Nie taki Zenit straszny, nie taki Stelmet w kryzysie: Sankt Petersburg zdobyty!

Niespodziewane rozstrzygniecie w meczu lidera z autsajderem w grupie L Eurocup. Autsajderem był Stelmet BC Zielona Góra. I w środę wygrał z dotąd niepokonanym Zenitem w Sankt Petersburgu 73:69. Co wynika z tego zwycięstwa? To, że mistrzowie Polski są bliżej awansu do pucharowej fazy Eurocup.

Przed tygodniem Zenit przejechał się po Stelmecie 90:76, zaimponował przy tym skutecznością, szybkością, zespołowością. Mistrzowie Polski wypadli wtedy blado i beznadziejnie, sami przyznawali, że wpadli w kryzys. M.in. dlatego przed rewanżem w Petersburgu nie zapowiadali, że zgotują rywalom jesień średniowiecza. Jednak obiecali inny mecz. Inny znaczy w tym wypadku lepszy, z porządniejszą obroną, a bez okazyjnych pozycji rzutowych dla Ryana Toolsona i Janisa Timmy, najlepszych snajperów wśród przeciwników. I chociaż takie zapowiedzi łatwiej się składa, trudniej realizuje, to mistrzowie Polski dotrzymali słowa. Od pierwszej minuty walka wyglądała inaczej. Z pozycji trenera rosyjskiej drużyny w ogóle jej nie było. - Nic nie gramy! - wściekał się Vasily Karasev, prosząc o przerwy i narady ze swoimi koszykarzami. Rzeczywiście, Zenit w niczym nie przypominał błyskotliwego zespołu sprzed tygodnia. W połowie drugiej kwarty przegrywał 21:30, a przecież na tym samym etapie starcia numer jeden wygrywał 34:19.

Role się odwróciły? Nie do końca. Stelmet bronił lepiej, psuł Zenitowi skuteczność, jednak nie na tyle, aby oderwać się od gospodarzy meczu w sposób istotny i ze spokojem kontrolować mecz. 9-punktowe prowadzenie mistrzów Polski to w pierwszej połowie był wyjątek. Można nawet rzec, że wyjątek, który sprowadził na Stelmet kłopoty - większą zawziętość oraz koncentrację rywala. Najdobitniej było to widać, gdy gracze z Sankt Petersburga przenosili się ze strefy ataku do obrony. Przez kilkanaście minut zielonogórscy koszykarze zaskakiwali przeciwników i punktowali regularnie. Vlad Moldoveanu dostawał podania tam, gdzie lubi najbardziej i trafiał z dystansu. Dee Bost dostrzegał okazje, kiedy zagęszczenie konkurentów w okolicy kosza mieściło się w dolnej strefie stanów średnich, i przeprowadzał solowe, skuteczne akcje. Niestety, ta wyliczanka znalazła swój koniec. Na pięć minut przed długą przerwą w spotkaniu Zenit przestał żartować, bo chyba pojął, że samo nic się nie wygra, a mistrzowie Polski, choć przed tygodniem stłamszeni i niegroźni, są gotowi sięgnąć po zaskakujący triumf w Sankt Petersburgu.

Stelmet i tak korzystał trochę na sporej fali kontuzji podkoszowych w składzie rywali. Wprawdzie przed meczem trener Saso Filipovski też narzekał na mały szpital w zespole. Niemniej w środę wieczorem posłał do gry wszystkich najważniejszych zawodników. W połowie spotkania, mimo że od 35. minuty dominował Zenit, dostawał od nich spełnione obietnice o lepszej obronie oraz remis 33:33. A przerwa jakby wybiła Zenit z poprawiającego się rytmu. Na początku trzeciej karty Stelmet wykorzystał banalne błędy przeciwników i znów oderwał się na kilka punktów, a mogło być nawet lepiej, gdyby nie niesamowite trójki, które Toolson odpalił do zielonogórskiego kosza. Koszykarze z Zielonej Góry tymi trójkami przesadnie się nie zmartwili. Radzili sobie. Do nich należała trzecia kwarta, przy czym płacili za to przewinieniami. Kiedy Moldoveanu popełnił czwarte przewinienie i w końcówce trzeciej kwarty musiał zejść z boiska, zdawało się, że to zaburzy grę Stelmetu. Stało się inaczej. Karol Gruszecki wyręczył Rumuna, trafił za trzy i przewaga zielonogórskiej drużyny pierwszy raz zyskała wymiar dwucyfrowy.

49:60 - przed ostatnią kwartą dawało mistrzom Polski nadzieję na wyjazdowy sukces. Zenit dość szybko skasował podobną stratę w pierwszej połowie, lecz w drugiej wyglądał bezradnie, a czas pracował dla gości. Dee Bost nie przypadkiem rozgrywał długie akcje i często udawało mu się wieńczyć je asystami dużej klasy.

Zenit wykrzesał z siebie wiele, by zbliżyć się do gości na 3 pkt. Finisz był zatem pod presją, a koszykarze z Zielonej Góry sami sobie też napytali emocji. Ale pewnie tym mocniej odetchnęli na koniec z ulgą i tym lepiej smakowało im zwycięstwo.

ZENIT SANKT PETERSBURG - STELMET BC ZIELONA GÓRA 69:73

KWARTY: 18:22, 15:11, 16:27, 20:13

ZENIT: Toolson 23 (4), Vikhorov 10 (1), Antipov 6, Koscheeev 5, Komissarov 2 oraz Pushkov 10, Golovin 5 (1), Timma 4, Dowdell 4, Karpukhin 0.

STELMET: Ponitka 18 (1), Borovnjak 12, Moldoveanu 12 (3), Bost 10 (1), Koszarek 6 oraz Djurisić 7, Hrycaniuk 5, Gruszecki 3 (1), Szewczyk 0, Zamojski 0.

Grupa L Eurocup

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.