Termalica - Cracovia. Coraz mniejszy ruch na trasie Kraków - Nieciecza

Byli tacy, którzy poświęcali po kilka godzin, by dotrzeć na trening. Dziś w Niecieczy nie chcą słyszeć o piłkarzach, spędzających więcej czasu za kółkiem lub w pociągu niż na boisku. Termalica - Cracovia w sobotę, początek o godz. 18.

- Proszę o telefon za godzinę, bo załatwiam formalności związane z przeprowadzką do Tarnowa - mówi nam Krzysztof Pilarz, kiedy dzwonimy by zapytać o transfer z Cracovii do Termaliki Bruk-Betu.

Do niedawna wszystko wskazywało, że bramkarz zostanie w Krakowie. Jak sam twierdzi, zimą klubu nie szukał, ale nieoczekiwanie odezwali się działacze z Niecieczy. Potrzebowali bramkarza, bo Sebastian Nowak ciągle nie doszedł do siebie po operacji szczęki.

Pojawiła się okazja, więc czemu z niej nie skorzystać? Pilarz w Cracovii ostatnio był rezerwowym i po rozmowie z trenerem Jackiem Zielińskim doszedł do wniosku, że na transferze może tylko zyskać. - Wiedziałem, że szkoleniowiec i tak stawiałby na Grześka Sandomierskiego. A ja ciągle mam siły, by bronić w ekstraklasie, więc nie ma czego żałować - przekonuje 36-letni bramkarz.

Jego obecna drużyna w sobotę podejmuje poprzednią (godz. 18, relacja na krakow.sport.pl).

Pierwsza myśl była taka, by zostać w Krakowie, ale dojeżdżać do Niecieczy na treningi. Jeśli uda się ominąć korki, a do tego będzie się trzymać nogę na gazie, to nieco ponad godzina jazdy. - Doszedłem do wniosku, że to byłoby jednak trochę uciążliwe. Lepiej mieszkać tam, gdzie są koledzy i być blisko drużyny - mówi Pilarz.

Wcześniej bywało różnie. Zdarzało się, że przy podpisywaniu kontraktów piłkarze zastrzegali, że będą mieszkali poza Niecieczą. Dojazdy z Dębicy może nie były uciążliwe (ok. 45 minut jazdy), ale w klubie stworzyła się też grupa krakowska. Dariusz Pawlusiński czy Arkadiusz Baran w samochodzie spędzali wspólnie nawet kilkanaście godzin tygodniowo.

Najbardziej zdeterminowany był Łukasz Szczoczarz, który mieszkał w Rzeszowie. Dzień w dzień wsiadał do pociągu(!), godzinę i 15 minut później był na dworcu w Tarnowie, a dopiero stamtąd zabierali go koledzy samochodem. W sumie podróże zabierały mu więcej czasu niż treningi, bo ponad trzy godziny dziennie. Czasami tylko, głównie przed meczami, zostawał na noc w hotelu.

- E tam, to nie był wielki problem. Raczej kwestia przyzwyczajenia - wzrusza ramionami Szczoczarz, dziś piłkarz Stali Rzeszów (do klubu dojeżdża w kilka chwil). - Czy były spóźnienia? Zdarzało się, kiedy pociąg się spóźnił albo były korki.

Karol Piątek, który grał zarówno w Cracovii i Termalice, uważa, że to był zły układ. I że piłkarze powinni mieszkać rzut beretem od klubu. - To duża wygoda. A tak, to był mały problem w Termalice. Kwestia odpoczynku przed i po meczu przecież też jest ważna - przekonuje.

W końcu władzom Termaliki przestało się to podobać. Dziś wszyscy piłkarze beniaminka mieszkają w Tarnowie i na stadion dojeżdżają w pół godziny. W klubie mówią, że to ważne. - Zachęcamy wszystkich, by mieszkali jak najbliżej i byli do dyspozycji. Tarnów, jak na polskie warunki, to duże miasto i wszyscy sobie chwalą - przekonuje Marcin Baszczyński, dyrektor ds. sportu i PR w Termalice, który... sam dojeżdża z oddalonego o prawie 200 kilometrów Mikołowa.

Zresztą krakowska grupa w Niecieczy się wykruszyła. Pilarz jest jedyny, choć niewiele zabrakło, a miałby kompana. Jeszcze kilka tygodni temu z Termalicą negocjował Sebastian Steblecki, wychowanek Cracovii, który wrócił do polskiej ekstraklasy z Holandii. Wybrał jednak Górnika Zabrze.

Więcej o:
Copyright © Agora SA