Lech Poznań - FK Krasnodar 1:1. Kolejorz zremisował z uczestnikiem 1/16 finału Ligi Europejskiej

Na zakończenie obozu w Hiszpanii Lech Poznań zremisował prowadził 1:0, ale zremisował 1:1 w sparingu z FK Krasnodar. Na boisku było nerwowo, a sędzia musiał usunąć z gry jednego z rywali lechitów.

Po Dynamie Kijów, uczestniku 1/16 finału Ligi Mistrzów, z którym lechici mierzyli się na początku zgrupowania w Hiszpanii, zespół z odległego Kransodaru wydawał się najsilniejszym sparingpartnerem mistrzów Polski. Jesienią Rosjanie zajęli pierwsze miejsce w grupie Ligi Europejskiej, wyprzedzili Borussię Dortmund, PAOK Saloniki i FK Kabala. Już za dwa tygodnie zagrają ze Spartą Praga w fazie pucharowej LE. I to na pojedynki z Czechami szykują formę w Hiszpanii, bo liga rosyjska wznowi rozgrywki dopiero za miesiąc.

Kolejorzowi do meczu z Termalicą Nieciecza zostało półtora tygodnia, a zespół Jana Urbana wciąż ma w zimowych sparingach tylko jedno zwycięstwo na koncie, odniesione zresztą w starciu z pierwszoligowymi Wigrami Suwałki. Trener Lecha Poznań w czwartek znów pokazał jednak, że bardziej niż na wyniku gier kontrolnych zależy mu na dobrym przygotowaniu do wiosny możliwie jak najliczniejszej grupy piłkarzy. Naprzeciw silnego FK z Krasnodaru wystawił więc skład, który pewnie posłałby do boju, gdyby - tak jak jesienią - musiał oszczędzać podstawowych zawodników na mecze ligowe.

I trzeba przyznać, że obecność na boisku takich graczy jak Darko Jevtić, Maciej Gajos czy nawet Sisi, dobrze wpływa na działania drużyny w ofensywie. Oczywiście w meczu z Rosjanami to nie Lech dominował, a rywale, którym wystarczyła wymiana dwóch-trzech podań, by pod bramką Kolejorza robiło się nieciekawie. Poznaniacy przypominali w czwartek siebie z pierwszych meczów za czasów Jana Urbana, gdy nastawieni na kontrataki, imponowali skutecznością.

W Marbelli już w 21. minucie zdobyli bramkę po tym, jak Sisi zabrał piłkę przeciwnikowi przy linii bocznej, podał do Darko Jevticia, a ten pięknym, technicznym strzałem zaskoczył Andrija Dikana. Dawid Kownacki bił koledze brawo jeszcze długo po tym, jak piłka zatrzymała się w siatce. Uderzenie było naprawdę przednie.

Gol najwyraźniej rozdrażnił piłkarzy piątej drużyny rosyjskiej ekstraklasy. Teraz jeszcze częściej fundowali oni szybkie akcje, w których piłkę przy nodze mieli tak krótko, jak się tylko dało. Lech Poznań był w opałach. A to Jasmin Burić z Kebbą Ceesayem zapobiegli strzałowi na pustą bramkę, a to Maciej Wilusz zatrzymał piłkę przed linią bramkową, gdy Brazylijczyk Ari kopnął już obok bramkarza lechitów. W 41. minucie stracie gola nie udało się już zapobiec, bo po stracie piłki na środku boiska, po chwili znalazła się ona u Pawła Mamajewa, którego daleko poza polem karnym zaatakował Jasmin Burić (chyba niepotrzebnie). Rosjanin zagrał piłkę obok niego, a Ari musiał już tylko trafić do opuszczonej bramki.

Kilka minut później Brazylijczyk chyba oszalał, bo po stracie piłki na rzecz Dariusza Dudki ruszył na lechitę i go uderzył. Sędzia wyrzucił napastnika z boiska, ale zgodnie zwyczajem w meczach sparingowych, zespół Krasnodaru wyszedł na drugą połowę w komplecie.

Kiedy więc oba zespoły znów rywalizowały jedenastu na jedenastu, przewaga Rosjan rosła z minuty na minutę. Kiedy jednak docierali oni pod bramkę Lecha, to wydawało się, że bardziej zależy im na tym, żeby zrobić z Polaków tata-wariata, niż strzelić im gola.

Kolejorz stosował prostsze środki, tak w 59. minucie, gdy długie podanie otworzyło Dawidowi Kownackiemu drogę na bramkę, ale młody napastnik kopnął mocno nad poprzeczką. Gdy w 72. minucie znów stanął oko w oko z bramkarzem, rywali próbował lżejszego, ale za to technicznego strzału. Było bliżej niż za pierwszym razem, ale również za wysoko.

Gdy Dawid Kownacki pudłował po raz drugi, na boisku byli już Robert Gumny i Kamil Jóźwiak, juniorzy z akademii piłkarskiej Lecha. Szczególnie ten drugi, odważny i przebojowy skrzydłowy mógł być z siebie zadowolony, tak jak po poprzednich sparingach, w których Jan Urban go wystawił i powiedział: - Pokaż, co umiesz.

A że Kamil Jóźwiak potrafi nieźle dryblować i nie boi się szarżować z piłką, to znów, jakby odpowiedział trenerowi: - Czas już chyba na mój debiut w meczu o stawkę.

Może więc mistrzowie Polski wrócą w piątek do kraju bez wygranej w pięciu zagranicznych sparingach tej zimy, ale z pewnością trenerzy przekonali się, że Kamil Jóźwiak jest już gotowy do tego, by zwiększyć konkurencję wśród skrzydłowych. To jest o tyle istotne, że Lech w ofensywie niedomaga. W drugiej połowie sparingu z FK Krasnodar niemal wyłącznie się bronili. Dlatego remis z tak mocnym rywalem należy uznać za umiarkowanie optymistyczny.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.