Jagiellonia zostaje w grze. Jest ósemka

Piękny gol Konstantina Vassiljeva dał wygraną Jagiellonii z Górnikiem Łęczna. Białostoczanie nadal liczą się w walce o miejsce w czołowej ósemce ekstraklasy po rundzie zasadniczej.

BIALYSTOK.SPORT.PL NA FACEBOOKU - POLUB NAS

Wynik sobotniego pojedynku był niezwykle istotny dla obu drużyn. Tak bowiem Jagiellonia jak też Górnik potrzebują punktów, aby załapać się do czołowej ósemki rozgrywek po rundzie zasadniczej. Białostoczanie mieli jeszcze jeden cel - podnieść się po porażce 1:5 z Lechią Gdańsk. Podopieczni Michała Probierza oba zadania zrealizowali.

- Wychodzi na to, że umiemy się podnieść, nie jest z nami tak najgorzej - uśmiecha się Piotr Tomasik, obrońca Jagiellonii.

Wygrana z Górnikiem białostoczanom nie przyszła jednak łatwo. Rywale skupili się bowiem przede wszystkim na zabezpieczeniu dostępu do własnej bramki. Tym samym zawodnicy Jagiellonii byli zmuszeni grać atakiem pozycyjnym, a nie jest tajemnicą, że najlepiej czują się grając z kontry. Trener Michał Probierz co i raz podczas spotkania pokrzykiwał do piłkarzy, żeby byli cierpliwi i spokojnie konstruowali kolejne akcje. Przez długi czas swej przewagi gospodarze nie potrafili jednak potwierdzić golem. Trochę łatwiej było im od 66. minuty, bo wówczas drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartą ukarany został Damian Jakubik. W końcu też Jagiellonia dopięła swego. W 84. minucie Konstantin Vassiljev zabrał piłkę Tomaszowi Nowakowi, który mógł wyjść z kontrą, i oddał precyzyjny strzał.

- Jak nie strzelasz, to nie będzie bramek. Wcześniej miałem parę szans na uderzenie, ale nie trafiałem do bramki. W końcu wyszedł strzał i zdobyliśmy trzy punkty, a to jest najważniejsze - podkreślał po meczu Estończyk, który na bramkę numer cztery w obecnym sezonie musiał trochę poczekać. Poprzednie trafienie zaliczył bowiem jeszcze w sierpniu.

- Dobrze, że mamy takiego starego, który nam wywalczy punkty - śmieje się Fedor Cernych, który wcześniej był graczem Górnika, a teraz występuje w Jagiellonii.

Trzeba jednak też dodać, że białostoczanie być może wcześniej rozstrzygnęliby spotkanie na swoją korzyść. Błąd popełnił jednak sędzia Tomasz Kwiatkowski, który jeszcze w pierwszej połowie nie podyktował rzutu karnego po tym jak faulowany był Igors Tarasovs (był to trzeci mecz z rzędu, w którym Jagiellonii należał się rzut karny, ale arbiter popełnił błąd).

- Cieszy sposób, w jaki graliśmy. A graliśmy najlepsze spotkanie na wiosnę, utrzymywaliśmy się przy piłce, mieliśmy bardzo mało strat, oddaliśmy z siedemnaście strzałów, może trochę za mało celnych - mówił po meczu trener Michał Probierz, który zwracał uwagę jeszcze na coś innego: - Tak cieszącej się po meczu Jagiellonii dawno nie widziałem.

Szkoleniowiec na mecz z Górnikiem w wyjściowym składzie dokonał aż czterech zmian w porównaniu z konfrontacją w Gdańsku. Tym razem od pierwszej minuty zagrali Gutieri Tomelin (w miejsce Sebastiana Madery), Taras Romanczuk (zamiast Jacka Góralskiego), Przemysław Frankowski (zastąpił Alvarinho), Karol Świderski (za Piotra Grzelczaka). Wszyscy z nich spisali się dobrze. Tomelin już lepiej rozumiał się z drużyną niż w meczu z Legią Warszawa, a ponadto gdy była jakaś groźna sytuacja, nie bawił się, tylko wybierał najprostsze rozwiązanie i wybijał piłkę.

- Czekał on na swoją szansę i wszedł bardzo dobrze do gry. Być może zbyt szybko dostał kartkę, ale z jego występu jestem bardzo zadowolony - ocenia Michał Probierz.

Taras Romanczuk wygrał natomiast mnóstwo pojedynków główkowych, po faulu na nim Damian Jakubik został też ukarany drugą żółtą kartką. Aktywni w ofensywie byli też Frankowski i Świderski, a co warte podkreślenia, pierwszy z nich bardzo dobrze spisywał się też w defensywie.

Dzięki wygranej z Górnikiem Jagiellonia na trzy kolejki przed zakończeniem rundy zasadniczej ciągle ma szanse na miejsce w grupie mistrzowskiej w dodatkowej części sezonu. Białostoczanie są obecnie na ósmej pozycji, a o kolejne punkty powalczą w piątek w Krakowie z Wisła, która od niedzieli ma nowego szkoleniowca - Dariusza Wdowczyka.

Więcej o Jagiellonii na bialystok.sport.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.