Widzew Łódź. Przemysław Rodak opowiada, dlaczego zmienił pierwszą ligę na czwartą

31-letni Przemysław Rodak zamienił pierwszoligową Pogoń Siedlce na grający trzy klasy niżej Widzew. Przeprowadzka do Łodzi oznacza dla niego nowy etap w życiu

Maciej Nowocień: W jaki sposób trafił pan do Widzewa?

Przemysław Rodak: Otrzymałem propozycję i mimo że była to oferta z IV ligi, to stwierdziłem, że mogę porozmawiać o transferze do Widzewa. Następnie zadzwonił do mnie prezes Marcin Ferdzyn i przekonywał, by przyjść do łódzkiego klubu. Muszę przyznać, że też sporo się zastanawiałem. Podjąłem jednak decyzję, że warto przyjąć ofertę. Nie ukrywam, że nie było łatwo zostawić Siedlce i wyprowadzić się dość daleko od domu.

Co pana ostatecznie skusiło, by pierwszą ligę zamienić na czwartą?

- Przede wszystkim możliwości miasta. Jeśli wszystko ułoży się sportowo, to nie wykluczam pozostania w Łodzi na dłuższy czas. Być może ułożę sobie życie w tym mieście.

Z dnia na dzień porzucił pan Siedlce, gdzie mieszkał przez sześć lat, miał pracę i pierwszoligowy klub. Naprawdę trudno to zrozumieć.

- To prawda, że pracowałem, ale do szkoły dojeżdżałem około 60 kilometrów. Muszę przyznać, że było to męczące. W Łodzi mogę mieć inne perspektywy. Poza tym przez ostatnie pół roku w Pogoni praktycznie nie grałem.

Podobno nie mógł pan pogodzić pracy w szkole z zajęciami w klubie?

- To nie tak, że opuszczałem treningi kosztem pracy. Było ciężko to pogodzić, ale ćwiczyłem normalnie.

W Łodzi będzie pan też pracował czy utrzymywał się tylko z piłki?

- Na razie nie chciałbym o tym mówić. Jest pewna propozycja, ale zostawię ją dla siebie.

Słyszałem, że ma pan objąć jedną z drużyn młodzieżowych Widzewa.

- Na razie to jedynie plotki, więc nie ma o czym rozmawiać ( śmiech ). A poważnie, to rzeczywiście jest w Widzewie taki pomysł. Muszę jednak o tym porozmawiać z zarządem, więc na razie ucinam temat.

Skoro wywraca pan swoje życie do góry nogami, to pewnie za niemałe pieniądze.

- Decydującym aspektem było miasto, o czym już wspomniałem. A pieniądze? Takie informacje zostawię dla siebie.

Jako doświadczony piłkarz na pewno poradzi pan sobie z presją, która w Łodzi jest ogromna.

- Mam taką nadzieję. A czy będę miał zagwarantowane miejsce w składzie? Szczerze, to nigdy nie byłem tego pewny, w żadnej z lig, w których grałem. Przed każdym meczem zawsze była nutka niepewności. Jestem człowiekiem, który wychodzi z założenia, że wszystko musi sobie sam wywalczyć.

Doświadczone i ograne trio Rodak - Okachi - Budka wystarczy, by pociągnąć drużynę do awansu?

- Na końcowy sukces składa się praca nie trzech osób, ale całej drużyny. Wszyscy musimy grać o awans: pierwsza jedenastka, rezerwowi i cały sztab. Zdarzają się przecież kontuzje i kartki. Kilka awansów w swoim życiu już przeżyłem i zawsze cała drużyna pracowała na taki sukces.

Jeśli jest pan specjalistą od awansów, to rozumiem, że kolejny w karierze czeka pana wiosną?

- Wszystko się okaże na boisku. Na razie jestem w trakcie przeprowadzki do Łodzi i czekam na rozpoczęcie przygotowań.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.