Startuje Rajd Dakar - Sonik broni tytułu, Małysz, Dąbrowski, Przygoński celują w dziesiątkę

W sobotę startuje Rajd Dakar, czyli 13 morderczych etapów, ponad 4,5 tys. kilometrów argentyńskich i boliwijskich bezdroży, wspinaczka w Andach na 4600 m n.p.m.. Z Polaków największe szanse na wygraną ma broniący tytułu w quadach Rafał Sonik.

Krakowianin będzie musiał stawić czoła południowoamerykańskim rywalom. Na starcie staną wszyscy zwycięzcy Dakaru na quadach w latach 2010-2015. - Nie tylko ściany im pomagają. Niby jest przepis, że od września kiedy są wytyczone trasy żaden zawodnik ani osoba spokrewniona z nim czy z teamem, nie może nawet wyjechać do kraju, gdzie będziemy się ścigać. Ale to nie jest do upilnowania. Niestety jak później jedziemy to, od razu widać, że jednak jechali po tych trasach - twierdzi Sonik.

Godzina do ideału

Krakowianin do ścigania przygotowywał się m.in. w namiocie tlenowym. Po raz pierwszy "dach Dakaru" będzie aż tak wysoko - uczestnicy wjadą na 4600 m n.p.m.. Do tego przez trzy dni będą ścigali się na wysokości 3500-4200 m n.p.m. - Jest coraz mniej tlenu i człowiek wtedy zaczyna mieć jakby rodzaj pończochy na twarzy między percepcją a rzeczywistością. Im wyżej, tym ten filtr jest grubszy. Nie ma pełnej kontroli nad tym co się dzieje. Wszystko dochodzi z pewnym opóźnieniem, dzieje się w zwolnionym tempie. No i to będzie wielkie wezwanie, którzy z zawodników wytrzymają to lepiej - podkreśla Sonik. - Na tej wysokości sprzęt traci nawet 30 proc. możliwości. Na przełęczach w Andach zdarza się, że ludzie nie mają siły zmienić koła. Czekają czasem pół godziny, by się jakoś zebrać i je zmienić koło.

O tym, że chce obronić tytuł Sonik mówi w zawoalowany sposób. - Ideałem jest przejechać bez popełniania błędów kosztujących utratę minut. W 2014 roku dzieliło mnie od ideału 3,5 godziny. W 2015 roku udało mi zejść do półtorej godziny. A w tym roku jadę poprawić wynik. Będę ze wszystkich sił się starał zbliżyć do granicy godziny - tłumaczy Sonik.

Zobacz wideo

Dream team peugeota

Także tegoroczna rywalizacja wśród kierowców samochodów zapowiada się na bardzo zaciekłą i emocjonującą. Na liście startowej są wszyscy zwycięzcy Dakaru od 2009 roku, kiedy z Afryki ściganie przeniesiono do Ameryki Południowej. Na dodatek kierowcy doświadczeni w rajdach nawigacyjnych mają nowego, niezwykle groźnego rywala - Sebastiana Loeba (będzie jeździł peugeotem), czyli dziewięciokrotnego mistrza świata w rajdach WRC.

- Przed Dakarem ścigałem się tylko w jednym rajdzie nawigacyjnym - w Maroku. To dla mnie o tyle trudne, że także mój pilot Daniel Elena stawia pierwsze kroki w cross country. Przed Dakarem wspólnie próbowaliśmy pojąć o co w tym wszystkim chodzi i nauczyć się nowej formy współpracy - mówi "Wyborczej" Loeb. - Największą różnica jest taka, że w rajdach nawigacyjnych zupełnie nie znasz drogi. W WRC masz wszystko rozpisane niemal co do metra, a wcześniej można przejechać trasę treningowo. W Dakarze jedziesz dzięki własnej intuicji. Oczywiście masz ogólną informację, którędy jechać, ale nie wiesz co na drodze cię spotka. Musisz patrzeć dużo dalej i szerzej, by coś nie zaskoczyło. To jest zupełnie coś innego niż to do czego byłem przyzwyczajony w WRC.

Francuski koncern zbudował rajdowy dream team, w który wpompował kilkadziesiąt milionów euro. Poza Loebem, jeżdżą w nim Carlos Sainz (dwukrotny mistrz świata WRC; triumfator Dakaru w 2010 roku), Cyril Despres (pięć wygranych w Dakarze) i Stephane Peterhansel (11 zwycięstw w Dakarze). - Wygrywanie w WRC mi się nie znudziło, ale chciałem robić coś zupełnie nowego. Po zaledwie dwóch dniach testowania podjąłem decyzje, że to jest to. Teraz chcę ścigać się także w cross country. By myśleć o Formule 1 byłem już za stary - mam 42 lata - podkreśla Loeb. - Dakar to wyzwanie na jakie czekałem. Mam w pamięci obraz z młodości, kiedy oglądałem ten rajd. Jestem zadowolony, że dostałem taką możliwość od peugeota.

