Czarne dni poznańskiej koszykówki. Odeszło dwóch bardzo istotnych ludzi

Tak strasznego dla poznańskiej koszykówki weekendu chyba jeszcze nie było. Zmarło dwóch bardzo istotnych dla poznańskiej koszykówki ludzi - Adrian Małecki i Roman Haber.

Śmierć zaledwie 39-letniego Adriana Małeckiego to wielki wstrząs dla wszystkich, którzy pamiętają jeszcze męską koszykówkę w Lechu Poznań. To jego barwy ten niezwykle zawodnik reprezentował do 1997 roku. Potem grał w Unii Tarnów, Hoop Pruszków, węgierskim klubie Veszpremi Egyetem oraz w Astorii Bydgoszcz.

Każdy, kto znał Adriana Małeckiego, przyznaje jednak, że talent tego koszykarza sięgał dużo dalej. - Jego talent, motorykę i te kocie ruchy mogę porównać chyba tylko do Adama Wójcika - mówi Bartłomiej Tomaszewski, menedżer Biofarm Basket Poznań, który w latach 90. grał w Lechu z Adrianem Małeckim. Był to schyłkowy okres koszykówki w Kolejorzu, później zmieniła się ona w 10,5 Poznań. - Miał wielki talent, ale musi on iść w parze także z innymi cechami. W wypadku Adriana zabrakło chyba kontroli nad jego umiejętnościami. On zawsze chodził własnymi ścieżkami, pamiętam go w tych wielkich słuchawkach na uszach, z wielkim talentem, ale niekoniecznie gotowy do pracy nad nim.

- Wielu uznawało go za największy talent lat 90. - mówi Tomasz Pięta, kolejny koszykarz Lecha z tamtej epoki. - Adrian osiągał ten poziom, pomimo że z gimnastyki w szkole pewnie dostałby ocenę 1. Nigdy nie widziałem zawodnika, który miał ogromne problemy ze zrobieniem zwykłego skłonu. Buty wiązał tylko po to, żeby nie mieć problemu ze sznurówkami, a nie po to, żeby stabilizować staw skokowy. A mimo to wchodził na salę i bez rozgrzewki pakował piłkę do kosza.

- Mam wrażenie że jako pierwszy polski koszykarz próbował przenieść na nasze parkiety, zwody podpatrzone w NBA. I co ważne, jako pierwszemu to w jakimś stopniu się udawało - dodaje. - Była także druga strona medalu. Adrian potrafił się zawiesić i zniknąć, nie dając znaku życia przez wiele dni czy też tygodni. To, że osiągnął w Poznaniu tak dużo, w tak krótkim czasie, to olbrzymia zasługa osób, które nad nim czuwały, bo nie chciały zmarnować tak ogromnego potencjału. Mam tu na myśli trenera Grzegorza Plucińskiego i trenera Eugeniusza Kijewskiego, którzy jeździli po niego do Janowca i namawiali do powrotów do treningu. Taką osobą był też Jarek Jechorek.

51-letni Roman Haber zmarł w weekend po tym, jak źle się poczuł podczas jazdy samochodem. Zasłabł podczas drogi na Akademickie Mistrzostwa Polski w futsalu, organizowane przez poznański AZS. Był jego dyrektorem.

Kiedyś jednak Roman Haber trenował koszykarki AZS. Już w 1977 roku doprowadził je do medalu mistrzostw kraju, w 1978 roku - do mistrzostwa. AZS trenował wielokrotnie, a w latach 80. prowadził także reprezentację Norwegii.

Był w Poznaniu lubianym i dobrze rozpoznawalnym szkoleniowcem i człowiekiem sportu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.