Podbeskidzie Bielsko-Biała. Kohei Kato przygotowany do zawodu piłkarza

Kohei Kato, zawodnik Podbeskidzia Bielsko-Biała, w ostatnim meczu z Piastem pokazał, że jest w doskonałej dyspozycji. - Każdy piłkarz, którego forma zwyżkuje jest dla nas na wagę złota - cieszy się jego trener Robert Podoliński.

Japończyk do zespołu prowadzonego wtedy przez Dariusza Kubickiego, dołączył na początku obecnego sezonu. Kubicki testował go już wcześniej, kiedy był jeszcze szkoleniowcem Olimpii Grudziądz. Od początku Kato wykazywał się walecznością i zaangażowaniem w grę. Już w pierwszym spotkaniu sezonu 2015/2016 przeciwko Zagłębiu Lubin, zachwycił ekspertów. - Stać go na jeszcze więcej - przekonywał szkoleniowiec, który na konferencji prasowej po meczu w Lubinie popisał się jedną z większych gaf, jakie przytrafiły się mu w karierze trenera. - Choć zwykle nie jadam z zawodnikami osobno, tylko w większych grupach, z Kato byłem na sushi. Chciałem, żeby lepiej się poczuł - opowiadał zwolniony dwa miesiące później szkoleniowiec. Tymczasem piłkarz twierdzi, że o niczym takim nie słyszał.

Grunt to profesjonalizm

Piłkarza w taki sposób podchodzącego do grania w piłkę w Bielsku-Białej chyba jeszcze nie widziano. Zaskakiwał od początku; zawodnik regularnie wychodzący na trening przed czasem i regularnie pracujący indywidualnie po zajęciach, był ewenementem. Kiedy inni piłkarze zakładają jeszcze koszulki i dresy, on jest już w trakcie rozciągania. - Kato podchodzi do grania w piłkę bardzo profesjonalnie. Dużo pracuje i widać tego efekty - mówi nam Robert Podoliński, trener Podbeskidzia. Nikogo już nie dziwi widok Japończyka, który jeszcze długo przed rozpoczęciem nawet rozgrzewki, przygotowuje się do meczu robiąc szpagaty i rozgrzewając mięśnie. - Chcę być w stu procentach przygotowany do wykonywania mojego zawodu, czyli do grania w piłkę. Właśnie dlatego zwracam uwagę na to ile śpię i co jem. To dla mnie bardzo ważne żeby zawsze być gotowym do każdego meczu - mówi Kato. Zawsze sprawia wrażenie skoncentrowanego, a na pozycji defensywnego pomocnika, którą on zajmuje, to ważna cecha. - Nie muszę szukać motywacji do gry. Zawsze jestem gotowy do meczu - deklaruje piłkarz.

Marzenia o Bilbao

Kato jest pierwszym Japończykiem, który gra w barwach Podbeskidzia. Kibice już podczas poprzedzającej rozgrywki ekstraklasy prezentacji drużyny, traktowali go trochę jak "maskotkę". Zabawnie wyglądało, kiedy kibice traktowali go na początku jakby prezes Borecki kupił im nową, klubową maskotkę. Z czasem, Kato przestał być tylko maskotką, ale stał się cenionym piłkarzem, który cieszy się olbrzymią popularnością wśród kibiców "górali". Słowacy fanów Podbeskidzia już nie dziwią, ale przyjście skośnookiego samuraja wywołało euforię.

Przed pojawieniem się w Bielsku-Białej, Kato dużo podróżował. Bardzo chętnie zbiera życiowe doświadczenie. Oprócz gry w lidze japońskiej, był piłkarzem m.in. argentyńskiego Sacachispas i gruzińskiego Rudara Pljevlja. W Argentynie, z powodu problemów formalnych, nie mógł jednak grać w oficjalnych meczach swojego zespołu. Nie tracił jednak tam czasu, zdążył nauczyć się hiszpańskiego. Gdzie chciałby zagrać w przyszłości? Wiadomo, że lubi Athletic Bilbao.

Czas na naukę polskiego

W Gliwicach, mimo porażki swojego zespołu, Kato pokazał się ze swojej najlepszej strony . - Nie sądzę żebym zagrał dobre spotkanie - mówił po meczu z Piastem. Nie można się z nim jednak zgodzić, bo grał doskonale; przewidywał zamiary rywali, przecinał wiele podań w środku pola a żadna z piłek nie była dla niego stracona. Nie popełniał błędów, dobrze dzielił grę w środku boiska. Takiego zawodnika potrzebuje każdy klub. Japończyk potrafi we właściwym momencie przenieść ciężar gry na drugą stronę, przejąć piłkę i dokładnie dograć ją do partnerów. A z Piastem zaliczył premierowe trafienie w ekstraklasie. - Gol mnie cieszył kiedy go strzelałem, ale nic nie znaczy dla drużyny, bo przegraliśmy - machał ręką Kato.

- Jest w świetnej formie - cieszy się Robert Podoliński. Kato to dziś czołowy defensywny pomocnik ligi. - Ciężko pracuje na to, żeby być coraz lepszym. Doceniam jego zaangażowanie w każdy trening i spotkanie. Rywalizacja w środku pola jest duża, ale to tylko pomaga każdemu z zawodników, którzy mogą tam grać - ocenia Podoliński. - Co moim zdaniem bardzo ważne, chce komunikować się w naszym języku. Uczy się polskiego, a to naprawdę istotne - podkreśla szkoleniowiec Podbeskidzia

Copyright © Agora SA