- Kiedy drużynie nie idzie, w klubie musi być nerwowo, ale relacje zarządu z trenerem nie były napięte. Zachowywaliśmy znacznie większy spokój niż mogło to wynikać z przekazu mediów - podkreśla Pałus. I dodaje: - Jesteśmy dalecy od diagnozy, wedle której odpowiedzialność za słabe wyniki ponosi trener Ojrzyński. Na te problemy złożyło się wiele czynników.
- Co ma pan na myśli? - dopytujemy. - Chociażby kontuzje i sposób przygotowania zespołu. Proszę pamiętać, że długą serię meczów bez wygranej drużyna notowała już na wiosnę. Poza tym przez długi okres brakowało nam szczęścia, które w piłce jednak jest potrzebne. W spotkaniu z Piastem Gliwice ono wróciło, bo przecież bramka na 2:2 - kluczowa dla naszego zwycięstwa - padła w szczęśliwych dla nas okolicznościach - przypomina prezes Górnika.