Wisła szuka stoperów we własnej drużynie

W najbliższym meczu krakowianie będą musieli sobie radzić bez żelaznego duetu środkowych obrońców. - Świat się nie zawali, ale łatwo nie będzie - ocenia Krzysztof Bukalski, były piłkarz, dziś trener.

W poniedziałek obaj stoperzy Wisły zobaczyli ósmą żółtą kartkę w sezonie. Pierwszy z gry w sobotnim meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała wykluczył się Głowacki. - W tamtej sytuacji nie widziałem przeciwnika, to była intuicyjna interwencja. Stało się i już się nie odstanie - mówi kapitan drużyny.

W drugiej połowie, już przy stanie 1:1, kartkę dostał też Guzmics. A to oznacza, że Wisła ma problem. - Jak poradzi sobie bez tych dwóch zawodników? Cóż, do meczu trzeba przystąpić, ale zestawienie obrony nie będzie łatwe. Trener Tadeusz Pawłowski będzie miał bardzo twardy orzech do zgryzienia. Nie zazdroszczę mu tej sytuacji - kręci głową Bukalski.

Ostatni mecz ekstraklasy, w którym na murawie nie było ani Głowackiego, ani Guzmicsa, krakowianie rozegrali 12 września 2014 roku. Na wyjeździe pokonali 4:2 Zawiszę Bydgoszcz, a duet stoperów stworzyli Michał Czekaj - Dariusz Dudka. Wtedy Węgier był w klubie z ul. Reymonta dopiero od czterech dni, a kapitan Wisły pauzował za kartki.

W tym sezonie ustawienie bez Głowackiego i Guzmicsa wypróbował trener Kazimierz Moskal. 13 sierpnia, w meczu Pucharu Polski z Ruchem Chorzów, na środku obrony zagrali Czekaj i Krystian Kujawa. Egzaminu nie zdali.

Później Moskal zrezygnował z Guzmicsa tylko raz, 25 września z Koroną Kielce. Tyle że wtedy Węgier pojawił się na boisku tuż po przerwie, zmieniając kontuzjowanego Głowackiego. Z kolei 37-letni Polak, kiedy tylko był zdrowy i nie pauzował za kartki, u Moskala grał zawsze.

Na tę samą parę stawiał Marcin Broniszewski, następca Moskala. Obsady środka obrony nie chciał też zmieniać Tadeusz Pawłowski, obecny trener. Pytany o błędy obrońców w sparingach przed startem wiosny, mówił, że "o stoperów się nie boi".

Przed meczem z Podbeskidziem będzie mieć duży ból głowy. - Od wtorku zastanawiamy się, jak zastąpić stoperów. Poszukamy nowych rozwiązań. Na pewno zagra Sadlok, być może z Alanem Urygą - mówił tuż po meczu z Górnikiem Pawłowski.

Sadlok w Krakowie występuje głównie na lewej stronie defensywy. Ale zdarzało już się, że zastępował Głowackiego lub Guzmicsa. Z kolei Uryga zaczynał grę w pierwszej drużynie od występów właśnie na środku obrony. Od kilkunastu miesięcy jest jednak pomocnikiem.

- Czasami zastanawiam się nad tym i myślę, że mógłbym bez problemu zagrać w obronie. Jeśli miałbym jednak wybierać, zostałbym w środku pomocy - mówił jesienią.

Do gry na środku obrony aspirują jeszcze Piotr Żemło i Krystian Kujawa, ale ich występy są mało prawdopodobne - w zimowych sparingach rozegrali łącznie niespełna 90 minut. Bez względu na wszystko Pawłowski w sobotę będzie musiał postawić na zestawienie obrony, jakiego w Wiśle jeszcze nie było.

- Musimy sobie poradzić. Wróci Maciek Sadlok, trener na pewno wymyśli coś ciekawego. Musimy być pełni optymizmu, że do następnego meczu uda się wszystko poukładać - podkreśla Głowacki.

Do jego braku w ogóle przy Reymonta muszą się powoli przyzwyczajać. Obrońca od kilku miesięcy zapowiada, że po tym sezonie zakończy karierę.

Copyright © Agora SA