Ruch Chorzów pod ścianą. Miasto wyłoży grube miliony na ratunek?

Ruch Chorzów ma problem, który - jak się wydaje - może rozwiązać tylko miasto. To gra o duże pieniądze i tak naprawdę przyszłość klubu z Cichej.

Stwórz własną drużynę i Wygraj Ligę!

Ruch zwrócił się do władz miasta o 18 milionów złotych pożyczki. Skąd ta nagła potrzeba? Źródło tego problemu bije kilka lat temu. Ruch związał się wtedy z firmą, która finansowała jego bieżącą działalność, a konto pewnych wpływów z Ekstraklasy czy telewizji Canal+.

- Mamy bardzo duże doświadczenie w zakresie finansowania działalności firm. Dzięki współpracy z nami Ruch Chorzów będzie mógł szybciej inkasować pieniądze, na które w normalnym trybie musiałby czekać nawet kilka miesięcy. Oprócz tego mamy bardzo szerokie kontakty z inwestorami, którzy na pewno zainteresują się akcjami Ruchu Chorzów. Skala naszej współpracy znacząco się zwiększyła. Jesteśmy zainteresowani stopniowym jej poszerzaniem - mówił wtedy na łamach internetowej strony klubu z Cichej Krzysztof Matela, przedstawiciel firmy.

Firma pożyczała więc pieniądze, ale oczywiście nie za darmo. Odsetki też trzeba było płacić, ale że nie zawsze się to udawało w terminie, to dług narastał. Nie było to wielkim problemem w sytuacji, gdy umowa o współpracy wciąż trwała. W ostatnich miesiącach zmienił się jednak właściciel, który zażądał natychmiastowej spłaty długu.

- To dla nas trudny czas, który wymaga cierpliwości i samozaparcia. Nie ma mowy o wniosku o upadłość czy zmianach w strukturze klubu. Walczymy - zapewnia prezes Dariusz Smagorowicz.

To tak naprawdę walkę o licencję na nowy sezon. - Nie tak dawno licencja była zależna od tego czy klub nie miał zadłużenia wobec tzw. członków PZPN, czyli m.in. trenerów i piłkarzy. Z realizacją tego zapisu nie mamy problemu. Do 31 marca - daty, którą określa podręcznik licencyjny - złożymy stosowne dokumenty. Tyle, że to za mało. Teraz Komisja Licencyjna wymaga też od klubu realny prognoz finansowych na dalsze funkcjonowanie klubu. I właśnie z tym problemem musimy się uporać - podkreśla Smagorowicz.

Zadecydują kibice?

Ruch zwrócił się o pomoc do władz Chorzowa. Chodzi o wielomilionową pożyczkę. Sposób w jaki pieniądze trafią do spółki wymaga doprecyzowania. - Zwróciłem się do prezydenta o pomoc, gdyż sami takiej kwoty z dnia na dzień nie spłacimy. To jest nasz plan A. Plan B? Takiego nie mamy - podkreśla Smagorowicz. Ruch jest w trakcie zawierania umowy z pożyczkodawcą. Ta ma być korzystna dla klubu. O tym czy podobnie będą uważać chorzowscy radni przekonamy się prawdopodobnie 31 marca - podczas najbliższego posiedzenia miejskiej rady.

We wtorek prezydent Andrzej Kotala konsultował ten pomysł z radnymi wszystkich opcji. Podczas spotkania sytuację finansową klubu przedstawiali Smagorowicz oraz Sławomir Janiszewski, który jest przedstawicielem miasta w radzie nadzorczej Ruchu. Po zakończeniu spotkania w magistracie prezydent, radni oraz zarząd Ruchu spotkali się z kibicami niebieskich, bowiem decyzja o tak dużym wsparciu finansowym Ruchu będzie miała wpływ na rozpoczęcie budowy stadionu przy Cichej. Władze miasta wielokrotnie podkreślały, ze budżet Chorzowa nie jest w stanie udźwignąć ciężaru jednoczesnej modernizacji obiektu przy Cichej oraz pomocy finansowej dla klubu. Od stanowiska sympatyków Ruchu zależy ostateczna decyzja radnych i władz miasta.

- Wierzę, że nasz pomysł zyska akceptację radnych. Dzięki pomocy miasta możemy zrzucić ze swoich barków wielki bagaż. Znajdziemy się w sytuacji, w której klub nie był przynajmniej od dekady. Zadłużenie do końca nie zniknie, ale pozostanie tylko wobec akcjonariuszy klubu. To zupełnie inna sytuacja, niż dług zewnętrzny. Zapewniam, że w ostatnich latach położyliśmy wielki nacisk na restrukturyzację naszych finansów. Te popsuły się w roku 2012. Po zdobyciu wicemistrzostwa Polski chcieliśmy iść za ciosem. Wzrosły nakłady na zespół, ale straciliśmy na rzecz kadry trenera Waldemara Fornalika i zespół zaczął dołować - przypomina Smagorowicz. - Teraz jesteśmy już klubem niskokosztowym - zapewnia prezes.

A co z pomysłem na spłatę pożyczki? - Wartość drużyny jest wysoka. Mamy piłkarzy, których możemy sprzedaż z dużym zyskiem. Także dlatego odrzuciliśmy zimą ofertę Lecha Poznań za Mariusza Stępińskiego. Mamy na stole ofertę zza granicy. Na dużo większą sumę - zdradza prezes.

Jesteś kozak? Poznasz po zdjęciu czy piłkarz strzelił karnego? [QUIZ]

Zobacz wideo
Czy miasto powinno pomóc Ruchowi?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.