Pierwsza drużyna Cracovii jak co roku zagrała z rezerwami (wygrała 3:1). Trenerowi Jackowi Zielińskiemu udało się uzbierać 13 piłkarzy. Nie było obcokrajowców: Denissa Rakelsa, Erika Jendriszka, Sretena Sretenovicia, Deleu, Miroslava Covili czy Boubacara Dialiby, którzy wrócą do Polski na początek przygotowań. Z Polaków nie stawili się Krzysztof Pilarz i Hubert Wołąkiewicz.
Bartosz Kapustka: Trochę się z tego śmialiśmy. Choć rzeczywiście miałem jedną sytuację na początku, kiedy mogłem strzelić gola, ale wolałem podać. W końcu jednak nie uchroniłem się i zostałem zdobywcą pierwszej bramki. Noworoczny trening to fajna zabawa i jesteśmy szczęśliwi, że mogliśmy się spotkać w takich okolicznościach. W szatni przed meczem była kupa śmiechu. Każdy jest też dumny, że mógł się stać częścią tej tradycji.
- Nie zastanawiam się nad tym. Raczej nic się nie zmieni, ale życie jest przewrotne, więc ręki nie dam sobie uciąć.
- To pokazuje, jaka jest dobra atmosfera w zespole. Widać było, że jesteśmy ze sobą zżyci. Kiedy trzeba ciężko pracować, to robimy to ze 100-proc. zaangażowaniem. Kiedy jednak można trochę się pobawić jak na treningu noworocznym, to podchodzimy na luzie.
- Tak, święta spędziłem z rodziną, bo wcześniej czasu na to brakowało. Mam nadzieję, że pójdę za ciosem i 2016 rok też będzie dla mnie pozytywny. Do Euro 2016 jeszcze dużo czas i najpierw z Cracovią muszę udowodnić, że zasługuje na powołanie. Ten nowy rok jest dla nas ważny i zdajemy sobie sprawę, że walczymy o to, by przejść do historii klubu. Możemy naprawdę dużo osiągnąć.
- To dla mnie nauczka. Może dobrze, że stało się to w takim młodym wieku. Dostałem lekcję i do pewnych rzeczy będę podchodził poważniej. Zastanowię się trzy razy więcej, zanim coś podobnego zrobię. Taka sytuacja już na pewno się nie powtórzy, bo do piłki podchodzę na 100 proc. To nie była dla mnie łatwa sytuacja, tak samo pewnie dla rodziny. Teraz koncentruję się na tym, by dobrze wyglądać na boisku.