć świadomość, że nawet jak stracimy gola to jeszcze będą 83 minuty na odrobienie strat. Był jednak faul, a w dziesięciu szanse na dobry wynik maleją niemal do zera. Jestem wkurzony, nie można w taki sposób dać sobie strzelić bramki, ale mam nadzieję też, że zdobyte doświadczenie w tym spotkaniu zaprocentuje w następnych meczach. W drugiej połowie pojedynku z Wisłą pokazaliśmy, że można stabilnie grać, mimo osłabienia. Po zmianie stron potrafiliśmy się przeciwstawić rywalom.

Zespół stracił 49 bramek w tym sezonie (najwięcej w lidze), zanotował 13 porażek (więcej ma tylko Górnik Łęczna), a mimo to jest na ósmej pozycji w tabeli. Nadal wszystko jest w waszych rękach jeżeli chodzi o pierwszą ósemkę.

- Jest to dziwne. My szukamy rozwiązań. Wydawało się, że po tych dwóch spotkaniach gdzie nie straciliśmy bramki jest dobrze, ale niestety ciągle popełniamy błędy jako cały zespół. Jak stracimy jedną czy drugą bramkę to wtedy drużyna się gubi. Nie można szukać innych usprawiedliwień, bo fizycznie wyglądamy dobrze. W meczu z Wisłą w dziesięciu dobrze biegaliśmy do samego końca.

Rozczarowanie wynikiem jest bardzo duże, musimy wyciągać wnioski z tego. Nie może być tak, że dobrze gramy u siebie z Górnikiem Łęczna, gdzie rywale oddają tylko jeden celny strzał przez cały mecz, a potem jest takie spotkanie jak z Wisłą. Są pewne sprawy o których z niektórymi zawodnikami będę rozmawiał. Czas żeby oni zrozumieli niektóre sprawy, bo zabawa się kończy.

Ważne jest to żeby kibice byli z nami. Wszystkim wydaję się, że mamy taki sam zespół jak mieliśmy, a jest inaczej. To podstawa żeby oni to zrozumieli.

Zgadza się, że byli inni zawodnicy, ale tamta drużyna grała do końca. Teraz jest taka sytuacja, że jak zespół straci gola to jest problem.

- Nie zgodzę się, drużyna walczy do końca. Teraz na mecz z Wisłą wszyscy patrzą z perspektywy wyniku, a trzeba pamiętać jak to spotkanie się ułożyło. Nie ma co teraz tego rozpamiętywać, trzeba wnioski wyciągnąć i zebrać wszystkich na pokład żeby nam pomogli w meczu z Podbeskidziem. Trzeba przestać też opowiadać, że mamy jakiś mocny zespół. W tamtym sezonie były puchary i wszyscy myślą, że my co sezon będziemy grać w pucharach, nie da się tak.

Mówi pan żeby zapomnieć o ostatnim meczu, ale teraz jest przerwa na spotkania reprezentacji, więc wynik pojedynku z Wisłą przez dwa tygodnie będzie siedział w głowach zawodników.

- Trzeba umieć też charakter pokazać. Ja w pewnym momencie meczu z Wisłą obawiałem się kompromitacji. W przerwie staraliśmy się odbudować drużynę i to się udało. Teraz przez dwa tygodnie czeka nas ciężka praca. Chociaż w tym pierwszym tygodniu będzie ona utrudniona, bo dziewięciu zawodników wyjeżdża na kadry.

Więcej o Jagiellonii na bialystok.sport.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.