Młoda nadzieja Pogoni wróciła na ławkę, ale nie z powodu słabej formy

17-letni Marcin Listkowski to największe młode odkrycie tego sezonu w Pogoni Szczecin.

Nastoletni napastnik przebojem wdarł się do wyjściowej jedenastki Pogoni. W każdym z występów (od początku zagrał siedem razy) był wyróżniającym się piłkarzem Dumy Pomorza i dla niektórych kibiców już dzisiaj stał się pewniakiem w zespole Czesława Michniewicza. Fanom podoba się bezkompromisowość i pewność siebie Listkowskiego. Młody piłkarz bez bojaźni wszedł na ekstraklasowe boiska, na których popisał się już kilkoma niekonwencjonalnymi i efektownymi zagraniami. Co bardziej wyrywni zaczęli go nawet porównywać do Kamila Grosickiego. Piłkarz francuskiego Rennes właśnie w Pogoni wypłynął na szerokie wody i teraz każdy szczeciński adept futbolu chciałby pójść w jego ślady. Listkowski ma ku temu zadatki.

- Marcin to jest młody-stary zawodnik. On jest dojrzały, nie przejmuje się błahymi rzeczami i wychodzi na boisko bez zbędnych emocji - mówił niedawno Michniewicz. - Gra odważnie, łapie kartki, jest ukształtowany emocjonalnie. W tym aspekcie jest już w zasadzie dorosły. Tylko fizycznie musimy go jeszcze wzmocnić.

17-latek faktycznie zimą będzie musiał mocno popracować nad kondycją, ponieważ w spotkaniach, w których pojawiał się na boisku od pierwszej minuty, ani razu nie doczekał końca. W związku z tym trener Pogoni już dawno zapowiadał, że prędzej później czy później będzie musiał posadzić Marcina na ławce. Michniewicz chucha na młodą perełkę i jak sam mówi, nie chce zawodnika "zajechać".

Trener docelowo widzi Listkowskiego na skrzydle, ale ostatnio wychowanek Lecha Rypin czasem wystawiany był jeszcze w ataku. Po pierwsze dlatego, że problemy zdrowotne mają Łukasz Zwoliński i Wladimer Dwaliszwili, a po drugie na szpicy mniej się męczył i dłużej mógł pomagać drużynie. Zdecydowanie więcej daje jednak zespołowi na boku pomocy, gdzie może wykorzystać więcej swoich atutów (drybling, przegląd pola).

Poniedziałkowy mecz z Górnikiem Łęczna był pierwszym od ponad miesiąca spotkaniem (1:4 z Cracovią), które Listkowski rozpoczął na ławce rezerwowych. Kibice domniemali, że jest to efektem urazu jakiego nabawił się w pojedynku z Lechią Gdańsk. Na początku drugiej połowy niefortunnie upadł i mocno zbił łokieć.

- Jeśli chodzi o zdrowie, to z Marcinem wszystko jest w porządku - mówi Czesław Michniewicz. - Uznaliśmy jednak, że trzeci mecz w ciągu ośmiu dni to dla tak młodego zawodnika będzie zbyt dużo. Ja już wcześniej zapowiadałem, że przyjdzie taki czas, kiedy będziemy musieli posadzić go na ławce i to był odpowiedni moment.

Listkowski w Łęcznej na boisku zameldował się w 57. minucie i potwierdził, że ciągle jest w wysokiej dyspozycji: - Dał dobrą zmianę. Szkoda że nie udało mu się strzelić bramki po tej akcji, którą sam sobie wypracował - chwali zawodnika trener. 17-latek w samej końcówce faktycznie był bliski zdobycia swojego debiutanckiego gola w ekstraklasie. Jego mocny i precyzyjny strzał z trudem obronił jednak Sergiusz Prusak.

Szkoleniowiec Pogoni nie zdradza czy w sobotę (mecz z Podbeskidziem) Listkowski wróci do wyjściowego składu, a sam zainteresowany też skupia się bardziej na drużynie niż swojej osobie.

- Cieszymy się, że po tym ostatnim cięższym okresie w końcu jest trochę spokojniej - mówi zawodnik Pogoni. - W sobotę na pewno nie wpłynie to jednak na naszą koncentrację i gdy już poczujemy meczową atmosferę, to będziemy w pełni skupieniu na tym co trzeba zrobić na boisku.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.