Prolog w skali Dakaru to nawet nie rozgrzewka, ale jego główną funkcją ma być ustalenie kolejności startu do pierwszego etapu. Sonik do zwycięzcy - Ignacio Casale stracił tylko 23 sekundy.
Na starcie krakowianin miał drobne problemy techniczne z jednym z urządzeń nawigacyjnych, a przy wyjeździe z głębokiej rzeki stracił kilka sekund z powodu "zmyłki" kibiców, którzy pokierowali go w odwrotną stronę.
Co innego skłoniły go do przemyśleń już na początku ścigania - analiza list startowych różnych klas i zmiany wprowadzone przez organizatorów. - Zgodnie z zapowiedzią Marca Comy [dyrektor rajdu] w naszych roadbookach jest mniej informacji o trasie. Zwykle na początku był długi opis specyfiki i ukształtowania terenu na trasie. Teraz są trzy lakoniczne zdania. Zniknęła również cała prawa kolumna, w której mogliśmy znaleźć informacje na temat punktów szczególnych. Wszystko, by podnieść poziom trudności - tłumaczył Sonik.
Te utrudnienia mogą już w najbliższych dniach okazać się kluczowe dla rywalizacji. Zwłaszcza w klasie quadów. Dlaczego? - Czołowi motocykliści i kierowcy w zdecydowanej większości pochodzą spoza Ameryki Południowej, podczas gdy w klasie quadów "przyjezdnych" jest bardzo niewielu. Lokalni zawodnicy doskonale znają te tereny, bo na co dzień tu trenują i dobrze wiedzą czego się spodziewać. My, Europejczycy, bez tych dodatkowych informacji w roadbooku jedziemy z zawiązanymi oczami. To są zupełnie nowe zasady gry - uważa Sonik. - Jakiekolwiek pojęcie o ukształtowaniu i rodzaju terenu pozwala zaplanować taktykę na odcinek specjalny i rozłożyć siły. Bo przecież zupełnie inaczej ustalę tempo jeśli będę wiedzieć, że 40 km pokonam na piasku, a potem "odpocznę" na równie długiej sekcji po twardym podłożu. Tym samym tegoroczny Dakar będzie dla mnie oraz innych zawodników spoza kontynentu prawdopodobnie jeszcze większym wyzwaniem niż dotychczas.
W sobotę całą stawkę czeka pierwszy poważny test - najpierw długa, ponad 300-kilometrowa dojazdówka, a następnie odcinek specjalny liczący 227 km.