Maxi plany mini

Głównym konkurentem będą auta Mini All4 Racing. Tu też nie brakuje gwiazd - broniący tytułu książe z Kataru Nasser Al-Attiyah (brązowy medalista olimpijski z Londynu w strzeleckim skeecie), zwycięzca z 2014 roku Nani Roma czy kolejny kierowca, który przeniósł się z WRC Mikko Hirvonen (czterokrotny wicemistrz świata), który miał tego pecha, że ścigał się w czasach panowania Loeba. - Jestem szczęśliwy, że go spotykam. Nie zamierzałem go wcale unikać. Teraz to zupełnie inne ściganie i zobaczymy, kto będzie lepszy. Nie mam nic przeciwko Sebastianowi. Wręcz przeciwnie, mam nadzieję, że będziemy toczyli podobne walki jak w WRC. Nawet to, że zwykle ze mną wygrywał, nie oznacza, że mam złe wspomnienia - podkreślał Fin w rozmowie ze sport.pl. - Jestem tym sportem mocno podekscytowany. To zupełnie inne rajdy niż te, w których do tej pory startowałem. Dakar to jedno z największych wyzwań, jakie może czekać na kierowcę. Trudniejszego rajdu nie ma.

Polaków marzenia o dziesiątce

W tej niezwykle silnej stawce pojedzie trzech polskich kierowców - Marek Dąbrowski z pilotem Jackiem Czachorem (toyota hilux), Adam Małysz z Francuzem Xavierem Panserim (mini) i Kuba Przygoński z Białorusinem Andriejem Rudnickim (mini), który z motocykla przesiadł się w 2015 roku do samochodu. Dla każdego z nich miejsce w czołowej dziesiątce będzie sukcesem. - Mam nadzieję, że zmiany technologiczne, jakie wprowadziliśmy w naszym samochodzie, jak również cały rok solidnych treningów, przełożą się na jak najlepsze miejsce. Przejechaliśmy z Jackiem 9 z 10 rund tegorocznego cyklu Pucharu Świata. Sprawdziliśmy samochód w różnych konfiguracjach i w bardzo trudnych warunkach. Przed nami najważniejszy rajd w sezonie i jeżeli pojedziemy swoim tempem, to zrealizujemy plan, czyli miejsce w pierwszej dziesiątce - uważa Dąbrowski.

Małysz, dla który poprzedni Dakar zakończył się już na drugim etapie, kiedy spłonął jego samochód, przystąpi do rajdu nowym autem (niepokonanym od 2012 mini) i z nowym pilotem. - Ostatni występ, w Maroku, pokazał, że nasza załoga ma potencjał. W mocno obsadzonej próbie generalnej przed Dakarem potrafiliśmy z powodzeniem rywalizować. To sprawiło, że z optymizmem czekam na zbliżające się wyzwanie. Chciałbym zająć miejsce w pierwszej dziesiątce. To, że powoli zaczynam liczyć się w stawce, motywuje mnie do jeszcze cięższej pracy. Jestem już na etapie, na którym kończy się myślenie tylko o osiągnięciu mety, a zaczyna walka o rezultat. - powiedział Małysz na stronie Orlen Teamu.

Dużą zagadką będzie występ Przygońskiego, który w 2015 roku zdecydował, że motocykl (w 2014 na Dakarze był nawet szósty) zamienia na samochód. - Przede mną Dakar w nowej rzeczywistości, zamieniałem dwa kółka na cztery. Zaczynam nowy rozdział w mojej sportowej karierze i liczę, że styczeń będzie dla mnie dobrym miesiącem- uważa Przygoński.

W Dakarze pojadę także dwaj polscy piloci - Sebastian Rozwadowski będzie pomagał Litwinowi Benediktasowi Vanagasowi, a Maciej Marton Czechowi Miroslavowi Zapletalowi.

W rywalizacji motocyklistów będziemy mieli nowego zwycięzcę Dakaru - żadnego z poprzednich triumfatorów nie ma na starcie. W tej kategorii wystartuje dwóch polskich motocyklistów - Jakub Piątek i Maciej Berdysz.

Więcej o:
Copyright © Agora SA