Szmal: Wygrana może otworzyć drzwi do półfinału, ale mówiąc to wybiegam za daleko

- Twardo stoimy na ziemi, bo jak nie będziemy wygrywać kolejnych meczów, to zwycięstwo z Francją straci znaczenie - mówi Sławomir Szmal, bramkarz Vive Tauron Kielce i reprezentacji Polski przed meczem z Norwegią.

Łukasz Jachimiak: Wypocząłeś po pierwszej fazie mistrzostw? Jesteś gotowy na następne wojny?

Sławomir Szmal, bramkarz Vive Tauron Kielce i reprezentacji Polski: Kilka wolnych dni bardzo się przydało z racji wieku wielu z nas. Jesteśmy jedną z najstarszych drużyn w turnieju, potrzebujemy trochę więcej czasu na regenerację niż kiedyś.

Bardziej zmęczyło cię bronienie w nerwowych meczach z Serbią i Macedonią czy w tym wielkim z Francją?

- Po takim meczu jak ten z Francją chciałbyś jeszcze grać, nie schodzić z boiska, takie emocje w tobie siedzą. Trochę zmęczenie czułem, ale pamiętajmy, że Piotrek Wyszomirski w pierwszym meczu mi pomógł. I że na pewno może pomóc w kolejnych.

Zaraz po zwycięstwie nad Francją jeden przez drugiego mówiliście, że to tylko jedna wygrana, że jeszcze dużo przed wami. Nie pocieszyliście się nawet przez moment?

- Twardo stoimy na ziemi, bo jak nie będziemy wygrywać kolejnych meczów, to zwycięstwo z Francją straci znaczenie. Naprawdę szybko zaczęliśmy zastanawiać się nad kolejnym rywalem, bo Norwegowie są dla nas trochę zagadkowi. Tam jest sporo młodzieży, która gra bardzo dobrze, ale jeszcze nie jest dobrze znana, rozpracowana.

Ty bardzo dobrze znasz Bjartego Myrhola. Martwisz się, że kapitan Norwegów zdążył wyleczyć kontuzję i wróci do gry?

- W czwartek się z nim widziałem, trochę pogadaliśmy, ale jak mi powiedział, że wraca do kadry na mecz z nami, to choć go bardzo lubię, niespecjalnie się ucieszyłem. On ma olbrzymią charyzmę i charakter do gry. Jest niesamowity. Jego warunki fizyczne jak na pozycję obrotowego imponujące nie są, ale ten chłopak jest zawsze fantastycznie przygotowany fizycznie. Ma ogromną wydolność i siłę. Jest jedną ze starszych postaci w tej drużynie, wzmocni ją, a już młodzież prezentowała się bardzo dobrze.

Przez lata Norwegowie byli znani jako brutale. Pamiętasz wasz mecz z nimi z ME 2008? Wtedy w Norwegii zremisowaliście 24:24 spotkanie, w którym sypały się kartki i kary. W sumie na ławce zawodnicy obu drużyn przesiedzieli wtedy 30 minut.

- Oni zawsze byli znani z tego, że ich przygotowanie fizyczne jest bardzo dobre. Kilka lat wstecz mieli głównie znakomitych obrońców, którzy spełniali się jako zawodnicy faulujący, przeszkadzający. Teraz grają bardzo szybko w ataku, mają znakomity rzut z drugiej linii i świetnie wyszkolone skrzydła. Będziemy musieli się ciężko napracować w obronie, żeby wygrać.

Czarny koń mistrzostw pokonał już Chorwację, ale faworytem w sobotę będziecie wy.

- Wiemy o tym, zdajemy sobie sprawę z tego, że ewentualna wygrana może otworzyć drzwi do półfinału. Ale mówiąc to wybiegam za daleko. Na razie trzeba myśleć tylko o Norwegach, o dwóch punktach zdobytych z nimi.

Denerwujecie się, słysząc po pięknym meczu z Francją, że jesteście typowani do medalu, nawet do złota? To wam przeszkadza?

- Oczywiście chcemy być w Krakowie jak najdłużej, grać tu do końca. Ale trzeźwo na wszystko patrzymy, o medalach w naszym gronie na pewno nie rozmawiamy. Jeszcze raz powtórzę - twardo stoimy na ziemi.

Ale przyznasz, że nigdy nie mieliście w drugiej fazie turnieju tak dobrej sytuacji jak teraz?

- Tak, patrząc na naszą grupę przed startem turnieju można było tylko pomarzyć o takiej sytuacji, jaką teraz mamy. Ale w takiej samej jest Norwegia.

Chyba jednak w gorszej, ona musi jeszcze zagrać z Francją.

- A my z Białorusią i z Chorwacją.

Z Chorwacją może już mając pewny awans, poza tym mimo wszystko Francja jest najtrudniejsza.

- Trudno oceniać. Dla nas na razie najmocniejszym rywalem jest Norwegia, na niej się musimy skupić.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.