Wisła Kraków straci na Radosławie Cierzniaku

Bramkarz latem przejdzie do Legii, ale najbliższe pół roku spędzi w rezerwach. - Dlaczego środowisko wyżywa się na piłkarzach? - zastanawia się Remigiusz Jezierski, ekspert nc+.

Chcesz więcej? Polub Kraków - Sport.pl

Cierzniak trafił do Wisły latem jako "opcja ratunkowa" po kontuzjach Michała Buchalika i Michała Miśkiewicza. Od początku prezentował się dobrze i pozostał w bramce do końca roku. Wisła podpisała z nim tylko roczną umowę, bez opcji przedłużenia. Po dobrej jesieni chciała zatrzymać zawodnika.

Po ostatnim ligowym meczu w grudniu Cierzniak nie wykluczał, że zostanie w Krakowie. - Cały czas rozmawiam z klubem i w tej chwili nie wiem, co się wydarzy. Chcę zostać w Wiśle, ale zobaczymy, jaka będzie sytuacja w klubie - zaznaczał.

Na pytania, czy odejdzie już zimą, odpowiedział, że "może jest coś na rzeczy".

Rozpoczął przygotowania do wiosny w bazie Wisły w Myślenicach. Potem pojechał z zespołem na zgrupowanie do Turcji, ale były to jego ostatnie chwile w pierwszej drużynie. Powód? Podpisał obowiązujący od 1 lipca kontrakt z Legią. Wisła przesunęła go do rezerw.

- Nie wiem, jak wyglądały rozmowy między nim a zarządem. Być może działacze mają żal do zawodnika. Z drugiej strony, skoro chce grać w Legii, trudno mieć do niego pretensje. Dostał tam pewnie lepsze warunki finansowe. Ma prawo wybrać klub - zaznacza Marek Motyka, były piłkarz i trener Wisły.

Prawie jak Paixao

Wygląda na to, że bramkarz pozostanie w drugiej drużynie do końca kontraktu. Krakowianie sami ograniczyli sobie możliwości innego rozwiązania sprawy. Wisła 28 stycznia wydała oświadczenie, w którym zapewniła, że Cierzniak pozostanie przy Reymonta "co najmniej do wygaśnięcia umowy". Dwa dni później Legia ogłosiła, że od lipca bramkarz będzie grał w Warszawie.

Według "Gazety Krakowskiej" klub ze stolicy skontaktował się z Wisłą i chce wykupić Cierzniaka. Wobec oświadczenia krakowian sprzed tygodnia porozumienie wydaje się mało prawdopodobne.

- To dziwna sytuacja, bo opłacanie przez sześć miesięcy zawodnika, który nie będzie grał, to po prostu strata pieniędzy - uważa Motyka.

Piłkarzy do rezerw zsyła się nie tylko w Wiśle. Niedawno podobny los spotkał Flavio Paixao ze Śląska Wrocław, który pół roku przed końcem kontraktu podpisał umowę z Lechią Gdańsk. Problem w tym, że wcześniej zapewniał klub, że to Śląsk ma pierwszeństwo w rozmowach.

- Decyzja Śląska jakoś się broni. Poza tym Flavio nie jest "terroryzowany" w rezerwach, pojechał z nimi na obóz. Nie postępuje się z nim tak jak z Sebino Plaku, który musiał biegać po parku - wspomina Jezierski.

Nie rozumie jednak, dlaczego polskie kluby w ten sposób traktują graczy, którzy podpisują umowy z nowymi klubami przed wygaśnięciem aktualnych. - Skoro przepisy na to pozwalają, to czemu środowisko wyżywa się na piłkarzach? - mówi.

Między Buchalikiem a Miśkiewiczem

Na niekorzyść Cierzniaka działa też klub, który wybrał. W erze Bogusława Cupiała Wisła nie sprzedała Legii żadnego zawodnika. Po sezonie straci na rzecz warszawian dwóch - oprócz bramkarza do stolicy przenosi się 18-letni pomocnik Konrad Handzlik.

- Działacze są pewnie zawiedzeni, tym bardziej że Cierzniak odchodzi do Legii, z którą Wisła nie bardzo się kocha. Może jest też jakaś presja ze strony kibiców - mówi Motyka.

- Chciałbym wierzyć, że to nie ma znaczenia. Przecież kluby potrafią już korzystać z doświadczeń rywali, prezesi spotykają się na różnych komisjach - dodaje Jezierski.

Odsunięcie Cierzniaka do drużyny to też problem dla trenera. Kilkanaście dni temu portal onet.pl cytował Tadeusza Pawłowskiego, który stwierdził, że gdyby nadal pracował we Wrocławiu, nie przesunąłby Paixao do rezerw. - Nie popełnił żadnego przestępstwa. Miał prawo podpisać kontrakt ważny od lipca - podkreślał.

Teraz, w podobnej sytuacji, zmienił zdanie. - To była decyzja zarządu klubu. Jestem pracownikiem Wisły i obojętnie co myślę, muszę się jej podporządkować - mówi.

Wisła brak Cierzniaka może też odczuć na boisku. Jesienią był jednym z najlepszych bramkarzy ekstraklasy. Jeszcze przed wylotem do Turcji Pawłowski zapowiedział, że wiosną będzie numerem jeden. - Był naprawdę mocnym punktem drużyny. Gdyby nadal profesjonalnie podchodził do obowiązków - a nie wątpię, że tak by było - mógł wiosną pomóc drużynie - zaznacza Motyka.

Teraz o miejsce w bramce powalczą Buchalik i Miśkiewicz. - Mam dwóch bramkarzy, którzy grali w ekstraklasie, i z nich wybiorę pierwszego - mówi Pawłowski.

Obserwuj @Anze_DG

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.